Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiadrownicy patronem placu przed Muzeum II Światowej? Wycinek z historii Gdańska

Grażyna Antoniewicz
Teren pomiędzy końcowym odcinkiem Kanału Raduni a ulicami Stara Stocznia i Wałowa, to dawna Wiadrownia (Eimermacherhof). Dziś stoi tu Muzeum II Wojny Światowej. Trwa właśnie spór dotyczący nazwy placu przed budynkiem muzeum.

Podczas poniedziałkowej sesji Rady Miasta Gdańska odbędzie się głosowanie dotyczące nazwy dla placu przy Muzeum II Wojny Światowej. Dyrektor muzeum złożył wniosek o nadanie placowi imienia prof. Władysława Bartoszewskiego. Popierają go prezydent Paweł Adamowicz i radni PO. Społecznicy, apelujący o nazwanie placu imieniem Wiadrowników, zorganizowali w niedzielę protest. Chcą przesunięcia terminu głosowania nad projektem nazwy.

Przeczytaj także:

Wiadrownicy w Gdańsku

Dawny Gdańsk nazywano czasem Wenecją Północy, bo też przed 1945 r. nie brakowało w nim zwodzonych mostów, przewoźników wożących pasażerów łódkami i zakątków położonych malowniczo nad samą wodą. I to nie tylko nad Motławą, ale też nad innymi wodami - zwłaszcza nad przecinającym Stare Miasto Kanałem Raduni. Po 1945 r. świat ten zaginął nieodwołalnie, tak jak i fragment miasta zwany Wiadrownią, który niegdyś tętnił życiem.

Zalewany wodami Wisły

W XII w., teren przyszłej Wiadrowni położony był na północ od gdańskiego grodu i znajdował się na zewnątrz obwałowań. Podmokły, okresowo zalewany wodami Wisły, mógł być wykorzystywany jako pastwisko dla trzody. Istniała tutaj cegielnia, która spaliła się przed 1540 r.

Gdańscy wiadrownicy wyłonili się spośród bednarzy, produkujących wiadra i drewniane konwie, chcąc zostać wiadrownikiem trzeba się było uczyć tego zawodu od czterech do sześciu lat.

- W pierwszej połowie XVI wieku (w 1540 roku) Rada Miasta Gdańska darowała cechowi wiadrowników teren pomiędzy końcowym odcinkiem Kanału Raduni a ulicami Stara Stocznia i Wałowa, nieopodal zamku krzyżackiego - opowiadała dr Zofia Maciakowska podczas wykładu w Domu Uphagena. - Była to działka nad kanałem, który to kanał nazwany został Kanałem Wiadrowników.

Obszar ten był dostępny od strony Motławy - dzisiejszej ulicy Wartkiej oraz przez bramę przy Baszcie Prochowej. Od zamczyska oddzielały go fortyfikacje - podwójny ciąg murów w tym czasie już miejskich, rozdzielonych fosą oraz baszta nazywana Prochową, strzegąca wylotu małego Kanału Młyńskiego Raduni. Brzeg Wisły zabezpieczony był wałami. Choć na temat grodu i zamku krzyżackiego wiele pisano, to o przedpolu i zasiedlających go mieszkańcach wiemy niewiele.

Najwcześniejsze wzmianki o cechu wiadrowników dotyczą przyjęcia w 1495 roku do bractwa klasztornego franciszkanów członków dwóch cechów; wytwórców kubków i wiadrowników. Kolejne dane pochodzą ze spisu 1526 r., w którym zapisanych jest 14 mistrzów. Starsi tego cechu wymieniani są w księgach miejskich od 1529 r.

I pojawiła się wyspa

W połowie XVII w. okolica uległa znacznemu przeobrażeniu. Przekopano nowe koryto końcowego odcinka Kanału Raduni, który od tej pory uchodził do Motławy, a nie do Wisły. W efekcie teren Wiadrowni stał się małą trójkątną wyspą, na którą prowadził jeden most.

Były tam ulice: Wiadrownia (Eimermacherhof), Stara Stocznia (Brabank), Piekary (Grosse Bäcker Gasse), Wielka (Grosse Gasse), Mała (Kleine Gasse), Kowale (Schmiedegang). Na cyplu między ulicą Stara Stocznia a Kanałem Raduni funkcjonował plac budowlany i skład drewna.

Żony na żebry

Nie wiadomo, kim byli w drugiej połowie XVII w. mieszkańcy Wiadrowni, zaledwie sześciu z nich to wiadrownicy. Być może z powodu ubóstwa byli zmuszeni sprzedać swoje działki i wynajmować pomieszczenia na mieszkanie i warsztat. Ich dochody były skromne, tak więc często żony mistrzów zmuszone były podejmować pracę jako służące w domach bogatych mieszczan lub żebrać.

- Działki tam były naprawdę niewielkie od 150 do 200 metrów kwadratowych, na niektórych znajdowało się kilka budynków - opowiadała Zofia Maciakowska. - Ogrody wymienione zostały tylko w kilku działkach położonych skrajnie. Te w centrum miały niewielkie dziedzińce zabudowane szopami i otoczone płotami sztachetowymi domy różnej wielkości. Jedna z nieruchomości, oznaczona w księgach numerem 6 w całości była ogrodem, w którym znajdował się dom letni. Na wprost tego ogrodu zbudował swój pałac starosta Konstantin Nowowiejski.

W końcu XVIII wieku na terenie Wiadrowni przeważały domy czynszowe, w większości szkieletowe. Domy ceglane zdarzały się rzadko. Tylko dwa z nich znane są ze zdjęć. Jest to dom przy ulicy Wiadrownia 2 i dom z 8 mieszkaniami przy ul. Wiadrownia 4 (zbudowany zapewne w połowie XVIII wieku).

Tzw. dwór wytwórców wiader - przy ul. Wiadrownia 2 - powstał w latach 1733 -1735. Miał 24 mieszkania, z których każde, czy to na parterze, czy na piętrze posiadało osobne wejście z ulicy. Mieszkali w nim m.in. ubożsi gdańszczanie zatrudnieni w pobliskiej stoczni.

Jak pisze Andrzej Januszajtis w książce „Opowieści starego Gdańska”, po lewej stronie Kanału Raduni wzdłuż brzegu biegła ulica Karpia zabudowana małymi domami szczytowymi, zamieszkałymi głównie przez emerytowanych szyprów. Każdy domek miał przedproże lub przybudówkę, kryjącą mały pokoik, oświetlony dużym oknem. Rząd domków ciągnął się aż do wylotu obecnego placu Obrońców Poczty Polskiej.

Pożar w kuchni

Warunki techniczne i sanitarne okolicznej zabudowy były złe. Nic dziwnego, że 12 maja 1804 r. na parterze domu przy ulicy Piekarz 4 wybuchł pożar. Jego opis zachował się w aktach zgromadzonych w archiwum w Berlinie:

„W jednym z najbardziej odległych zakątków miasta w pobliżu stoczni u ujścia wód Raduni do Motławy leży fragment miasta znany pod nazwą Wiadrownia, w przeważającej części zamieszkały przez szyprów i pracowników stoczniowych. Przy głównej ulicy tego obszaru znajduje się działka należąca do brakarza bali dębowych, na której stoi dwukondygnacyjny dom przedni. Jest też niskie skrzydło boczne... W sieni znajdowała się kuchnia oddzielona od głównego pokoju przepierzeniem. Mieszkała tu z trójką małych dzieci żona, znajdującego się od kilku tygodni na morzu szypra. Górne piętro wynajęte było innemu szyprowi, który poprzedniego wieczoru urządził przyjęcie z okazji ślubu swojej siostry z pewnym krawcem. Około godziny 12 ojciec pana młodego opuszcza pokój, w którym świętuje 16 gości weselnych, idzie schodami na dół i wyczuwa zapach spalenizny, słyszy dziwne trzaski i jasność przez szpary w przepierzeniu, które oddzielało schody od dolnego piętra. To był ogień, który wybuchł w kuchni. Zdenerwowany pośpieszył do gości weselnych, rozbito przepierzenie przy schodach - wiele belek już płonie - z trudem uratowano kobietę z trójką jej dzieci...”

Wiadrownia - stylowe lampy na gaz, drewniane nabrzeże z cumującymi przy nim łodziami, „prawie wenecki most” w miejscu ujścia Raduni do Motławy - wszystko to tworzyło specyficzny klimat i niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Dziś to miejsce, gdzie znajduje się nowo wybudowana siedziba Muzeum II Wojny Światowej. Dyrekcja placówki chce, żeby patronem terenu był Władysław Bartoszewski. Kontrpropozycją jest rtm. Witold Pilecki, ale miłośnicy historii Gdańska postulują, aby dla podtrzymania tradycji tutejszy plac nazwano placem Wiadrowników. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmą radni Gdańska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki