Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Węglowy węzeł gordyjski. Jak można go przeciąć?

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
fot. 123rf
Węgiel jest podstawowym źródłem ciepła dla ok. 4 mln gospodarstw domowych. Cena surowca wzrosła w ciągu roku z ok. 1 tys. zł do 2-3 tys. zł. Czy wsparcie państwa zniweluje węglowy problem?

Choć lato w pełni, wiele osób myśli o zimie. Sen z powiek spędza kwestia opału i ogrzania domu zimą. Dla około 4 mln gospodarstw domowych podstawowym źródłem ciepła jest węgiel. Połowa całej puli węgla dla gospodarstw domowych, czyli 7-8 mln z 15 mln ton, była importowana i to głównie z Rosji. Z rosyjskiego węgla korzystała nie tylko Polska. W 2020 r. Rosja odpowiadała za 17,8 proc. światowego eksportu tego surowca.

Po tym, gdy w połowie kwietnia UE wprowadziła embargo na węgiel z Rosji, państwa muszą więc szukać innych kierunków, z których mogą sprowadzić opał. A dodajmy, że polskie kopalnie i tak już nieznaczenie zwiększyły wydobycie, np. w marcu wyprodukowały ok. 5,5 mln ton, najwięcej w skali miesiąca od ponad 3 lat. Trzeba też pamiętać, że zwieszenie produkcji nie jest łatwe.

Polska Grupa Górnicza podała, że przygotowanie nowej ściany wydobywczej, dającej ok. 800 tys. ton węgla, wymaga trwających co najmniej 18 miesięcy inwestycji o wartości ok. 200 mln zł. Co oczywiste, większe zapotrzebowanie na węgiel na rynkach światowych, drastycznie podbija jego ceny. Ale węgiel drożał jeszcze przed wojną na Ukrainie i embargiem. W październiku 2021 r. ceny węgla wzrosły o 40 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Ludzie kupowali go na zapas w obawie przed jeszcze większym wzrostem cen. Z tego powodu w niektórych składach nawet zabrakło węgla. Już wówczas Polska Grupa Górnicza wprowadziła limity dziennej sprzedaży detalicznej, wynoszące do 5 ton. Eksperci tłumaczyli, że ceny rosną, bo węgla jest mniej na rynku, a do tego podrożał gaz. Na ceny węgla wpłynęły też wyższe stawki za emisję CO2 oraz pandemia, która doprowadziła do tymczasowych ograniczeń w produkcji i transporcie surowca. Odmrożenie gospodarek na całym świecie spowodowało masowe zwiększenie popytu na energię.

- Od dwóch lat mówimy o szybkim odchodzeniu od węgla, dlatego spółki wydobywcze na całym świecie nie inwestowały w zwiększenie mocy produkcyjnych. I gdy ceny gazu mocno wzrosły, węgiel znów stał się atrakcyjnym paliwem, ale jest go na rynku za mało. To nie mogło skończyć się inaczej niż znacznym wzrostem cen - mówił nam Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.

Rynek węgla monitoruje Agencja Rozwoju Przemysłu. Analitycy agencji stwierdzili, że dynamika zmian na międzynarodowym rynku węgla jest tak intensywna, że nawet trudno wskazać ich kierunek.

„Inwazja Rosji na Ukrainę wraz z występowaniem problemów transportowych spowodowała ogromne turbulencje dla uczestników międzynarodowego rynku węgla, czego efektem były wzrosty cen we wszystkich światowych terminalach węglowych do poziomów dotychczas nienotowanych. Globalna podaż była już mocno ograniczona przed inwazją Rosji na Ukrainę” - napisali analitycy Agencji Rozwoju Przemysłu.

Polski Alarm Smogowy w pierwszym kwartale tego roku roku sprawdził ceny opału w składach we wszystkich województwach. Okazało się, że od stycznia 2021 r. do kwietnia 2022 r. średnie ceny wzrosły o 101 proc. Za węgiel typu ekogroszek w niektórych punktach sprzedaży trzeba było płacić 2,5 tys. zł za tonę. W części składów zapasy były na wyczerpaniu i bywało, że tworzono listy kolejkowe. Surowiec podrożał jeszcze bardziej i teraz za ekogroszek trzeba już płacić 2,8 tys. - 3,3 tys. zł za tonę, w zależności od regionu i składu.

- Mieliśmy już ekogroszek za rekordowe 3,3 tys. zł, a węgiel typu orzech pierwszej klasy za 2,9 tys. zł i niektórzy kupowali. Inni rezygnowali. Była u nas starsza kobieta, stała klientka, która odeszła ze łzami w oczach. Mówiła, że ma emerytury 1,5 tys. zł i nie wie, jak ma ogrzać dom... Na razie nie mamy kolejnych dostaw i mniej ludzi pyta o węgiel, jest pewna stagnacja. Ludzie, jak dowiedzieli się, że będą pieniądze od państwa, wstrzymali się z zakupami. Boję się, że jesienią będzie prawdziwy armagedon i wszyscy rzucą się do kupowania w tym samym czasie - mówi Adam Grzybowski, współwłaściciel składu opału na Kociewiu.

3 tysiące od państwa

Rząd zamierza wprowadzić dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł - tak wynika z projektu ustawy, który znalazł się w wykazie prac legislacyjnych rządu. Dodatek będzie przysługiwał gospodarstwom domowym, w których głównym źródłem ogrzewania jest piec na węgiel (to może być też m.in. kominek, koza, kuchnia węglowa). Warunkiem koniecznym do uzyskania wsparcia ma być zgłoszenie źródła ogrzewania do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. A przypomnijmy, trzeba było to zrobić do końca czerwca. Jeśli przepisy przebrną w niezmienionej formie przez parlament, wnioski o wsparcie będzie można składać do 30 listopada. Gmina będzie miała maksymalnie miesiąc na wypłatę dodatku.

Co ważne, według projektu, przy wypłacaniu świadczenia nie będzie kryteriów dochodowych. Dodatek węglowy będzie też powiązany z gospodarstwem domowym. W przypadku złożenia wniosku przez więcej niż jednego członka rodziny, przyznawany będzie pierwszemu z wnioskodawców. Koszt programu oszacowano na 11,5 mld zł, środki będą pochodziły z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. 3 tys. zł dopłaty otrzyma kilka milionów Polaków. Wcześniej przyjęto ustawę (podpisał ją prezydent Andrzej Duda) o gwarantowanej cenie węgla. Zgodnie z tą koncepcją, każde gospodarstwo domowe mogłoby kupić 3 tony w cenie do 996 zł. Natomiast składy opału miałyby otrzymać rekompensaty w wysokości 1073,13 zł brutto za tonę (kwota wynikała ze wskaźnika opartego o ceny na światowych rynkach). Program był krytykowany przez sprzedawców.

- Sam pomysł może i był dobry, ale przy tak wysokich i nieprzewidywalnych cenach, jego realizacja byłaby nieopłacalna. Pośrednik sprzedał mi węgiel za 2,8 tys. zł brutto, po dodaniu marży wynoszącej 120 zł, cena w moim składzie była na poziomie ponad 2,9 tys. zł. Gdybym sprzedał ten węgiel za 996 zł, to rekompensata w wysokości 1074 zł byłaby niewystarczająca - tłumaczy Adam Grzybowski.

Potwierdza to Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla: „Matematyka jest tutaj bardzo prosta, nawet z dopłatą rządową, składy musiałyby sprzedać węgiel z ogromną stratą finansową. Nie dziwi więc zupełny brak chętnych do rządowego programu rekompensat”. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, która odpowiada m.in. za dodatki węglowe, poinformowała, że pierwsze rozwiązanie z dopłatami dla sprzedawców będzie zlikwidowane.

- Nie będzie dwóch programów wsparcia. Likwidujemy cenę gwarantowaną i wprowadzamy dodatek węglowy, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom - powiedziała minister Anna Moskwa na konferencji prasowej.

Czy dotacja rozwiąże problem?

Czy jednorazowy dodatek węglowy to dobre rozwiązanie i Polacy dzięki niemu zaopatrzą się w opał? Eksperci wytykają, że nie przewiduje ono kryteriów dochodowych. Po pieniądze na węgiel zgłoszą się więc zamożne, jak i biedne gospodarstwa domowe, również te, które już zrobiły zapasy węgla albo które postanowią takie zapasy zrobić na następny sezon grzewczy. A kupowanie surowca w ilościach powyżej bieżących potrzeb, jeszcze bardziej obniży jego podaż na rynku. Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, nie ma wątpliwości, że węgiel za dopłatę będzie chciał mieć każdy. Jest też inna wątpliwość - czy rodziny muszą wykazać, że pieniądze z dodatku przeznaczą na węgiel.

Rzecznik resortu klimatu Aleksander Brzózka poinformował w mediach społecznościowych, że mechanizm zastosowany przy wypłacie dodatku węglowego ma być podobny do tego zastosowanego w przypadku dodatku osłonowego. „Dodatek osłonowy został stworzony po to, aby zniwelować rosnące ceny energii, gazu i żywności. W przypadku dodatku węglowego mechanizm jest podobny. To od beneficjenta będzie zależeć w jakim stopniu środki te zostaną przeznaczone na zakup węgla” - napisał rzecznik na Twitterze.

Politycy opozycji i aktywiści ekologiczni wytykają również, że na dopłaty nie mogą liczyć gospodarstwa domowe, które korzystają z ekologicznych źródeł ciepła. Na przykład ogrzewają dom gazem lub pelletem, a te surowce również podrożały.

- Dlaczego osoba, która wyrzuciła kopciucha na węgiel i ogrzewa teraz dom pelletem drzewny, który nie powoduje smogu, nie dostanie 3 tys. zł pomocy? To skandaliczna niesprawiedliwość, pellet tak samo jak węgiel znacząco podrożał - twierdzi Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.

Projekt przepisów o dodatku węglowym jest już w Sejmie (20 lipca został przekazany do dalszych prac w komisjach). Można się więc spodziewać poprawek i doprecyzowań.

- Pomoc powinna być tylko dla osób mających problemy z zapłatą za energię i to z wszystkich źródeł. To powinny być bony energetyczne, a nie pieniądze, które podniosą inflację, a to jest bardzo groźne! - komentuje projekt Izabela Leszczyna z PO.

Natomiast Witold Czarnecki, poseł PiS, przypomniał, że cała Europa znalazła się w trudnej sytuacji po pandemii. Skomplikował ją dodatkowo atak Rosji na Ukrainę. Pomoc państwa dla rodzi jest niezbędna.

- Te czynniki spowodowały wzrost inflacji, zdrożały surowce energetyczne i paliwa. W trudnej sytuacji znalazły się także gospodarstwa domowe. To wymaga zdecydowanej reakcji rządu - powiedział w Sejmie Witold Czarnecki, poseł PiS.

Eksperci wskazują też, że jeśli ceny nie spadną, to 3 tys. zł może wystarczyć na zakup tylko jednej tony węgla. Tymczasem statystyczne gospodarstwo domowe zużywa kilka ton w sezonie grzewczym. Największą bolączką jest jednak to, czy na rynku będzie dostateczna ilość węgla.

- Z punktu widzenia klienta takie wsparcie jest oczywiście lepsze niż żadne. Dodatek węglowy jednak w niczym nie pomoże, jeśli węgla na rynku nie będzie. W dłuższej perspektywie od węgla i tak trzeba odchodzić. Wraz z rozwiązaniami, które powinny mieć charakter przejściowy, potrzebujemy szerszego wsparcia w korzystaniu z alternatywnych źródeł energii - mówi Jędrzej Wolski, ekonomista, ekspert od tematyki ekologicznej BCC.

Węgiel płynie i będzie płynął

Spółki PGE Paliwa oraz Węglokoks zostały zobowiązane przez premiera do zakupu i sprowadzenia 4,5 mln ton węgla do końca października. Z kolei minister Anna Moskwa mówiła 20 lipca w Sejmie, że do polskich portów węgiel jest dostarczany. Odpowiadała na zarzuty opozycji, która twierdzi, że rząd zbyt późno zajął się problemem niedoboru tego surowca.

- Węgiel płynie i będzie płynął do Polski. Od początku roku do 19 lipca przez nasze porty przeszły ponad 3 mln ton węgla. Na 19 lipca zakontraktowane było ponad 7 mln ton. I każdego dnia kontaktowane są kolejne dostawy - stwierdziła Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.

Przyznała też, że pojawiają się problemy logistyczne, bo nigdy wcześniej tyle węgla nie trafiało do naszych portów. Najwięcej węgla, jak poinformowała, płynie do Polski z Kolumbii i Indonezji. Są to dostawy zamawiane głównie przez Skarb Państwa. Pojedyncze statki z węglem płyną też z Australii i Stanów Zjednoczonych. W tym przypadku zamawiającym jest sektor prywatny.

Zgodnie z szacunkami resortu klimatu, w 2021 r. liczba gospodarstw domowych wykorzystujących węgiel kamienny w celu grzewczym wynosiła 4,3 mln, a w 3,8 mln był to podstawowy nośnik ogrzewania pomieszczeń. Zużycie węgla kamiennego w gospodarstwach domowych ministerstwo oszacowało na ok. 7,4 mln ton.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki