Waleczna Francuzka polskim akcentem

Kibice liczyli, że po nieudanym występie biało-czerwonych w drużynowych zawodach powetują oni sobie to w turnieju indywidualnym. Niestety, oprócz Przemysława Szymca, żaden z naszych reprezentantów nie wyszedł z grupy eliminacyjnej. Polak, który w kadrze znalazł się po raz pierwszy w karierze i debiutował na imprezie rangi mistrzowskiej, walczył z zaangażowaniem. Do ćwierćfinału awansował w wielkim stylu pokonując po drodze utytułowanych i doświadczonych rywali. W walce o strefę medalową Szymiec spotkał się z obrońcą tytułu Włochem Fabrizio Mandią. Tę walkę jednak przegrał.

- Dałem z siebie wszystko - powiedział później Przemysław Szymiec. - Zabrakło mi też trochę sił, stoczyłem kilka ciężkich walk pod rząd. Ale jestem zadowolony ze swojego występu. Pokazałem się z dobrej strony, zaliczyłem udany debiut.
Fabrizio Mandia, pogromca Polaka, dotarł do finału, w którym spotkał się z Sandorem Dubi. O tytule zadecydowało jedno cięcie, które na początku walki zadał Węgier. Nowy mistrz Europy nie ukrywał zadowolenia. Dzień wcześniej triumfował także w drużynie.

W rywalizacji kobiet szczęścia nie miały Polki. Ze swoich grup eliminacyjnych wyszły do kolejnej rundy tylko dwie z nich: Natalia Maj i Alina Gdeczyk. Niestety obie zakończyły rywalizację już na pierwszej rundzie fazy play - off. W tej sytuacji polscy kibice trzymali kciuki za Francuzkę polskiego pochodzenia Pauline Stolarz. Ta nie zawiodła oczekiwań i pewnie sięgnęła po tytuł mistrzyni Europy.

- Bardzo chciałam wygrać. Od urodzenia mieszkam we Francji, ale polskości się nie wypieram - wyznała Pauline Stolarz. - Moi rodzice są Polakami ze Śląska, mówię bardzo dobrze po polsku i choć śpiewałam hymn Francji to doskonale znam także polski hymn. Jestem szczęśliwa, w Gdyni było fantastycznie.