Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Kowalski - Za dobry jak na klawisza

Dorota Abramowicz
Popierający Waldemara Kowalskiego  więziennicy rozważają, czy w ramach protestu przeciw jego odwołaniu nie wysyłać ministrowi plastikowych pistoletów
Popierający Waldemara Kowalskiego więziennicy rozważają, czy w ramach protestu przeciw jego odwołaniu nie wysyłać ministrowi plastikowych pistoletów Grzegorz Mehring
Byłego wicedyrektora Aresztu Śledczego w Gdańsku Waldemara Kowalskiego chwalą twórcy, ludzie nauki, prawnicy, więziennicy, a nawet aresztanci. Dlaczego to robią i czemu, mimo to, minister sprawiedliwości trwa przy decyzji o jego odwołaniu?

Piątek, 8 stycznia. Ciężki dzień dla Platformy Obywatelskiej. Od rana media donoszą o zamieszaniu wokół uderzającego w chorych na raka rozporządzenia szefa NFZ. Do tego w Sejmie PO przegrywa batalię o powrót posłów Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna z PiS do śledczej komisji hazardowej.

Tuż po godzinie 13 zostaje przerwany ciąg medialnych porażek. Na ekranach telewizorów pojawia się minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, obok siedzi prokurator Zbigniew Niemczyk, odpowiedzialny za śledztwo w sprawie śmierci Artura Zirajewskiego w gdańskim Areszcie Śledczym. Co ciekawe - w konferencji prasowej nie uczestniczy szef więziennictwa Kajetan Dubiel. Minister Kwiatkowski mówi o tezach śledztwa (jedna z hipotez zakłada, że kluczowy świadek w sprawie śmierci gen. Papały planował ucieczkę) i informuje o wyciągnięciu odpowiedzialności wobec winnych niedociągnięć. Pracę traci wicedyrektor aresztu Waldemar Kowalski. Przyczyna - służby więzienne dopuściły, by do żony Zirajewskiego trafił list, w którym "Iwan" prosił ją o przemycenie leków nasennych.

W dyżurce gdańskiego aresztu Waldemar Kowalski ogląda wystąpienie ministra sprawiedliwości. Zaledwie trzy minuty przed konferencją od przełożonego usłyszał, że będzie jej głównym, negatywnym bohaterem. Jest w szoku - przecież raport Centralnego Zarządu Służby Więziennej z kontroli w AŚ nie wskazywał, że jest winien zaniedbań, wręcz przeciwnie, uznano, że zrobił wszystko, by nie dopuścić do ucieczki "Iwana".

- Już wiem, jak czuł się lekarz, publicznie oskarżony przez byłego ministra o zabijanie pacjentów - mówi Kowalski. - Bezsilność, brak możliwości obrony. Przez wiele lat pracowałem na swój autorytet. I nagle wszystko runęło.

Zamiana w kustosza
Waldemar Kowalski to człowiek, który wymyka się stereotypom. Zwłaszcza stereotypom utożsamiającym szefa więzienia z surowym służbistą. Jest z wykształcenia psychologiem. Do pracy w więziennictwie trafił w 1993 r. Akurat zwolnił się etat wychowawcy w areszcie.

Kiedy trafił na Kurkową, na ludzi tam pracujących mówiono klawisze.
- W potocznym, obraźliwym pojęciu mieli to być debile, sadyści na pograniczu upośledzenia umysłowego - wspominał przed kilkoma laty.

Początki nie były łatwe. W tamtym czasie więzienne życie rządziło się swoimi prawami, a niektórzy pracownicy aresztu mniej lub bardziej jawnie współpracowali z osadzonymi. Awansujący psycholog naraził się jednym i drugim.

- Groziły mu grupy przestępcze - mówi znajomy Kowalskiego. - Próbowano go także "wrobić", fałszując jego podpis na jednym z dokumentów. Inny by się poddał, odpuścił. On jednak uznał, że to kwestia honoru. I rzeczywiście zaczął zmieniać oblicze aresztu.
Wśród więźniów pseudonimy nie są rzadkością. Pseudonim nadano też wicedyrektorowi - mówiono o nim Kustosz. A wszystko to przez pasję odkrywania historii.

- Pochodzę z rodziny o głębokich tradycjach patriotycznych - tłumaczy Kowalski. - Dziadek walczył w 1939 r., nie wrócił z obozu jenieckiego. Babcia została zamordowana podczas rzezi na Wołyniu, mamę wychowywał wujek z AK. Moją pasją historyczną spłacam dług.

To on m.in. zainfekował dokumentalistów i scenarzystów historią rozstrzelanej na dziedzińcu więzienia w Gdańsku 17-letniej sanitariuszki z 5 Brygady Wileńskiej AK Danuty Siedzik - "Inki". To on odnalazł pamiętnik matki innego, straconego przy Kurkowej w 1947 r. więźnia - marynarza Adama Dedio, a potem wraz z dr. Januszem Marszalcem napisał scenariusz do filmu "Epitafium 169".
Profesor Andrzej Januszajtis, badacz dziejów Gdańska, współpracował ostatnio intensywnie z Kowalskim w sprawie tablicy, upamiętniającej najsłynniejszego więźnia aresztu, marszałka Józefa Piłsudskiego. - Skromny, wartościowy, uczciwy człowiek - charakteryzuje byłego wicedyrektora profesor.

- Ma dużą wiedzę - dodaje prof. Bogdan Chrzanowski, historyk z Uniwersytetu Gdańskiego. - Przez swoje projekty historyczne zrobił więcej dla nauki i zarazem resocjalizacji więźniów niż niejeden teoretyk więziennictwa.

Pomnik dla zbrodniarzy
Profesorowie Januszajtis, Chrzanowski wraz z wieloma innymi historykami o znanych nazwiskach, prezydentami Gdańska i Sopotu, pracownikami wymiaru sprawiedliwości i ludźmi kultury podpisali się pod listem otwartym do ministra sprawiedliwości, protestującym przeciw zwolnieniu Kowalskiego. Walkę o honor dyrektora aresztu rozpoczął dr Janusz Marszalec, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej, który wyraźnie mówi, że Kowalski został "kozłem ofiarnym".

Pod listem podpisał się także Gerhard Olter, zastępca przewodniczącego Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku, który pamięta Kowalskiemu odkrycie w pobliżu ul. Powstańców Warszawskich zbiorowej mogiły 1100 więźniów - ofiar epidemii tyfusu z lat 1945-1946. Dziś to miejsce upamiętnia specjalna tablica.

Tablica była powodem konfliktu politycznego w Radzie Miasta. Politycy PiS zarzucili rządzącej PO, że "buduje pomniki zbrodniarzom hitlerowskim". Wtedy na sesję Rady Miasta zaproszono Waldemara Kowalskiego, który wyjaśnił, że zbrodniarze esesmani byli przetrzymywani w obozie w Maćkowach, a jeńcy z Wehrmachtu - w "Narwiku" w Nowym Porcie. W więzieniu przy Kurkowej umierali cywile.

- Szanuję Kowalskiego za otwarte, rzetelne podejście do historii - twierdzi Gerhard Olter.

Reżyser w więzieniu

- Czy wie pani, gdzie poznałam reżysera "Blaszanego bębenka", Volkera Schlöndorffa? - pyta Iwona Bartólewska, reżyserka filmowa, autorka kilkudziesięciu filmów dokumentalnych, w tym "Epitafium 169. Rzecz o Adamie Dedio "Adrianie". - W areszcie, gdy podczas wieczoru autorskiego rozmawiał z więźniami. Schlöndorff kręcił przy Kurkowej niektóre zdjęcia do filmu o Annie Walentynowicz, więc Kowalski zaprosił go na spotkanie z więźniami.

Zapraszał też m.in. aktorów Teatru Miejskiego w Gdyni.
- Grałem ze dwa razy "Kontrabasistę" w areszcie - mówi Dariusz Siastacz.

Iwona Bartólewska podczas realizacji filmu o Adamie Dedio spotykała się z więźniami, którzy z zaangażowaniem pracowali przy montażu, opracowywali archiwum, pomagali przy scenografii do zdjęć kręconych w areszcie.

- Jeden z nich podczas premiery "Epitafium 169" spytał, czy może przedstawić czekającą na jego wyjście dziewczynę - wspomina Bartólewska. - Był dumny z tego, co zrobił przy filmie. Był też gotowy, by wrócić do społeczeństwa i nie chciał już powrotu za kraty. Tak jak wielu innych, którym były wicedyrektor zaszczepiał swoją pasję, którym pozwalał malować, pisać, tworzyć. Zasługą Kowalskiego była nieustanna walka o to, żeby resocjalizować skazanych.
Z opinią reżyserki zgadzają się inni funkcjonariusze, którzy gorąco komentowali na interne-towych forach Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników Więziennictwa decyzję o zwolnieniu wiceszefa gdańskiego aresztu. "Minister nie zna zupełnie naszych realiów!", "Odwołany dyrektor naprawdę dużo zrobił dla wizerunku Służby Więziennej. Szkoda takich ludzi w służbie" - to głosy więzienników, którzy rozważają, czy w ramach protestu nie wysyłać ministrowi plastikowych pistoletów.

"Ten człowiek wyciągnął mnie z bagna"
Na "cywilnych" forach opinie o dyrektorze wpisują też byli więźniowie. "Zwolnili człowieka, który wielu z bagna wyciągnął. Wiem coś o tym, bo mnie między innymi też... Takiego drugiego w całej tej SW ze świecą szukać" - napisał "były osadzony AS Gdańsk".

Robert siedział za pobicia i wyłudzenia. Od dwóch lat na wolności. Pracuje, ma rodzinę. Twierdzi, że jego też dyrektor z bagna wyciągnął, zarażając pasją historyczną przy pracy nad filmem o Adamie Dedio.

Robert obrusza się, gdy mówię, że pewnie teraz Kowalski płaci za to, że był zbyt miękki dla więźniów. Bo w końcu więzienie nie jest pensjonatem dla miłośników historii i kultury, ale miejscem, gdzie karze się za przewinienia wobec społeczeństwa.

- Kowalski miękki? Bzdura! Potrafił być surowy i konsekwentny, miał też autorytet - twierdzi Robert. - On dawał ludziom "wędkę". Mówił: chcesz być lepszy, masz szansę. Nie chcesz - twój wybór. Wielu tę wędkę brało. Bo w końcu, czy kara ma być zemstą, a więzienie miejscem, gdzie z alimenciarzy czy ludzi, którzy jechali po pijaku rowerem "produkuje się" recydywistów?
Inny były skazany mówi: - Iwan był konfidentem. Chciał uciec, bo bał się o własny tyłek. I umierając uciekł, niszcząc przy okazji porządnego człowieka.

Opinia publiczna żąda krwi

Kowalski nie jest jedynym, któremu zaszkodziła nagła śmierć gangstera. W takich przypadkach opinia publiczna zawsze żądała upuszczenia kadrowej krwi. Niektóre media w ubiegłym tygodniu licytowały - odejdzie minister, szef więziennictwa, któryś z dyrektorów?

Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa, przypomina dymisję ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego po samobójstwie Roberta Pazika.

- W tym przypadku minister Kwiatkowski nie mógł tolerować wydarzeń, do których doszło w placówce, gdzie za bezpieczeństwo odpowiedzialny był wicedyrektor. Chociaż sam mam też pewne zastrzeżenia do tej decyzji, zwłaszcza jeśli okaże się, że Zirajewski rzeczywiście próbował uciec, a w Gdańsku tę ucieczkę udaremniono.

Waldemar Kowalski usiłuje poukładać sobie świat po dymisji. Na razie odbiera dziesiątki telefonów i SMS-ów z głosami wsparcia całej Polski, w tym także od szefów innych zakładów karnych. Mówi, że jeśli już będzie musiał odejść, zrobi to z podniesioną głową.

Minister sprawiedliwości na razie nie zmienił decyzji.

- No cóż, nie znam procedur służbowych - twierdzi Iwona Bartólewska. - Ale uważam, że jeśli ostatnie decyzje doprowadzą do wyrzucenia Kowalskiego poza nawias systemu penitencjarnego, będzie to strata nie dla niego. Tylko dla systemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki