Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tej kampanii zdecydowały emocje czy treść?

Marcin Mindykowski
Wysoka frekwencja w Sopocie jest skutkiem wyrazistej i głośnej na całą Polskę kampanii
Wysoka frekwencja w Sopocie jest skutkiem wyrazistej i głośnej na całą Polskę kampanii Grzegorz Pachla
O tym, jakie strategie przed drugą turą przyjęli obaj kandydaci na prezydenta Sopotu i jakie emocje nimi targały, najlepiej świadczą dwa obrazki z ostatniego tygodnia.

***
Na wywiad z Jackiem Karnowskim umawiamy się we wtorek. W środę mamy dograć tylko kwestie, których nie zdążymy poruszyć pierwszego dnia. Kiedy jednak stawiam się nazajutrz do Urzędu Miasta, słyszę: - Nagrywamy od nowa. Mam już dość słuchania, że ten stary Jacek był lepszy od tego dzisiejszego. Non possumus. To boli, ale czas powiedzieć, dlaczego zakończyłem współpracę z Wojtkiem.
***
We wtorek do sztabu wyborczego Wojciecha Fułka wpada zziajany człowiek. - Znowu zerwali mi z dachu banner wyborczy! Trzeba zawiadomić policję! - krzyczy. - Daj spokój, nie warto - uspokaja Fułek, wprowadzając tym w wyraźną konsternację swoich sztabowców.
***
Z jednej strony Jacek Karnowski - wyraźnie zaskoczony dobrym wynikiem swojego rywala, którego wcześniej zlekceważył. Ciągle zmienia więc strategię - raz przekonuje do swojego pozytywnego programu, po to, by za chwilę dezawuować Fułka, wytykając mu brak kompetencji i wieszcząc pod jego rządami zahamowanie rozwoju Sopotu.

Z drugiej strony Wojciech Fułek - przekonany o tym, że jest faworytem drugiej tury, a czas i pojednawczy wizerunek działają na jego korzyść. Dlatego jak ognia unika debat i bezpośrednich starć ze swoim rywalem. On i jego sztab wolą za to szkodzić Karnowskiemu w inny sposób - sugerując manipulacje liczbą wyborców czy wykorzystywanie przewagi, jaką daje aparat urzędniczy, do prowadzenia kampanii.

Karnowski wylicza, ile razy Fułek okazał mu się nielojalny. - Proponował nawet mojej żonie kandydowanie z jego listy na radną. To była próba wchodzenia w rodzinę - żali się prezydent.
- Nie będę zniżał się do poziomu magla - odparowuje na zarzuty Fułek. Ale po chwili dodaje: - Nie jest tajemnicą, że Małgorzata Karnowska od dawna nie mieszka już ze swoim mężem. Złożyłem jej taką propozycję, kiedy Karnowski obiecywał, że odejdzie z samorządu. Odmówiła i na tym sprawa się skończyła.

Obaj kandydaci w kampanii odwiedzili tysiące mieszkań.
- Niedawno Karnowski mówił, że nie będzie ludziom "zawracał gitary". Pytanie, czy nabrał chęci do rozmowy, czy zobaczył w tym skuteczne narzędzie wyborcze - ironizuje Fułek.
Karnowski odpowiada na to, że zawsze organizował konsultacje społeczne, a to jego rywal "odkrył" spotkania z mieszkańcami dopiero w kampanii. Wcześniej unikał rozmów z sopocianami.

Ostatnie dni kampanii to także ofensywa poparcia dla Karnowskiego, głównie ze strony PO. Wsparli go m.in. Jan Kozłowski, Aleksander Hall, Władysław Bartoszewski i Jerzy Buzek. O reelekcję prezydenta walczył nawet wcześniej z nim skonfliktowany Sławomir Nowak. Donald Tusk powiedział, że wolałby żyć w mieście rządzonym przez Karnowskiego, a Fułek to "bardziej poeta niż prezydent" i ma kłopoty z podejmowaniem decyzji.
Co na to Fułek? - Niech osoby, które oglądają Sopot raz do roku zza szyb limuzyn, nie narzucają sopocianom decyzji - ucina.

O ostatecznym wyniku mogli zdecydować wyborcy, którzy w pierwszej turze w liczbie 2216 głosów poparli kandydata PiS Piotra Melera. I choć sopocki PiS nie wskazał wyraźnie wyborcom lepszego kandydata, jako sukcesora tych głosów wymienia się raczej Fułka. Premier komentował to słowami, że zza pleców Fułka "wygląda Jacek Kurski".
- Nie przenośmy podziałów partyjnych z Warszawy na nasze samorządowe podwórko. Partie dzielą, a ja chcę łączyć - powtarza jednak jak mantrę Fułek.
Ruch wobec wyborców PiS wykonał za to... Karnowski. - Niech wyborcy porównają programy. Jako konserwatywny liberał jestem na pewno bardziej na prawo od lewicowo-libertyńskiego Fułka - przekonuje.

Obaj kandydaci posądzali też siebie o brudną kampanię. Fułek miał ją prowadzić na łamach gazety "Riviera", z którą Karnowski wygrał w trybie wyborczym proces. - Oniemiałem, kiedy przeczytałem felieton Fułka porównujący mnie do cesarza, którego pożera władza - mówi prezydent.
Fułek zarzucał natomiast Karnowskiemu, że w kampanii wykorzystywał swój urząd. - W ostatnich dniach obserwowaliśmy festiwal obietnic. Ciągle dowiaduję się, że rzeczy, które przez 12 lat były nie do załatwienia, nagle nie są problemem: przydzielane są lokale, wydawane zgody na rozbudowę...

Ryszard Kajkowski ze sztabu Fułka wyraził opinię, że o wyniku tej kampanii zdecydują emocje, a nie treść. To samo chyba może mówić Jacek Karnowski. On codziennie od zakończenia pierwszej tury apelował do swojego rywala o udział w debatach, zarzucając mu brak programu.

Kandydatom trudno było się odróżnić, więc sięgali po emocje
Rozmowa z dr Magdaleną Żemojtel-Piotrowską z Zakładu Psychologii Społecznej UG
Dlaczego wyborami w Sopocie emocjonuje się nie tylko Trójmiasto, ale cały kraj?

Zaważył tu na pewno fakt, że Sopot jest miastem specyficznym: rozpoznawalnym, bogatym, przodującym w rankingach. Poza tym niezwykle medialna była różnica między kandydatami - tylko o 20 głosów. To wynik z bardzo słabym wskazaniem, wręcz idealny remis. Wreszcie, nie bez znaczenia był fakt, że to walka bratobójcza, że kandyduje przeciwko sobie dwóch byłych kolegów.

Jaką rolę odegrało poparcie ważnych osób, głównie z PO, jakie na końcówce kampanii otrzymał Jacek Karnowski?

Poparcie partyjnych polityków z Warszawy równie dobrze mogło okazać się nieskuteczne. Cała kampania samorządowa była przecież prowadzona przez PO pod hasłem ucieczki od polityki. Ukrywano przynależność partyjną i chciano pokazać, że to są wybory innego szczebla, w których ważne są sprawy bliskie mieszkańcom. Z drugiej strony była to pewnie próba odróżnienia się kandydatów. Obaj długo przecież ze sobą współpracowali, mają podobne poglądy i pomysły na zarządzanie miastem. Różnią się za to zapleczem politycznym - i chcieli to pokazać. Z tego samego powodu uciekali się do brudnej kampanii. Walka toczyła się o wyborców niezdecydowanych, którzy kierują się sympatią do kandydatów. I to do nich miały trafić zabiegi marketingowe związane z uczciwością i moralnością rywali.

O wyniku mogli zdecydować wyborcy, którzy w pierwszej turze poparli kandydata PiS. Jak zachował się ten elektorat, skoro nie doszło do bezpośredniego wskazania?

Przede wszystkim myślę, że ta grupa poszła na wybory - tak wyrazista kampania sprzyja wysokiej frekwencji. Brak poparcia PiS dobrze wpisał się zaś w całą kampanię, bo mieszkańcy Sopotu mogli być zmęczeni polityką warszawską. Takie poparcie rozdrażniłoby wyborców niezdecydowanych, którzy mogli chcieć poprzeć Fułka, ale którym niekoniecznie odpowiada program PiS. Niezdecydowani wyborcy często głosują przeciwko komuś. Postawa PO i brak rozstrzygnięcia afery sopockiej mogły sprawić, że głosowali na Fułka.

O ostatecznym wyniku zdecydowały emocje czy treść?

Emocje. Treść jest oczywiście ważna - tym bardziej że mieszkańcy Sopotu są obywatelscy, zaangażowani w oddolne inicjatywy i zainteresowani polityką. Kiedy jednak trudno znaleźć faktyczne różnice między bardzo podobnymi do siebie wizjami miasta, ludzie opierają swój wybór na emocjach, jakie budzą w nich kandydaci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki