Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wicedyrektor PORD skazany za korupcję [ZDJĘCIA]

Jacek Wierciński
We wtorek, 27 czerwca 2016 roku zapadł wyrok w procesie Andrzeja P., wicedyrektora PORD
We wtorek, 27 czerwca 2016 roku zapadł wyrok w procesie Andrzeja P., wicedyrektora PORD Przemek Świderski
Sąd uznał we wtorek, że Andrzej P. przyjął 400 euro łapówki za pomoc w zaliczeniu egzaminu na prawo jazdy i stosował groźby bezprawne. Mężczyzna został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 2 tys. zł grzywny oraz zakaz sprawowania stanowisk kierowniczych związanych z egzaminowaniem kandydatów na kierowców. Pozostanie jednak wicedyrektorem Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego do uprawomocnienia się wyroku.

Sąd w znacznym stopniu podzielił ustalenia Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim, która stwierdziła, że w 2006 roku Andrzej G. otrzymał prawo jazdy, mimo że w ogóle nie wziął udziału w części teoretycznej egzaminu na prawo jazdy. Pomóc miał mu w tym krewny Andrzej P., który w zamian - według śledczych - przyjął 400 euro łapówki i dodatkowo koniak oraz praliny w podzięce.

Andrzej G. zeznał, że prawo jazdy stracił w Niemczech za drogowe przewinienia. Korupcję wicedyrektora PORD zgłosił jednak dopiero ze strachu przed karą za inne przestępstwo. Drugi zarzut przedstawiony Andrzejowi P. dotyczy „gróźb bezprawnych” pod adresem G. i jego matki, które miały odwieść ich od składania obciążających zeznań.

- Rzeczywiście dowody w tej sprawie są niejednoznaczne i z jednej strony świadkowie zawnioskowani przez obronę podważają wiarygodność Andrzeja G. i jego matki, natomiast z drugiej strony mamy głównie relację Andrzeja G., ale również i to, że Andrzej G. bez wątpienia prawo jazdy w Polsce uzyskał - tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Dorota Zabłudowska.

Wyrok sędzia motywowała tym, że żyjący od dziecka za granicą mężczyzna nie umiał czytać i pisać po polsku - nie byłby więc w stanie rozwiązać testu na prawo jazdy.

Jak wyjaśniła sędzia, „słabym ogniwem” był egzaminator, który sprawdzał tożsamość zdających i w porozumieniu z Andrzejem P. miał wpuścić na salę inną osobę, która podeszła do testu zamiast Andrzeja G. (sam egzaminator nigdy nie usłyszał zarzutów).

Na korzyść wicedyrektora PORD przemówiły zaś jego wcześniejsza niekaralność i fakt, że była to „swego rodzaju przysługa rodzinna”. - Nic nie może usprawiedliwić tego, żeby osoba piastująca takie stanowisko przyjmowała jakiekolwiek korzyści majątkowe związane z naginaniem przepisów prawa - zastrzegła jednak sędzia.

Andrzej P. tym razem odmówił nam komentarza. Dwa tygodnie temu w mowach końcowych przekonywał sąd, że został pomówiony przez matkę G. za to, że wcześniej zwolnił ze stanowiska egzaminatora jej syna „sadystę”.

Czytaj więcej na ten temat: Andrzej G.: Na podstawie zeznań oszusta stawia mi się zarzut, który nie trzyma się kupy

Adwokaci wicedyrektora PORD zapowiedzieli apelację.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki