Wesele 2020. Branża ślubna po odmrożeniu. "Pary dzwonią, ale tylko te, które wcześniej odwołały wesele"

Wesela będą mogły obywać się zgodnie z zasadami, które przygotował rząd w porozumieniu z branżą ślubną. Według nich, na uroczystości będzie mogło uczestniczyć do 150 gości.

Z nowego limitu zadowolony jest właściciel domu weselnego na Kociewiu, choć – jak mówi - poniósł straty, których nie odrobi w tym roku. Już w styczniu miał komplet rezerwacji do listopada. Gdy wprowadzono ograniczenia, pary masowo zaczęły odwoływać uroczystości. Utrzymały się tylko rezerwacje na koniec roku. Pary znów dzwonią i szukają nowych terminów.

- Jest totalne zamieszanie - mówi Wawrzyniec Konieczny, właściciel sali weselnej „Konieczny”. - Dzwoni do mnie bardzo dużo osób, ale tylko te, które miały u mnie rezerwację i można powiedzieć „zawiesiły” swój ślub. Wiadomo, że czerwiec w zasadzie i tak jest spalony, bo ludzie rezerwują teraz terminy na lipiec i sierpień, muszą mieć czas na przygotowania i zaproszenie gości. 1/3 par całkowicie przeniosła śluby z tego roku na następny i już zarezerwowała salę.

Wprowadzony limit 150 osób ratuje mnie. Gdyby to było mniej osób, to mógłbym nie przetrwać. Tegorocznych strat nie odrobię, bo przecież zarabiam w weekendy i nie wydłużę kalendarza. Muszę jednak przyznać, że mam kilka rezerwacji w czwartki i piątki, co w latach poprzednich niemal się nie zdarzało. Natomiast nie mam na razie nowych klientów – mówi Wawrzyniec Konieczny.

Tomasz Stelmach, organizator uroczystości weselnych, również przyznaje, że jego telefon w ostatnich dniach się rozdzwonił.
- Dzwonią osoby, które odwołały ślub i planują go teraz na przyszły rok. Mam wrażenie, że wiele osób poczeka ze ślubem aż sytuacja całkowicie się unormuje. Nie wydaje mi się, że będziemy mieli teraz boom na usługi weselne. Być może coś drgnie, jeśli chodzi o małe wesela. Ci, którzy chcą wesela z pompą, poczekają – mówi Tomasz Stelmach z agencji ślubnej „Biały Bez”.

Stelmach wskazuje na brak konsekwencji w wytycznych. Twierdzi, że wiele kwestii nie zostało sprecyzowanych, co może zniechęcać do decyzji ślubnych w tym roku.

- Osoby w kościele będę musiały zakrywać twarze, natomiast te same osoby podczas uroczystości weselnej już tego robić nie muszą. Nie wiemy, co będzie z całowaniem panny młodej w kościele. Niby to szczegół, ale dla wielu par jednak ma znaczenie symboliczne. Pamiętajmy też, że fotografowie robią zdjęcia parom w kościołach, nie wiem, czy one będą chciały mieć zdjęcia w maseczkach – dodaje Tomasz Stelmach.

Nadal zamknięte są granicę. Pojawiają się informacje, że ich otwarcie mogłoby nastąpić 15 czerwca. Jeśli do tego dojdzie, to po tej dacie w uroczystościach weselnych będą mogli uczestniczyć goście z innych krajów.

- Inne ograniczenia, które jeszcze pozostawiono, wpływają na to, jak zareagują klienci usług ślubnych. Zobaczymy, jak będzie. Na razie za wcześnie na daleko idące wnioski. – dodaje Tomasz Stelmach.

Szacuje się, że około 60-70 proc. par zmieniło datę ślubu lub z niego zrezygnowało w tym roku z powodu ograniczeń związanych z koronawirusem. Wartość rynku ślubnego w Polsce przekracza 7 mld zł rocznie. Rocznie organizowanych jest 200 tys. wesel, większość z nich w okresie wiosenno-letnim.