Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Władysławowie wyrosły Himalaje z tablicami upamiętniającymi sukcesy polskich himalaistów [FOTO]

Irena Łaszyn
Leszek Cichy i  Jerzy Szczepankowski przed Koroną Himalajów, która stanęła  we Władysławowie, w Alei Gwiazd Sportu. Odsłonięcie - w sobotę, 28 czerwca, o godz. 17.
Leszek Cichy i Jerzy Szczepankowski przed Koroną Himalajów, która stanęła we Władysławowie, w Alei Gwiazd Sportu. Odsłonięcie - w sobotę, 28 czerwca, o godz. 17. Michał Kochańczyk
Na Mount Evereście, który wyrósł we Władysławowie, tablic jest pięć. Pierwsza upamiętnia wyczyn Wandy Rutkiewicz, która weszła na dach świata w roku 1978, jako pierwsza Europejka. A potem, jako pierwsza kobieta na świecie, zdobyła K2. To było 23 czerwca 1986 roku, dokładnie w dniu jej imienin. Chyba to sobie zaplanowała. Twarda, uparta, ambitna. W góry potrafiła iść nawet o kulach, tuż po złamaniu nogi. Zginęła na Kanczendzondze, w maju 1992 roku, jej ciała nie odnaleziono. Ktoś potem powiedział, że Kanczendzonga pożera kobiety, bo nie tylko Rutkiewicz tam poległa.

Ale w maju 2009 roku na szczycie Kanczendzongi, trzeciej pod względem wysokości góry świata, stanęła Kinga Baranowska, filigranowa himalaistka, rodem z Wejherowa. I to wejście zadedykowała Wandzie Rutkiewicz, której osobiście nie znała, a która była dla niej autorytetem. Jest twarda i ambitna, jak tamta. Dziś ma na koncie osiem ośmiotysięczników.

A wracając do tablic i Mt Everestu: Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, w lutym 1980 roku, dokonali pierwszego wejścia na szczyt zimą. Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka w maju tego samego roku, zdobyli wierzchołek, wytyczając nową drogę południowym filarem. Marcin Miotk (też urodzony w Wejherowie), jako pierwszy Polak, zdobył tę górę bez tlenu. Wcześniej, w roku 1989, kuluarem Hornbeina, dostali się na nią Eugeniusz Chrobak i Andrzej Marciniak.

To tylko część sukcesów polskich himalaistów i część tablic, choć na Mt Everest weszli też inni. A trzech Polaków - Jerzy Kukuczka, Krzysztof Wielicki i Piotr Pustelnik - zdobyło Koronę Himalajów, czyli czternaście ośmiotysięczników.
- Chcieliśmy te wydarzenia upamiętnić i zachować w zbiorowej pamięci nazwiska największych z wielkich - tłumaczy Michał Kochańczyk, alpinista, prezes Klubu Wysokogórskiego "Trójmiasto" w ciągu poprzednich sześciu kadencji. - Dlatego właśnie powstała przestrzenna rzeźba Korona Himalajów.
- Dlaczego we Władysławowie?
- Bo we Władysławowie jest odpowiedni klimat. Poza tym działa tam Jerzy Szczepankowski, prezes Fundacji Aleja Gwiazd Sportu, który wziął sprawy w swoje ręce. A w pobliskim Wejherowie mieszka dr Marek Roslan, lekarz i himalaista, jeden z pomysłodawców tego projektu. Ja ich, oczywiście, w tym wspieram.

* * *
Dr Marek Roslan mówi, że pomysł się zrodził po śmierci Andrzeja Marciniaka, gdańszczanina, z którym się przyjaźnił i z którym jeździł w góry. W 1989 roku był pod Mt Everestem, gdy Marciniak z piątką himalaistów wchodził na najwyższą górę świata. Z całej szóstki - tylko Andrzejowi i Eugeniuszowi Chrobakowi, kierownikowi wyprawy, ten wyczyn się udał. Ale tylko Marciniak z tej góry powrócił. Andrzeja Heinricha, Mirosława Dąsala, Mirosława Gardzielewskiego i Wacława Otrębę zabiła lawina, która zeszła ze stoku Khumbutse. Chrobak zmarł parę godzin później.

Roslan był też w Tatrach, dwadzieścia lat później, gdy rozegrała się inna tragedia, bo - jak niektórzy twierdzili - góry się o Andrzeja upomniały. Wypełniła się historia, która miała swój początek w roku 1989.
- Na szczycie Mount Everestu Marciniak stanął dzień po swoich trzydziestych urodzinach - przypomina Roslan. - Przez następne lata starał się o tym święcie zapomnieć, przełamał się, gdy kończył pięćdziesiątkę. A parę tygodni później zginął podczas wspinaczki na Pośredniej Grani, w Tatrach Słowackich, na Drodze Szczepańskich, która nie jest podobno ani długa, ani trudna.
Dorota Kobierowska, autorka książki "Dosięgnąć Everestu", poświęconej tragicznym wydarzeniom z 1989 roku, przegadała z Marciniakiem wiele godzin.
- Ten dramat w nim tkwił - uważa. - Przychodził do mnie i opowiadał, co się tam działo, analizując niemal każdą minutę tej wyprawy. Wciąż podkreślał, że zawdzięcza życie Arturowi Hajzerowi, który wszedł po niego z dwoma Nowozelandczykami od chińskiej strony.

Roslan dodaje, że potem, w oparciu o tę tragedię, powstał film dokumentalny "Gdyby nie Słoniu". Słoniu to Hajzer, on go uratował, bo Andrzej już był na granicy. Miał połamane żebra, stłuczone piszczele, wybite zęby, chwilami - różne zwidy i omamy.
A teraz Hajzera też nie ma.

Michał Kochańczyk wyznaje, że to, co się stało na Evereście, traktuje osobiście. Bo to on, a nie Marciniak miał wtedy wchodzić na dach świata. Dwa lata, wspólnie z Chrobakiem, przygotowywał wyprawę na tę górę. Nie pojechał, bo trafił na stół operacyjny. Dokładnie w dniu wyjazdu.
- Może gdybym tam był, sytuacja rozwinęłaby się inaczej? - pyta retorycznie. - Może tamci by nie zginęli?

* * *
Andrzej Marciniak, jako jeden z nielicznych himalaistów ma swój grób. W sierpniu 2009 roku spoczął na gdańskim cmentarzu Srebrzysko. Inni, którzy z gór nie wrócili, przeważnie zostali w lodowych szczelinach.
Chrobak, Heinrich, Dąsal, Gardzielewski, Otręba - zostali na Mt Evereście. Artur Hajzer - w Karakorum, na Gaszerbrum I. Andrzej Czok - na Kanczendondze. Piotr Morawski - na Dhaulagiri. Jerzy Kukuczka - na Lhotse, od której dziesięć lat wcześniej zaczynał himalajską wspinaczkę.

Kukuczka jako pierwszy Polak i jako drugi człowiek na świecie skompletował Koronę Himalajów. A potem wspinał się dalej, bo - jak wyznał w książce "Mój pionowy świat" - pionowy świat nie kończy się nigdy. On trwa. Czeka. Woła. Powtarzał: Od śmierci w dolinach zachowaj nas, Panie. Podczas swojej ostatniej wspinaczki, tuż przed granią szczytową, runął w trzykilometrową przepaść…

* * *
Pierwszy na wszystkie ośmiotysięczniki wszedł Reinhold Messner, Włoch z niemieckojęzycznego Tyrolu. Niektórzy mówią, że bardzo się spieszył, bo wciąż czuł na plecach oddech Kukuczki. On temu zaprzecza. W wywiadach zapewnia, że nigdy nie czuł żadnej presji, a ten wyścig to właściwie "stworzyły" media. On wiedział, że będzie pierwszy, choćby dlatego, że zaczął wchodzić na ośmiotysięczniki dziewięć lat wcześniej niż Polak. Miał więcej czasu. Pomimo że Kukuczka dokonał rzeczy prawie niemożliwej: w niecałe dwa lata zdobył aż sześć ośmiotysięczników!

Reinhold Messner, rocznik 1944, to dziś światowa legenda wspinaczki wysokogórskiej. Korona Himalajów, Korona Ziemi, trudne ściany w Alpach. A jakby tego było mało, to jeszcze robił inne rzeczy: przemierzył pieszo pustynię Gobi, przeszedł całą Antarktydę, zdobył biegun północny. Założył też pięć górskich muzeów.

Kochańczyk już go kiedyś spotkał. To było jesienią 1984 roku, gdy z kolegami z krakowskiego klubu wchodził na Fitz Roya w Patagonii, w Argentynie.
- Chcieliśmy uzupełnić zapasy, skręciliśmy więc z Jackiem Kozaczkiewiczem do obozowiska w Rio Blanco - wspomina. - Zobaczyliśmy dym wydobywający się przez dach szałasu, w środku było dwóch facetów w kominiarkach. Powiedzieli, że czekają na zgodę władz argentyńskich na przelot samolotem na Antarktydę, bo chcą zdobyć Mount Vinson, najwyższy szczyt tego kontynentu. A w tzw. międzyczasie planują wspiąć się na Fitz Roya. Brzmiało to dosyć nieprawdopodobnie, więc taktownie zapytałem ich o kwalifikacje wspinaczkowe. Początkowo nie miałem pojęcia, że mam przed sobą Reinholda Messnera, najlepszego alpinistę świata…

Zrobili sobie wówczas wspólne zdjęcie. On w wyciągniętych polskich dresach, bo takie to były siermiężne czasy, Messner - w "wypasionych" polarach i goreteksach.
- Poszliście w tych dresach na szczyt?
- Tak, wytyczyliśmy nawet nową polską drogę na północnej ścianie.

Teraz spotkają się z Messnerem w nieco innych okolicznościach. Podobno się ucieszył, gdy usłyszał, że nad Morzem Bałtyckim wyrosła Korona Himalajów. Potwierdził, że przyjedzie na odsłonięcie rzeźby. Trójmiejscy himalaiści podkreślają, że to też zasługa Jerzego Szczepankowskiego.

* * *
Marek Roslan przypomina sobie, że najpierw rozważali umieszczenie jakiejś tablicy, na kamieniu w Alei Gwiazd Sportu, upamiętniającej wyczyn Andrzeja Marciniaka, który pochodził z Trójmiasta i tych, którzy z nim wtedy na Evereście byli.
- Przecież to sportowcy najczystszej wody - uważa.
Szczepankowski nie tylko pomysł podchwycił, ale jeszcze poszedł dalej. Zaczęli planować coś większego. I tak, po konsultacjach z różnymi osobami, pojawiła się wizja Korony Himalajów.
- Projekt przestrzennej rzeźby jest wspólnym dziełem profesora Sławoja Ostrowskiego, byłego dziekana Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz architektów i plastyków Marzeny i Jacka Bruzdowiczów - informuje Michał Kochańczyk. - Po piaskowiec waza stein, z którego budowla jest wykonana, trzeba było jechać aż do Szwecji. On jest bardzo dekoracyjny, w odcieniach czerwieni i szarości.

Pieniądze na realizację projektu zdobył Szczepankowski, a właściwie - kierowana przez niego Fundacja Aleja Gwiazd Sportu. Większość pochodzi z funduszy Unii Europejskiej, część to wkład własny fundacji, a część pochodzi od sponsorów związanych z trójmiejskim środowiskiem alpinistycznym.

Korona Himalajów to czternaście skał, o wysokości od dwóch i pół do pięciu metrów. Na każdej - informacje z nazwą i wysokością "góry", a na płycie symbolizującej Mount Everest - tablice upamiętniające największe osiągnięcia polskich himalaistów i ich autorów.
- W przyszłym roku, podczas kolejnej gali w Alei Gwiazd Sportu, odsłonięte zostaną tablice na płycie K2 i na Kanczendzondze - planują inicjatorzy projektu. - Chcemy, żeby takie tablice pojawiły się na wszystkich "ośmiotysięcznikach". Przecież na wszystkich najwyższych szczytach Polacy byli, często wytyczając nowe drogi.

* * *
Odsłonięcie przestrzennej rzeźby Korona Himalajów - z udziałem Reinholda Messnera - odbędzie się w sobotę, 28 czerwca, o godz. 17, w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie. Swoje gwiazdy, podczas tej samej uroczystości (oprócz Messnera) odsłonią: Kinga Baranowska, Piotr Pustelnik i Krzysztof Wielicki. Gwiazdami uhonorowane zostaną też legendarne, już nieżyjące, postaci polskiego himalazimu: Wanda Rutkiewicz, Andrzej Zawada i Jerzy Kukuczka.

Gwiazda sir Edmunda Hillary'ego, pierwszego w historii zdobywcy Mt Everestu, już tam jest. Została wmurowana w 2005 roku.

Fundacja Aleja Gwiazd Sportu, która powstała we Władysławowie, w roku 2000, z inicjatywy Jerzego Szczepankowskiego, zajmuje się honorowaniem najwybitniejszych postaci świata sportu z Polski i z zagranicy. Tegoroczna, już XV, edycja w całości poświęcona jest himalaizmowi.


[email protected]


Korona Himalajów
(choć prawidłowo powinno być - Korona Himalajów i Karakorum) to czternaście najwyższych szczytów ziemi, których wysokość wynosi ponad 8000 metrów nad poziom morza: Mt Everest, K2, Kanczendzonga, Lhotse, Makalu, Cho Oyu, Dhaulagiri, Manaslu, Nanga Parbat, Annapurna I, Gasherbrum I, Broad Peak, Gasherbrum II, Shishapangma.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki