Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W słodko-gorzkim sosie

Jarosław Zalesiński
Czekałem na kolejną powieść Daniela Odiji długo i niecierpliwie. "Szklana huta", zbiór jego opowiadań, wydany po świetnym "Tartaku", była, jak sądziłem, czymś na tymczasem. Zresztą sam pisarz deklarował przy okazji wydania "Szklanej huty", że tak naprawdę pracuje nad czymś o wiele poważniejszym, nad powieścią, w której echem miała się odzywać "Boska komedia" Dantego.

Powieść "Niech to nie będzie sen", jaka świeżo ukazała się w księgarniach, z poematem Dantego nie ma jednak nic wspólnego. To próba powrotu do krainy znanej nam już z "Tartaku". Próba niestety nieudana.

Siła "Tartaku" polegała, najkrócej mówiąc, na połączeniu naturalistycznych, brutalnych opisów życia zamkniętej wiejskiej społeczności z takim samym widzeniem ludzkiego życia w całości. Świat tej powieści był teatrem, w którym najpewniej nie ma żadnego reżysera, dlatego wszystko dzieje się pod dyktando tego, co w człowieku najgorsze - egoizmu, chciwości, zła.

Odija, opisując życie popegeerowskiej wioski gdzieś na północy Polski, świetnie uchwycił ducha polskich przemian pionierskich lat kapitalizmu. Ale było też w tej książce o wiele więcej - odczucie, że zło ma swój początek gdzie indziej, ponad społecznymi problemami. Przydrożna święta figurka z urwaną przez kogoś głową była symbolem tego odczucia, że niebo nad nami jest być może puste i rządzimy się tu sami, jak umiemy, czyli jak najgorzej.

W "Niech to nie będzie sen" zamiast figurki mamy przydrożny krzyż, pod który nawet odlewa się jeden za zapijaczonych bohaterów książki. Ale owo odczucie, że świat, w jakim przyszło nam żyć, jest okrutny, gdzieś wyparowało. Odija próbuje łączyć swoje naturalistyczne, brutalne opisy z całkiem inną, dość w gruncie rzeczy sentymentalną, filozofią. Brzmi to niestety fałszywie.

Ot, weźmy dla przykładu dialog jego bohaterów, mocno już ubzdryngolonych zwalającym z nóg słynnym sołtysowym bimbrem. "- Wątroba mi pierdolnęła" - wykrzykuje raptem, po spożyciu dużej dawki bimbru, niejaki Piechnal. "- Jeśli umierasz, nie bądź taki zachłanny - rzekł sołtys. - Powietrze potrzebne jest dla wszystkich".

W książce stanowczo zbyt wiele jest podobnego sołtysowego filozofowania, podniośle wygłaszanych banałów. "Życie płynie nieprzerwanie, czy bierzemy w nim udział, czy nie" - odkrywamy razem z głównym bohaterem. "Nawet najsilniejsze marzenie upada wobec nachalnej rzeczywistości" - przygnębiamy się razem z nim.
"Często ludzkie życzenia kruszy odgórny wyrok, a chaos zwycięża kolej rzeczy" - docieramy do dna. Problem nie w tym nawet, że nie jesteśmy pewni, czy w tym zdaniu chaos bierze górę nad koleją rzeczy, czy dzieje się odwrotnie. Problem tkwi w podawaniu tych mądrości w niedobrym, słodko-gorzkim sosie.

Wzięło się to, jak myślę, z pomysłu Odiji na głównego bohatera - przeżywającego niemoc twórczą pisarza, który w letniskowym domku na wsi wraca pamięcią do traum całego swego życia. A traumy te to odejście konsumpcyjnej żony do bardziej męskiego mężczyzny, śmierć brata i rodziców, daleka obojętność dzieci.

Czas spędzony przez Adama Nowaka na wsi to czas, w którym, sięgając jeszcze raz po kwiecistości Odiji, "niektóre rany otwierają się jak kobiety na miłość, ale wykwita z nich ból, nie zachęta". Nowak zanurza się cały w bolesności własnych wspomnień, ociera w tym niemal o chorobę psychiczną. Po tej kąpieli wypływa jednak na powierzchnię oczyszczony i uwolniony. "Odnalazł spokój, z którego powstał".

Cóż, dobrze może rozumiem ten życiowy moment, w jakim znalazł się bohater książki Odiji. To "wiek męski, wiek klęski", czas, w który wchodzimy, gdy dociera do nas prawda o naszym, zawsze niestety ujemnym, rachunku własnego życia. To wtedy, panowie, kiedy lecą nam zakola, życiowy projekt rozsypuje się i, co najgorsze, odchodzą od nas kobiety.

Gorzej z moim zrozumieniem dla terapii, jaką na tę nieuchronną przypadłość zaleca swym czytelnikom słupski pisarz. Rozpłynięcie się tych bolesnych prawd w długiej, meandrycznej, wspomnieniowej opowieści nie daje efektu oczyszczenia, tylko znużenia.

"Niech to nie będzie sen" nie zachwiało moją wiarą w literacki pazur Odiji. Są tu obrazy i sceny bardzo mocne, prawdziwe, piękne. Te kawałki prawdziwej prozy pływają jednak w owym słodko-gorzkim sosie, psującym ich smak.
Czekam więc dalej na powieść Odiji na miarę "Tartaku". Co mówię - na książkę jeszcze lepszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki