18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wejherowo: Przedszkole na skraju bankructwa. Co z dziećmi?

Joanna Kielas
Czterolatki są uśmiechnięte, ale ich rodzice martwią się o przyszłość placówki
Czterolatki są uśmiechnięte, ale ich rodzice martwią się o przyszłość placówki Joanna Kielas
Niemal 200 przedszkolaków i maluchów ze żłobka Przyjaciele Kubusia Puchatka niebawem może pozostać bez opieki - taki jest najczarniejszy scenariusz dotyczący przyszłości tej jednej z największych placówek w Wejherowie.

Przedszkole od początku roku nie dostało ani złotówki z dotacji państwowej, która jest przyznawana placówkom niepublicznym. Prezydent Wejherowa nie może podjąć decyzji o wypłacie pieniędzy, a chodzi już o ponad 100 tys. zł za trzy miesiące. Dlaczego? Bo właścicielki spóźniły się o jeden dzień roboczy ze złożeniem wniosku o dotację.

Tej zdawać by się mogło błahostki nie można w żaden sposób ominąć i żadnego tłumaczenia spóźnienia chorobą nie można zaakceptować. Regionalna Izba Obrachunkowa w Gdańsku jest nieugięta.

Czytaj również: Przedszkola na Pomorzu: Samorządy obawiają się zamieszania

Wniosek o dotację, oficjalnie nazywany informacją o planowanej liczbie uczniów, składany jest do 30 września roku poprzedzającego rok udzielenia dotacji.

- W 2011 roku był to piątek, w tym czasie ja i druga współwłaścicielka byłyśmy na zwolnieniach lekarskich, mając poważne kłopoty zdrowotne - tłumaczy Agata Świerzb, jedna z właścicielek przedszkola. - W poniedziałek, 3 października, przyszłam do pracy i pierwsze co zrobiłam, to wypełniłam wniosek i zaniosłam osobiście do urzędu. Potem dołączyłam także pismo o przywrócenie terminu razem z naszymi zwolnieniami lekarskimi. Nic się w tej sprawie nie działo, zupełna cisza, więc sądziłyśmy, że wszystko jest w porządku. I dopiero 17 stycznia tego roku, gdy inne placówki były wzywane na podpisanie umów o dotacje, do nas wbiegła zdyszana pani z korespondencją z ratusza. Pismo było skierowane do dyrekcji, grona pedagogicznego i rodziców i informowało, że nie można nam udzielić dotacji. Od tego czasu nasze życie stanęło na głowie.

Sprawdź także:

Zaczęło się gorączkowe szukanie opinii prawnych, rozwiązań tej sytuacji. Regionalna Izba Obrachunkowa w Gdańsku, która kontroluje finanse gmin, mówi jasno, że "złożenie informacji o planowanej liczbie uczniów [a z nią spóźniły się właścicielki - red.] jest warunkiem koniecznym do otrzymania dotacji. Niespełnienie tego warunku uniemożliwia jej otrzymanie".

Sytuacją bardzo niepokoją się rodzice maluchów, choć przedszkole zapewnia, że nie zamierza podnosić opłat ani zamykać działalności. Ale długi rosną. Pojawiły się już zaległości z płaceniem rachunków.
- Nam wszystkim trudno to zrozumieć: skoro panie Agata i Marta [czyli właścicielki - dop. red.] były ciężko chore, to jak miały złożyć ten wniosek? Przecież zwolnienie lekarskie powinno być dostatecznym usprawiedliwieniem - denerwuje się pani Monika, mama jednego z dzieci. - Urząd ma kasę, ale nie może jej wypłacić. To jakaś paranoja! Mój synek ma dopiero pięć miesięcy, to jedyne przedszkole w mieście, które przyjmuje do żłobka tak małe dzieci.

Bogdan Tokłowicz, zastępca prezydenta Wejherowa, na wszelki wypadek zlecił urzędnikom sprawdzenie, czy pozostałe placówki przedszkolne w mieście mają wolne miejsca. - Część z nich może przyjąć jeszcze dzieci, są wolne miejsca - mówi Bogdan Tokłowicz.

Przeczytaj koniecznie:

Jak przyznają urzędnicy, to pierwsza tego typu sytuacja w Wejherowie. W skali całego kraju podmioty niepubliczne (także szkoły) nierzadko jednak zalegają z dokumentami.

- Na tym polega dobre zarządzanie szkołą czy przedszkolem, by być przygotowanym na każdą ewentualność, także chorobę - twierdzi jeden z fachowców od oświaty. - Nikt nie mówi, że wniosek o dotację trzeba złożyć w ostatnim dniu czy tygodniu. Można to zrobić na kilka miesięcy w przód, by mieć pewność, że tak ważna kwestia jak otrzymanie pieniędzy będzie załatwiona.

W poniedziałek w Urzędzie Miasta odbędzie się spotkanie ostatniej szansy właścicielek placówki z prezydentem Wejherowa i jego prawnikami, poświęcone szukaniu innych rozwiązań.

- RIO podsunęła nam dwa rozwiązania, które są rozważane - mówi Mirosław Lademann, szef Komisji Oświaty Rady Miasta Wejherowa. - Właścicielki przedszkola mogą wystąpić do Urzędu Miasta o kredyt na przetrwanie do końca roku. Bo trzeba zaznaczyć, że na 2013 rok Przyjaciele Kubusia Puchatka znów mogą starać się o dotację. Drugie rozwiązanie to przekształcenie tego niepublicznego przedszkola w publiczne, prowadzone przez osoby prywatne. Obecnie sztab ludzi sprawdza, które rozwiązanie dla urzędu będzie najlepsze, zabezpieczy interes dzieci, nauczycieli i całego przedszkola.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki