Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W setną rocznicę urodzin Mariana Kołodzieja - legendy polskiej scenografii

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Tadeusz Link, ze zbiorów MN w Gdańsku
Jego prace to były arcydzieła. W każdym pięknym kostiumie, zaprojektowanym przez Mariana Kołodzieja, wszystko było precyzyjnie na swoim miejscu, każdy guziczek, pętelka. Był człowiekiem cichym i spokojnym, chociaż czasami wybuchał, ale tylko wtedy, gdy miał rację. Znany był z tytanicznej, wręcz mrówczej pracowitości. Nie tylko szkicował projekt, ale często wspólnie z innymi (dbając o każdy szczegół) wykańczał.

- Pamiętam go jako scenografa teatru, którego już dzisiaj nie ma. Teatru z czasów, kiedy dekoracje robiło się ręcznie, malowało tła i zastawki, nie było żadnych przezroczy, ani animacji - mówi Władysław Zawistowski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego, niegdyś wieloletni kierownik literacki Teatru Wybrzeże. - Oczywiście, byli w teatrze rzemieślnicy, którzy projekt wcielali w życie, tak jak dziewiętnastowieczni dekoratorzy.

Ale Marian Kołodziej często nie miał do nich zaufania. Pamiętam takie chwile, kiedy na dzień czy dwa przed premierą wściekły, zły, wchodził na rusztowanie i sam zaczynał malować. Brał pędzel i poprawiał pracę rzemieślników, samemu tworząc misterne tła czy konstrukcje, z których słynął, zwłaszcza te z lat ‘70. Mają one zazwyczaj strukturę wertykalną, która zawsze idzie do góry, w stronę jakiegoś sacrum i bardzo często ta konstrukcja, którą widzimy po odsłonięciu kurtyny ma w gruncie rzeczy odniesienia sakralne, przywodząc na myśl coś w rodzaju świątyni, ołtarza, stosu ofiarnego. Tak jak późniejsze ołtarze papieskie. Ten wyraźny podział na to co przyziemne, niskie, ludzkie i na to co wysokie, sakralne, czyli poświęcone idei, to był zasadniczy podział konstrukcyjny tych jego wielkich scenografii. Nie mówię o spektaklach kameralnych, gdzie potrzebny był wyłącznie realizm. Kiedy zachodziła taka konieczność, Marian Kołodziej potrafił być także odtwórcą rzeczywistości.

Dwie noce w pracowni

Ten wybitny scenograf doglądał też kostiumów. W poniedziałek w Teatrze Wybrzeże na otwarciu wystawy z okazji 100 rocznicy urodzin Mariana Kołodzieja pojawił się Marian Sieroń, teatralny krawiec. Przyniósł dwie pożółkłe kartki z rysunkami kostiumów do jakiejś sztuki Szekspira.

- Dwie noce siedzieliśmy Kołodziejem przy tych kostiumach - wspominał. - Były trudne do wykonania, precyzyjne, naszyć trzeba było wiele detali, dlatego on siedział z nami i pomagał, mówił, gdzie trzeba przyszyć perełki czy jakiś inny element.

To tylko legenda

Na wernisażu o Kołodzieju opowiadała też Małgorzata Abramowicz z Muzeum Narodowego w Gdańsku: Chciałabym sprostować powtarzaną od lat legendę, jakoby Marian Kołodziej w czasie pobytu w obozie Auschwitz-Birkenau przyjął czyjeś nazwisko. To taka sensacyjna opowieść, taka teatralna. Powstała jeszcze za życia Kołodzieja, znał ją i nigdy nie prostował. Pewnie świetnie się bawił. Tymczasem jest to nieprawda....

Na wystawie w Teatrze Wybrzeże zobaczyć można teatralne kostiumy i zdjęcia sztuk, do których scenografię projektował Kołodziej.
Także w Pałacu Opatów w Oliwie (oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku) jeszcze do 31 grudnia oglądać można wystawę "Marianowi Kołodziejowi w setną rocznicę urodzin".

- Jego projekty scenograficzne, wykonane z wielką artystyczną starannością, projekty kostiumów, rysowane zmysłową kreską, bogate i niezwykle pomysłowe, wykonane przez mistrzów pracowni krawieckich kostiumy teatralne, fragmenty dekoracji - wszystko to nadal zachwyca swoją barwnością i różnorodnością - zapewnia Małgorzata Abramowicz.

Pod kreską

Dzisiaj (10 grudnia) Nadbałtyckie Centrum Kultury zaprasza do Ratusza Staromiejskiego na wieczór wspomnień, organizowany wspólnie z Fundacją Ars Sine Qua Non. W spotkaniu wezmą udział przyjaciele i współpracownicy Mariana Kołodzieja. Potem nastąpi otwarcie wystawy prac Kołodzieja, dzięki której poznamy go jako rysownika satyrycznych portretów znanych postaci pomorskiej kultury i życia publicznego.

Na wystawie "Pod kreską Mariana Kołodzieja. Rysunki satyryczne" znajdą się także zdjęcia i sfilmowane fragmenty Inscenizacji "Tragedii o Bogaczu i Łazarzu" w reżyserii Krzysztofa Babickiego z rolą główną Mirosława Baki. Inscenizacja miała miejsce w 2001 roku w Centrum św. Jana w Gdańsku. Krzysztof Babicki, reżyser.

- Kiedy rozpocząłem pracę w teatrze Wybrzeże, moim marzeniem było, aby zrobić przedstawienie z Panem Marianem. Udało mi się go namówić, choć był już schorowany, ale o umyśle niezwykle otwartym. Zrobiliśmy "Pułapkę" Różewicza, z którą objechaliśmy kilka stolic europejskich. To był człowiek, z którym czasem wchodziłem w jakiś konflikt, bo był stanowczy, bronił swoich racji. Po latach myślę o tym z szacunkiem. Współpraca z Nim była dla mnie wielką nobilitacją artystyczną.

Autoportret na kole

Marian Kołodziej rysował właściwie zawsze, w przeróżnych okolicznościach, karykatury, portrety, pejzaże, scenki rodzajowe. Zachowało się około 20 karykatur rysowanych przez Kołodzieja mniej więcej w 1946 roku, kiedy studiował on w Akademii Sztuk Pięknych i rysował podobizny swoich kolegów oraz profesorów.

Wśród tych rysunków jest autoportret Mariana Kołodzieja, ale drugi mężczyzna siedzący na kole to... także Marian Kołodziej. Tak się bowiem złożyło, że na jednym roku spotkało się dwóch Marianów Kołodziejów. Intrygujący jest też przewrotny potrójny portret artysty trzymającego dwie maski. Marian Kołodziej narysował go, kiedy miał dostać tytuł Honorowego Obywatela Miasta Gdańska. Ponieważ nie lubił oficjalnych wystąpień, nie usiadł na ozdobnym krześle z herbem miasta, tylko postawił na nim swoją potrójną karykaturę.

Papieskie ołtarze

Marian Kołodziej urodził się 6 grudnia 1921 roku w Raszkowie. W czasach szkolnych działał w harcerstwie. Po klęsce Polski w 1939 roku razem z przyjacielem zamierzał się przedostać do polskiego wojska we Francji. Aresztowany przez gestapo w Krakowie, z pierwszym transportem Polaków 14 czerwca 1940 roku trafił do Oświęcimia, potem do kolejnych obozów koncentracyjnych. Po wojnie ukończył (z wyróżnieniem) wydział scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Latem 1950 roku przyjechał nad morze, żeby odpocząć. Został na zawsze.

W 1951 roku zatrudnił się w teatrze Wybrzeże, gdzie jako scenograf pracował do emerytury. W Trójmieście, w teatrach w Polsce oraz za granicą - zrealizował 200 scenografii teatralnych, pracował też przy 30 filmach. Jest też autorem ołtarza okrętu na gdańskiej Zaspie, przy którym Ojciec Święty Jan Paweł II odprawił centralną dla Wybrzeża mszę św. Potem zaś - projektu ołtarza na sopockim hipodromie w 1999 roku.

Klisze pamięci

W 1992 r. dostał wylewu krwi od mózgu i został częściowo sparaliżowany. Wówczas to po prawie pięćdziesięciu latach milczenia powrócił do dramatycznych wspomnień z młodości, do lat spędzonych w obozach koncentracyjnych, tworząc cykl nazwanych przez niego „Klisze pamięci. Labirynty”. Pierwsze prace tego cyklu pokazał w kwietniu 1995 r. w prezbiterium Kościoła św. Trójcy w Gdańsku. Od stycznia 1998 r. wystawa „Klisze pamięci. Labirynty” znajduje się w dolnej kondygnacji kościoła Matki Bożej Niepokalanej w Harmężach koło Oświęcimia.
Marian Kołodziej zmarł 13 października 2009 r. w Gdańsku.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki