Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sprawie plagi Bałtyku, jaką znów stają się dziś foki [POLEMIKA]

Wawrzyniec Wawrzyniak, Izabella Dunin-Kwinta, Stefan Richert
Taki bywa dziś efekt rybackiego trudu. Zamiast złowionych łososi, rybacy przywieźli do portu tylko ich łby. Resztę pożarły foki. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, rybacy nie mogą się od takich szkód ubezpieczyć.
Taki bywa dziś efekt rybackiego trudu. Zamiast złowionych łososi, rybacy przywieźli do portu tylko ich łby. Resztę pożarły foki. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, rybacy nie mogą się od takich szkód ubezpieczyć. TTM
Z zainteresowaniem i niepokojem czytaliśmy artykuł PP. Michała Bała i Moniki Doroty Selin p.t: „MORSKA PRZYRODA NASZYM WSPÓLNYM DOBREM” opublikowany w Dzienniku Bałtyckim z 23 grudnia 2016 roku. Przyczyny naszego niepokoju prezentujemy poniżej.

Wymieniony artykuł nie jest – jakby można wnioskować z tytułu – apelem o prawa człowieka do dóbr Przyrody. Przeciwnie. To tekst wymierzony przeciwko człowiekowi i jego działalności. Bo jak inaczej interpretować stwierdzenia: „Docelowym rozwiązaniem powinno być wprowadzenie do użycia odpowiednio zmodyfikowanych i uprzednio przetestowanych (pod kątem skuteczności ochrony ssaków morskich poprzez zmniejszenie przyłowów oraz efektywności połowów) narzędzi połowowych” (5 szpalta, 25 wiersz od góry).

Podpowiadamy: najprostszą drogą do tego celu byłaby całkowita likwidacja rybołówstwa. I zwracamy uwagę, że instytuty naukowe na całym świecie pracują nad metodami zwiększenia (a nie zmniejszenia) efektywności pracy ludzi –nie tylko w rybołówstwie.
Autorzy sugerują, że foki pełnią dobrotliwą funkcję ekologiczną, eliminując z populacji osobniki słabe i chore. Funkcję taką pełnią wszystkie drapieżniki. Ale ekologiczne skutki działalności fok na Bałtyku są dużo groźniejsze.

Wiadomo, że w średniowieczu w rzekach wpadających do południowo-wschodniego Bałtyku żyło bardzo dużo łososi. Wiarygodnie świadczy o tym dokument, w którym służba leśna w ordynacji Zamoyskich domaga się, aby nie karmiono ich łososiem częściej niż dwa razy w tygodniu. Podobne żądanie (łosoś na stole nie częściej niż dwa razy na tydzień) wysuwała służba i knechci w dorzeczu Dźwiny Zachodniej. Aby powstały takie dokumenty, musiało być naprawdę dużo łososi.

Liczebność ich sukcesywnie spadała i już w XIX wieku, dla utrzymania populacji, pojawiła się potrzeba zarybiań, które rozpoczęto w Wiśle w 1879 roku.

Co spowodowało taką katastrofę zasobów? Jedna z hipotez mówi, że przyczyną tego były bałtyckie foki.

Łososie jako ryby dwuśrodowiskowe do 2 lat przebywają w rzekach, w których się wykluły. Następnie spływają do Bałtyku jako tzw. ,,smolty’’. W Bałtyku intensywnie żerują i szybko rosną. Po 2–3 latach dojrzewają do rozrodu i wracają na tarło do rzek (zawsze tych samych, z których wypłynęły). Każdy łosoś musi więc przynajmniej dwukrotnie przepłynąć przez ujście jakiejś rzeki. W ujściach rzek zwiększa się ich zagęszczenie, a że dno jest tu zwykle wypłycone, wędrowcy są łatwym łupem dla wszystkich drapieżników. Stąd w ujściach rzek obserwuje się koncentracje drapieżników.

Najgroźniejszymi drapieżnikami dla łososi były i są foki. Atakują one w obu momentach przechodzenia ryb przez ujście, pożerając zarówno młodociane smolty dążące po rozrodzie na żerowisko, jak też dojrzałe tarlaki wędrujące do rzek na rozród.

Foki żyją w Bałtyku od dawna

Wiemy już, że foki bytują w Bałtyku od dawna. Badania archeologiczne w Rzucewie nad Zatoką Gdańską wykazały, że polowano na nie już ponad 1000 lat temu. Trwało to do połowy XX wieku. Ich mordercze działanie w stosunku do łososi trwało więc długo.
Wiemy też, że ich penetracja nie ogranicza się do samego ujścia.

W pogoni za łososiem niektóre z nich wchodzą w górę rzeki (znana jest współczesna obserwacja foki w okolicach Włocławka). Przez stulecia, rok po roku, dzień po dniu, niczym nieograniczone, mogły skutecznie zniszczyć ogromne zasoby wędrujących łososi, aż do stanu, kiedy tylko sztuczne zarybianie podtrzymywało istnienie gatunków w naszych wodach.

Jednym z pierwszych zaleceń Międzynarodowej Rady Badań Morza – ICES (najstarszej na świecie międzynarodowej organizacji badawczej, powstałej w 1902 roku) było zalecenie redukcji populacji fok w Bałtyku, które stały się tu plagą. W 1910 roku powołano Komisję, której zadaniem było uzgodnienie programu zwalczania tych ssaków, uznanych za szkodniki morskie. Jej rezultatem było premiowanie każdej zabitej foki w kilku państwach.

W Polsce, pod której brzegi foki podpływały okresowo, czyniąc straty w rybołówstwie, opracowano nowy sposób obrony przed nimi. W 1912 roku rybak Paweł Budzisz z Kuźnicy na Helu skonstruował sieć, która chwytała foki szukające ryb. Przy jej pomocy łowiono foki w Zatoce Puckiej w pobliżu Helu. Po I wojnie światowej Urząd Rybacki w Gdyni wypłacał premie za zabicie foki. Ilości zgłaszanych były niewielkie (po kilka sztuk rocznie).

Głównym powodem dążeń do zmniejszenia populacji fok w Morzu Bałtyckim były szkody w rybołówstwie (wyjadanie przez foki ryb złowionych przez rybaków oraz niszczenie kosztownego sprzętu połowowego). Nie mniej ważna była konkurencja pokarmowa między fokami a człowiekiem.

Liczbę fok z początkiem XX wieku oszacowano tu na ok. 50 000 sztuk. Przyjmując, że dorosła foka zjada rocznie ok. 2 ton ryb, oceniono, że foki w tamtych latach pożerały blisko połowę tego, co łowiły wszystkie państwa bałtyckie.

Po II wojnie światowej liczba fok w Bałtyku była niższa i miała tendencję spadkową. Pogorszenie tego stanu spowodowało, że w latach 70. i 80. zdecydowano o potrzebie ochrony fok na Bałtyku.

Ochrona gatunkowa nierzadko jest konieczna dla zachowania bioróżnorodności ekosystemu. Przed jej podjęciem należy jednak przeprowadzić sumienną analizę:

  1. Roli chronionego gatunku w ekosystemie;
  2. Skutków powiększenia się jego liczebności dla ekosystemu;
  3. Granicy, do jakiej wolno zwiększać liczebność chronionego gatunku, aby nie zachwiała się równowaga środowiska.

Dla fok zaniechano takich analiz. W ustaleniach zaleceń ochronnych przyjęto zasadę „foka über alles”. Skutki tego zaniechania dla bioróżnorodności Bałtyku są fatalne.

Redukcja populacji fok

Na początku XX wieku Międzynarodowa Rada Badań Morza uznała, że jest ich za dużo i zaleciła redukcję populacji, ze względu na szkody w rybołówstwie i konkurencje pokarmową z człowiekiem.

Dziś żadna z tych przyczyn nie utraciła aktualności, ale pojawiły się dwie nowe.

Pierwsza z nich wynika z przesłanek ekologicznych. Zrównoważona ochrona gatunkowa musi uwzględniać potrzeby wszystkich organizmów tworzących ekosystem. Obecny sposób ochrony fok, dający im nadrzędność w stosunku do wszystkiego, co żyje, zagraża biologicznie wędrownym gatunkom ryb dwuśrodowiskowych , tj. łososiom i trociom. Jest dla nich zabójczy. Niczym niepłoszone foki skupiają się w ujściach rzek i bezkarnie polują, zarówno na ryby młodociane (smolty), które po rozrodzie próbują przedostać się do morza, jak też na ryby dorosłe, które próbują wrócić do rzek na rozród.

Efekt tego dobrze ilustruje tabela 1, w której zestawiono wielkości połowów łososi i troci Spółdzielni „Troć” w Tczewie, która łowi w ujściu Wisły.

Jak widać, w krótkim czasie zarówno połowy łososi, jak i troci spadły niemal do zera. A z ujścia Wisły przez lata pochodził główny materiał zarybieniowy łososi i troci, wykorzystywany do podtrzymywania gatunku. Tu odławiano wstępujące do Wisły tarlaki tych ryb, tu je przetrzymywano do osiągnięcia dojrzałości płciowej, sztucznie wycierano, a uzyskaną ikrę zapładniano i przekazywano do wylęgarni.

TABELA 1. Połowy łososi i troci w ujściu Wisły w latach 2007–2016

Na podstawie danych połowowych Spółdzielni Rybołówstwa i Przetwórstwa „Troć” w Tczewie.

Od kilku lat nie ma już takiej możliwości,. Od kilku lat połowy w ujściu Wisły uniemożliwiają rybakom foki.

W ujściu Wisły od dawna stosowana była lokalna technika połowu, polegająca na tym, że pionowo rozciągnięta siatka spławiana była z prądem rzeki. Każdej siatce towarzyszył w łodzi rybak, który obserwował sieć oraz ewentualny połów i wybierał siatkę ze złowionymi rybami do łodzi. Od kilku lat siatkom towarzyszą także foki, które rzucają się na każdą złowioną rybę zanim dotrze do niej rybak. Foki są zuchwałe, a rybacy bezradni, bo ochrona gatunkowa fok nie pozwala ich płoszyć ani straszyć. Polskim rybakom nie wolno strzelać do nich choćby z procy. Dla porównania rybak szwedzki, ostrą amunicją może strzelać do foki, która zbliży się do jego sieci na odległość mniejszą niż 200 m.

Pozwólmy naszym rybakom bronić się przed fokami

Foki w ujściu Wisły gromadzą się. Jest ich coraz więcej. Na wschód od prawego brzegu jest łacha, na której foki chętnie się wylegują. Niegdyś widywano ich tam po kilka. Dziś liczba osobników zbliża się do 300 (wg ostatnich oszacowań – 274 szt.). Z obserwacji rybaków wynika, że w wodzie jest ich jeszcze więcej („po sterczących z wody głowach można by przejść na drugi brzeg suchą nogą” –informacja ustna od prezesa Spółdzielni „Troć”w Tczewie). Od niedawna foki pojawiły się w Zatoce Pomorskiej.
Udział fok w zmniejszeniu bałtyckiej populacji łososi nie budzi wątpliwości i nie jest sprawą lokalną. To problem w skali makro. Ogólne połowy tych ryb na Bałtyku spadły ostatnio o 17%. Według Grupy Roboczej ICES ds. Szacowania Łososi i Troci Bałtyckich (ICES WGBAST Report 2016) obserwuje się wzrost szkodliwego udziału fok w rybołówstwie łososiowym.

Jeżeli celem ochrony Przyrody jest zachowanie bioróżnorodności środowisk – to w tej chwili ochrona gatunkowa foki w Bałtyku zagraża tej bioróżnorodności. Przynajmniej w obecnej formie tej ochrony, tj. przy zasadzie „foka über alles”, a więc bez uwzględniania potrzeb innych gatunków. Obecnie foki niszczą skutecznie liczebność ryb wędrownych, w tym tak cennych, jak łososie i trocie, bo wyhodowany z trudem i kosztowny materiał zarybieniowy, zamiast służyć do podtrzymywania populacji tych najcenniejszych ryb –ginie jako karma w pyskach fok. Jest to poważny problem ekologiczny, zagrażający bioróżnorodności akwenu.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt ograniczenia ochrony fok w Bałtyku. Są to względy sanitarne. Badania naukowe niedawnych lat wykazały, że foki bałtyckie są nosicielami pasożytów, które są niebezpieczne dla człowieka. Pasożyty te w cyklu życiowym zmieniają żywiciela. Jeśli ich jajeczka znajdą się w wodzie, to pierwszym ich żywicielem są skorupiaki, następnym ryby, a ostatnim musi być ssak. Może nim być foka lub człowiek. Dopiero w ssaku powstają jajeczka, które z kałem dostają się do środowiska i wchodzą w następny cykl życiowy. Im mniej fok –tym mniej czynnych ognisk wprowadzania pasożytów do Bałtyku.

CHRONIĄC PRZYRODĘ - CHROŃMY TAKŻE LUDZI! ONI SĄ TAKŻE SKŁADOWĄ CZĄSTKA PRZYRODY!

Prof. dr hab. Wawrzyniec Wawrzyniak
Prof. dr hab. Izabella Dunin-Kwinta
Dr inż. Stefan Richert

Czytaj również: Foka w Pucku coraz bliżej ludzi | WIDEO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki