Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Westerplatte: Jeśli ktoś będzie chciał do nas strzelać za ten film, to... proszę bardzo

Redakcja
Niektóre sceny batalistyczne odtwarzano na Helu
Niektóre sceny batalistyczne odtwarzano na Helu materiały prasowe
Z Pawłem Chochlewem, scenarzystą i reżyserem filmu "Tajemnica Westerplatte", rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Na jakim etapie znajduje się w tej chwili "Tajemnica Westerplatte"?
Właśnie zastała mnie pani w trakcie montażu materiału. Na wiosnę wykonamy jeszcze tylko dokrętki z Bogusławem Lindą, odtwarzającym rolę majora Sucharskiego.

Zdjęcia kręcono na poradzieckim poligonie pod Wilnem. Czy to nie była ucieczka po bitwie, jaką musiał Pan stoczyć w kraju o własny scenariusz?
Na tę naszą emigrację zdjęciową złożyło się kilka spraw. Przede wszystkim awantura wokół scenariusza doprowadziła do uszczuplenia budżetu filmu.

Trzeba było przykroić finanse?

Oczywiście. Wycofał się przecież koproducent niemiecki po medialnej gorączce wokół naszego filmu. Częściowo tę dziurę załataliśmy, ale nie całkowicie. Na szczęście wytrwał z nami do końca koproducent litewski. I to on wystąpił z propozycją, żeby przenieść całą produkcję na Litwę. Obiecał nam, że realizacja będzie dużo tańsza.

I była?

Tak. Gdybyśmy w Polsce chcieli kręcić ten film, wyszłoby znacznie drożej.
Budowa na przykład dekoracji w Polsce to koszt trzy razy większy niż na Litwie. Ale pieniądze nie były jedyną przyczyną naszej "wyprowadzki". Zdjęcia miały być kręcone na polskim poligonie. Nie udało nam się jednak uzyskać pozwolenia ze strony władz wojskowych. Nikt w MON nie chciał z nami rozmawiać ani współpracować. Nie dziwię się, po takiej burzy medialnej. Oczywiście, gdybyśmy się uparli, żeby nakręcić jednak ten film w Polsce, to byśmy go nakręcili. I prawdę powiedziawszy, tak całkiem z kraju nie uciekliśmy. Było kilka dni zdjęciowych na Helu, w Konstancinie czy w Milanówku. Ja bardzo chciałem kręcić w Polsce. Wiedziałem, że jeśli zdecydujemy się na Litwę, to czeka mnie długa rozłąka z rodziną. Pół roku bez żony, dzieci, kotów, psów i żółwi to było ciężkie wyzwanie.

No cóż, siła wyższa.
Ale wie pani, że wszystko dzieje się po coś. Na Westerplatte walczyli żołnierze pochodzący głównie z dwóch rejonów ówczesnej Polski. Jeden duży oddział przysłano z Kielecczyzny, a drugi z rejonów wileńszczyzny. Więc w pewnym sensie, wybierając poligon po Wilnem, wróciliśmy do miejsca, z którego pochodziła część żołnierzy z Westerplatte. Zatrudniliśmy też aktorów litewskich. Audrius Brużas, na przykład, zagrał porucznika Grodeckiego. Wybraliśmy go podczas castingu. To szalenie zdolny aktor i przede wszystkim fizycznie podobny do swojego bohatera.

Litwini na tym wygrali. Bo oni teraz te dekoracje chcą udostępniać zwiedzającym. I zrobią sobie takie minimuzeum u siebie.
Te dekoracje mogły stać u nas, na poligonie w Wesołej. Tak jak planowaliśmy. I mogły już być gotowe na 70 rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej. A tak, odwzorowana przez Allana Starskiego ze wszystkimi detalami wartownia numer jeden jest u Litwinów.

Stało się.
Polska to przedziwny kraj, w którym z jakichś powodów interes pojedynczych ludzi stawiany jest ponad interes ogółu. Jakiś człowieczek - inaczej go nazwać nie mogę - który pełni jakąś tam funkcję pełnomocnika czegoś tam, potrafił rozpętać taką awanturę. A dlaczego? Bo sam chciał nakręcić film o Westerplatte według własnego scenariusza, mało obiektywnego zresztą. Ja od samego początku wiedziałem, że istnieją "dąbrowszczacy" i "sucharszczycy". I że te dwa obozy walczą ze sobą. I nie chcą się dogadać. Ale powiedziałem: - OK, zróbmy film, w którym się nie opluje ani jednego, ani drugiego. Film, w którym pokażemy, że gdyby nie było Sucharskiego i Dąbrowskiego, to nie byłoby mitu Westerplatte. Bo oni obaj go stworzyli.
Wróćmy jeszcze do filmu. Kolorowa prasa informowała, że Bogusław Linda, który w "Tajemnicy..." jest majorem Henrykiem Sucharskim, zaniemógł w trakcie zdjęć. To prawda?
Prawda. Ten film jest trudny nie tylko ze względu na akcję. Bo przecież wojna, kule świszczą, są wybuchy i dla każdego aktora udział w takim przedsięwzięciu to fizyczne wyzwanie. Ale nie tylko. Bogusław Linda zaniemógł po scenie poddawania placówki. Kiedy musiał powiedzieć żołnierzom, że pójdą do niewoli. Widziałem podczas zdjęć, że dla nas wszystkich to było ogromne przeżycie. Mimo że to tylko zdjęcia, to mieliśmy poczucie, jakbyśmy dotknęli czegoś prawdziwego. Bogusław Linda przeżył tę scenę ogromnie. Musiał poczuć ten straszny ciężar majora na sobie. A potem jeszcze kręcił sceny fizycznie ciężkie. No i następnego dnia zachorował. To skomplikowało naszą realizację. Zostały nam jeszcze do nakręcenia sceny między kapitanem Dąbrowskim i majorem Sucharskim. Przez chorobę pana Lindy musieliśmy je przełożyć. Czekamy aż na Litwie zelżą mrozy.

Scenariusz filmu podczas produkcji cały czas się zmieniał podobno.
To mit. Nie dokonywaliśmy zmian w scenariuszu pod wpływem tej medialnej nagonki. Scenariusz nie zawierał treści kontrowersyjnych, jak to próbowano przedstawić. Nie mijał się z prawdą w warstwie historycznej. Oczywiście każdy film zakłada dozę fabularyzowania.
I w "Tajemnicy" są elementy fabuły.

Czyli te sceny, o które szedł bój, zostały?
Oczywiście.

Scena sikania na portret Rydza Śmigłego też?
Sęk w tym, proszę pani, że kiedy w sierpniu 2008 roku wybuchła ta awantura, to tej sceny już nie było. Jeszcze przed całą aferą, biorąc po uwagę różne sugestie, doszedłem do wniosku, że należy z niej zrezygnować. Ja nie chciałem ubliżać Rydzowi Śmigłemu. Chodziło mi tylko o to, żeby pokazać zwątpienie żołnierza na froncie, który mógł się poczuć opuszczony przez najwyższe dowództwo. Kiedy rozgorzała wojna wokół scenariusza, a jedną z broni przeciwko mnie była ta właśnie scena z sikaniem, patrzyłem na to przez łzy. Bo zarzucano mi coś, czego już nie było.

A pijaństwo żołnierzy na Westerplatte?

Ale jakie pijaństwo? To, co pani czytała w mediach, że kapitan Dąbrowski chodzi z butelką wódki w kieszeni i jest cały czas pijany, było wyssane z palca. W moim filmie kapitan Dąbrowski nie jest przedstawiany jako alkoholik. Tylko ktoś mający złą wolę może tak pewne sceny interpretować.

Jest Pan przygotowany na kolejną batalię, już po wejściu filmu na ekrany?

Proszę pani, jeżeli film wejdzie do kin, to dla mnie nie będzie już miało znaczenia, kto co powie i jak głośno będzie krzyczeć. Po to się robi film, żeby go poddać pod ocenę i osąd widza.

Nie powie Pan - nie strzelajcie do artysty?
Proszę bardzo, jeżeli ktoś będzie chciał do nas strzelać za ten film, to trudno. Taka jest nasza rola. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Działam zgodnie z własnym sumieniem i zgodnie z tym, jak zostałem wychowany. Wyrosłem na polskiej ziemi. Jestem wykarmiony polskim chlebem i wychowałem się na wielkiej, polskiej szkole filmowej. Czy uważa pani, że mógłbym zrobić niepatriotyczny film? Nie mógłbym.

Kiedy premiera?
Jeżeli zdążymy na 1 września 2010 roku, to będzie duży sukces. Bardzo tego chcemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki