Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warszawski Teatr Polonia w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Henryk Tronowicz, Jarosław Zalesiński
Dawid Linkowski/ GTS
Gdański Teatr Szekspirowski kontynuuje swój prowadzony z głową cykl prezentacji wybranych scen teatralnych z Polski. Tym razem kolej przyszła na Teatr Polonia Krystyny Jandy.

Zaproszenie tej akurat sceny nie wiązało się z żadnym ryzykiem finansowym, bo już samo nazwisko założycielki teatru to gwarancja wypełnionej widowni. Pozostawało pytanie, czy Teatr Polonia, najbardziej wyraziste i znane zjawisko warszawskiego aktorskiego teatru prywatnego, usatysfakcjonuje tych bardziej wymagających widzów.

Dwa pokazane do tej pory spektakle przekonały, że pewne elementy aktorskiego stołecznego teatru prywatnego są niezmienne: to zawsze kameralne przedstawienia z oszczędną scenografią, oparte na sztuce aktorskich gwiazd. Przekonały też jednak, że to inscenizacje co prawda nie eksperymentujące, rzetelne, ale przy tym prowadzone pewną ręką przez dojrzałych reżyserów.

Przegląd przedstawień przywiezionych do Gdańska przez Teatr Polonia otworzyły „32 omdlenia”, trzy miniatury sceniczne Czechowa, wyreżyserowane przez Andrzeja Domalika. W sztuce, jak to u Czechowa, są pieniądze, nie ma miłości, a jak miłość się przydarzy, to nie ma pieniędzy... Miniatury te początkujący dramaturg pisał jakby dla nabrania wprawy.

Zresztą pierwsza z nich, „Niedźwiedź”, najpierw ukazała się w gazecie w formie felietonu. Może dzisiaj stareńkie utwory nieco myszką trącą (z akcentem na „może”!). Kiedy bowiem na scenie pojawia się Jerzy Stuhr i grzmi na całe gardło okrutnie, zapomina się, że siedzimy w teatrze. A w antrakcie myślimy: jakże ten Stuhr w kinie talent marnuje. Wybitnemu komikowi nie ustępuje Krystyna Janda. Ale kto to w „Niedźwiedziu” przebrał się do roli safandułowatego sługi? Otóż Ignacego Gogolewskiego dopiero w drugim akcie („Oświadczyny”) zdradza timbre jego niepowtarzalnego głosu. W odsłonie końcowej „Historii zakulisowej” reżyser zdecydował się odejść od szyderczej ironii i Jerzy Stuhr wygłasza w monologu z proscenium gorzką refleksję adresowaną do widowni.

Po drugie, obejrzeliśmy w Gdańsku „Zbrodnię z premedytacją” według opowiadania Witolda Gombrowicza, w adaptacji i reżyserii Izabelli Cywińskiej. Prawdziwy popis gry aktorskiej daje w tym przedstawieniu Wojciech Malajkat. Tworzy postać sędziego śledczego niekiedy poza granicą przerysowania, ale na ogół zatrzymując się na tej granicy, pokazując nam pierdołowatego, komicznego starego kawalera, w którym stopniowo odsłania się demonizm Gombrowiczowskiego myślenia o formie stwarzającej międzyludzką rzeczywistość. Śmieszne to i straszne, w czym oddany jest cały Gombrowicz.

Kolejne spektaklu Teatru Polonia w Teatrze Szekspirowskim jeszcze w środę i czwartek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki