Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W XXI w. politycy, biznesmeni, a nawet agenci służb specjalnych odwiedzają... wróżbitów

Dorota Abramowicz
sxc.hu
Jeśli ktoś myśli, że minęły czasy, gdy władcy decydowali o rozpoczęciu bitwy na podstawie ułożenia wnętrzności barana, grubo się myli. Na początku XXI wieku politycy, biznesmeni i przedstawiciele tzw. służb nadal odwiedzają wróżbitów, pytając o najkorzystniejszy układ gwiazd albo o tajniki numerologii. O dziwnych związkach polityczno-ezoterycznych, z aniołami i fusami w tle, pisze Dorota Abramowicz

Po śmierci byłego wicepremiera Andrzeja Leppera śledczy znaleźli w jego warszawskim biurze kartki zawierające wydruki zaklęć magicznych na różne okazje, w tym także mających wpływ na wspomaganie urody i przypływ gotówki, oraz notatki o fazach Księżyca. Lepper nie był wyjątkiem...

W prasowych wywiadach coraz częściej wróżki i wróżbici wyraźnie mówią, że do ich klientów należą (bez podawania nazwisk) "politycy, prawnicy, prokuratorzy, przedsiębiorcy czy też żony polityków".
Wśród byłych i obecnych parlamentarzystów krążą nazwiska polityków, którzy mieli zasięgać porad u wróżbitów. Okazuje się jednak, że nie tylko polscy politycy, ale także tzw. służby korzystały z pomocy przedstawicieli ezo-biznesu.

Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego latem 2007 roku odwiedzili pewną znaną warszawską wróżkę. Pani, która na swojej stronie internetowej reklamuje się jako specjalistka "wróżka, runistka, parapsycholog", doradzająca w każdej dziedzinie życia - miłości, finansach czy zdrowiu, i pracująca z "Aniołami i Duchowymi Przewodnikami", miała udzielić agentom informacji na temat byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Na podstawie daty urodzenia byłego ministra wróżka ustaliła, że jest on osobą bardzo inteligentną, z rozległymi kontaktami zagranicznymi, na którą trzeba uważać.

Niemożliwe? A jednak...

Informację, że akcja "Wróżka" nie jest wymysłem żądnych sensacji dziennikarzy, potwierdził kilkanaście miesięcy temu sam Mariusz Kamiński, były szef CBA, w wywiadzie Moniki Olejnik w Radiu ZET.

- Tak, paradoksalnie była wizyta CBA u wróżki - przyznał polityk. - Wiem, że to brzmi absurdalnie i żartobliwie, natomiast my byliśmy poważnie zaniepokojeni, że Janusz Kaczmarek, szef MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, jest zwolennikiem numerologii - powiedział były szef CBA, twierdząc, iż agenci przedstawiali kobiecie współpracującej z aniołami ciągi cyfr, które się powtarzały w rozmowach telefonicznych ministra. - Bardzo tajemniczych rozmowach - podkreślał z naciskiem były szef CBA, nie dodając już, że skutkiem owej wizyty były działania operacyjne, przeprowadzane przez CBA za granicami kraju. Ostatecznie dzielni agenci przy pomocy wróżki ustalili, że Kaczmarek nie jest zwolennikiem numerologii.

- To była błazenada - twierdzi dziś Janusz Kaczmarek. - Instytucja państwowa zbiera informacje u wróżki na temat charakteru określonej osoby oraz pyta, co ta osoba będzie w najbliższym czasie robiła? I jeszcze za to płaci? Rozumiem jeszcze, gdy policja pyta jasnowidza o miejsce ukrycia zwłok, ale w tym przypadku doszło do kuriozalnej sytuacji.

Dzwonię do zaangażowanej przez CBA wróżki, by zapytać o pomoc udzielaną przez nią politykom i instytucjom publicznym. Nie odbiera telefonu, wysyłam e-maila. "Etyka zawodowa nie pozwala mi udzielać żadnych informacji na temat moich klientów" - odpowiada krótko współpracownica aniołów.

Jacek Dobrzyński, obecny rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego, mówi, że obecnie jego firma nie korzysta z tak niekonwencjonalnych metod. Nie słyszał także, by inne służby kontaktowały się z wróżbitami. - Takie instytucje jak policja na prośbę rodzin osób zaginionych zwracają się czasem do jasnowidzów, ale są to już zupełnie różne sprawy - podkreśla.

Ekspert wrzuca węża do beczki

Dlaczego, zamiast zwracać się o pomoc do analityków i ekspertów, osoby decydujące o losach innych ludzi szukają rady wróżbitów?

- To są psychologiczne atawizmy - tłumaczy prof. Hanna Brycz, psycholog społeczny. - Zamiast racjonalnego podejścia do rzeczywistości, analizowania argumentów za i przeciw, łatwiej się zdać na myślenie magiczne.

Tak było od wieków. Sumerowie już 3 tysiące lat p.n.e. zastosowali metodę, która miała pomóc przewidzieć przyszłość na podstawie lotu ptaków. W poszukiwaniu znaków dużą rolę odgrywały węże. Wrzucano kilka gadów do beczki wypełnionej wodą, a następnie obserwowano ich ruchy.

Wróżowie towarzyszyli władcom. Do Delf w Grecji ciągnęli królewscy wysłannicy, by zapytać Pytię, czy warto wszczynać wojnę. W Rzymie kapłani etruscy, haruspikowie, na podstawie wnętrzności zwierzęcych mieli ostrzec Cezara, że 15 marca 44 roku p.n.e. będzie dlań niepomyślny. Namówiony przez Brutusa Cezar postanowił jednak opuścić dom...

Później, chociaż religia chrześcijańska wyraźnie stawiała granicę między wiarą a wiarą we wróżby, wróżbici oficjalnie rezydowali na królewskich dworach. Z ich usług korzystali papieże, korzystał także Jan III Sobieski, który na podstawie daty objęcia polskiego tronu miał dokładnie opracowaną przepowiednię. Józefina, żona Napoleona, była z kolei klientką Marie Lenormand, która przepowiedziała kolejno rozwód cesarskiej pary i upadek Bonapartego.

To nie ja, to żona

Jeśli ktoś myśli, że wraz z nadejściem XX wieku nastąpił rozwód wróżbitów z politykami, to grubo się myli. Dwaj dyktatorzy, którzy wpłynęli na losy świata - Hitler i Stalin - nieraz się radzili przepowiadających przyszłość. Hitler fascynował się astrologią. Erik Jan Hanussen, nazwany prorokiem Hitlera, towarzyszył mu do swojej tajemniczej śmierci w 1933 roku. Z kolei Stalin korzystał z przepowiedni polskiego Żyda Wolfa Messinga, który po wybuchu II wojny światowej uciekł do Związku Radzieckiego. Tam kontaktowali się z nim także inni radzieccy politycy i szefowie NKWD.

Nawet w stosunkowo niedawnej przeszłości, w latach 80. XX wieku, świat obiegła informacja o dziwnych i ponoć bardzo silnych związkach przywódcy mocarstwa z astrologią. Ronald Reagan zatrudniał znanych astrologów Sydneya Omarra i Joan Quigley. Ta ostatnia zdobyła u prezydenta USA poważanie po tym, jak przewidziała zamach w 1981 roku. Od tej pory nawet podpisywanie ważnych umów, nie mówiąc już o godzinach startów i lądowań Air Force One, nie odbywało się bez konsultacji z Joan.

Joan Quigley jest przekonana, że to ona wpłynęła na relacje Reagana z Michaiłem Gorbaczowem. W biografii "What Does Joan Say?" wspomina: "Powiedziałam Nancy, że chemia między prezydentem i Gorbaczowem jest potencjalnie bardzo dobra i przyniesie efekt, jeśli Ronnie odstąpi od swojej idei, że Rosja jest imperium zła i na konferencji w Genewie wystąpi w sposób pojednawczy". Bez zbytniej skromności Quigley pisze o swoich związkach z Reaganem: "Nigdy od czasów Imperium Rzymskiego i nigdy wcześniej w historii Stanów Zjednoczonych astrolog nie odgrywał tak istotnej roli."

Ujawnienie roli Quigley w Białym Domu wywołało skandal, ale Ronald Reagan zrzucił winę na kontakty z astrolożką na... żonę.
Historycy wspominają także o bliskim związku innego prezydenta z wróżką. Chodzi o francuskiego prezydenta Francois Mitterranda, który miał się bardzo dobrze znać z urodzoną w Algierze, wyjątkowo ładną astrolożką i jasnowidzką Elisabeth Teissier.

Polityk puka do jasnowidza

Wróćmy do polskich realiów. Andrzej Lepper często odwiedzał w Człuchowie najsłynniejszego polskiego jasnowidza, otwarcie mówił o tych spotkaniach.

- Było u mnie trochę tych polityków - mówi Krzysztof Jackowski. - Niektórzy tylko jeden raz, inni dwa lub trzy razy. Nazwisk nie podam, może sobie tego nie życzą. Zresztą ja nie służę politykom, przede wszystkim szukam ludzi zaginionych. A te wizyty polityków u wróżek, astrologów radzę potraktować raczej jako formę psychoterapii.

Jackowski przyznaje, że najczęściej odwiedzał go Lepper. Poznali się w 2000 roku, gdy Maria Zmarz-Koczanowicz kręciła film "Jasnowidz". Na premierę zaprosiła Leppera i rzecznika AWS Piotra Żaka.

- Miałem im powiedzieć o przyszłości - wspomina jasnowidz. - Szef Samoobrony usłyszał, że osiągnie sukces w wyborach do Sejmu, podałem nawet, ile procent głosów zdobędzie. Przepowiedziałem też, że jego partia po upływie półtorej kadencji odejdzie z parlamentu, a potem, że nastąpi "śmierć" Samoobrony. Przyznam, że nie myślałem wówczas, iż słowo "śmierć" może także dotyczyć samego Leppera.

Czy prócz polityków, do drzwi człuchowskiego mieszkania jasnowidza pukali także przedstawiciele instytucji państwowych i służb specjalnych?

- Przede wszystkim była to policja, bo głównie zajmuję się poszukiwaniem zaginionych i zmarłych - twierdzi Jackowski. - Chociaż zdarzały się też dziwne wizyty. Kiedy od 2007 roku w prasie i internecie zaczęły się pojawiać moje wypowiedzi, że przewiduję w połowie września 2008 roku początek światowego kryzysu i upadek banków, odwiedzili mnie - prawdopodobnie - agenci Mossadu.

Najpierw zapowiedziano, że z Warszawy przyjedzie do Człuchowa dwójka studiujących w Polsce Izraelczyków, którzy chcą nakręcić film o jasnowidzu. Pojawiła się para nieznająca ni w ząb polskiego. - On mnie zagadywał, ona na 20 minut zamknęła się w toalecie - wspomina Jackowski.

- Potem wyjechali, przysłali podziękowania za gościnę i informację, że filmu jednak nie będzie. Krótko po tym wyprowadziłem się z mieszkania. I wtedy znów zadzwonił telefon. Nieznana pani, przedstawiająca się jako mieszkająca w Izraelu Polka, zapytała, czy znów przyjmę studentów, bo zmienili zdanie. Na koniec rozmowy rzuciła: - Słyszałam, że pan się przeprowadził. Zdziwiłem się - skąd u licha, mieszkając tak daleko, mogła wiedzieć o niedawnej przeprowadzce w małym, pomorskim miasteczku?

Para przyjechała samochodem na krakowskich numerach rejestracyjnych. Wręczyli jasnowidzowi torebkę izraelskich oliwek, mężczyzna nawiązał konwersację, kobieta udała się na 10 minut do toalety. Następnie pożegnali się i już nie wrócili.
- Oczywiście, że obejrzałem dokładnie toaletę - mówi Jackowski. - Nic nie znalazłem.

Nikt się nie przyzna

W ostatnich latach branża ezoteryczna w Polsce odnosi coraz większe sukcesy. Jak grzyby po deszczu mnożą się telewizyjne występy wróżek i wróżów, którzy na żywo odpowiadają dzwoniącym do studia telewidzom. Przekłada się to także na ruch w prywatnych gabinetach. Tygodnik "Przegląd" obliczył niedawno, że branża wróżbiarska w Polsce może zarabiać rocznie nawet do 2 mld zł, a przepowiednie stawia rodakom aż 15 tys. firm. Niektórzy wiążą ten ezoteryczny boom z kryzysem i brakiem poczucia bezpieczeństwa Polaków.

Oficjalnie polscy parlamentarzyści nie chwalą się wizytami u wróżek. Dorota Arciszewska twierdzi, że zbyt twardo stąpa po ziemi, by liczyć na przepowiednie.
Iwona Guzowska mówi, że to absurd i wstydziłaby się takiej wizyty.

- Sam nie chodzę, ale mam kolegów biznesmenów, którzy to robią - mówi Jerzy Borowczak. - Nie potępiam ich, czasami ludzie potrzebują tego rodzaju wsparcia. Zresztą człowiekowi od wieków towarzyszyły przesądy, trzeba być wyrozumiałym. Kiedyś szedłem z kolegą związkowcem na zebranie i nagle ptak narobił mu na głowę. Kolega powiedział, że to od lat przynosi mu pecha - matury nie zdał po takim wydarzeniu, potem policja go zatrzymała, miał też inne nieprzyjemności. Woli więc bezpiecznie odczekać w czterech ścianach. Odwrócił się i poszedł do domu, opuszczając ważne spotkanie.

- Wiara w przesądy pozwala na rozproszenie odpowiedzialności - wyjaśnia profesor Hanna Brycz. - Ten mechanizm pozwala na podświadome przerzucenie tejże odpowiedzialności na siły wyższe. Oznacza to mniejszą skuteczność. Szczerze mówiąc, pociąg polityków do wróżek i astrologów nieco mnie przeraża. Jest coś takiego jak samospełniające się proroctwo. Jeśli uwierzysz, gdy ktoś przepowie ci wypadek, chorobę, niepowodzenie na egzaminie, to podświadomie robisz wszystko, by ta przepowiednia się spełniła.

Jolanta Banach, była wiceminister gospodarki, obecna radna SLD w Gdańsku, twierdzi, że kobiety związane z polityką podchodziły bardziej na luzie do wróżbiarstwa.

- Panie przyznawały się do wizyt, dotyczących spraw czysto prywatnych - twierdzi Jolanta Banach. - Mówiły o tym między innymi Aleksandra Jakubowska i Danuta Waniek, ale w takiej niezobowiązującej formie, nie na serio. Inaczej było z panami, którym wyraźnie brakowało dystansu. Oni nigdy wprost tego nie potwierdzali. Padały jednak konkretne nazwiska. W Sejmie plotkowano między innymi o Józefie Oleksym, Jerzym Wenderlichu i Janie Marii Rokicie. Podkreślam, że mówię jedynie o plotkach.

Politolog dr Jarosław Och mówi bez ogródek: - Wolę, by politycy podejmowali decyzje na podstawie opinii ekspertów, statystyki i trendów, by się opierali na wiedzy i doświadczeniu, a nie na przesądach. Nie żyjemy w średniowieczu i nie chcę, by o losach ważnej ustawy lub o budżecie decydował czarny kot, który przebiegnie komuś drogę.
Kot kotem, ale co ze szklaną kulą?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki