Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Lechii Gdańsk na pierwszym planie Franz Josef Wernze i Adam Mandziara

Paweł Stankiewicz
Przemyslaw Swiderski
Nazwisko menedżera Adama Mandziary nie od dziś pojawia się w polskim futbolu. I raczej mało kiedy w pozytywnym kontekście.

Teraz menedżer postanowił działać przy Lechii Gdańsk, choć na pewno nie jako właściciel. Prędzej z ramienia Franza Josefa Wernze. I choć właściciel kancelarii prawnych ETL Group raczej oficjalnie nie jest właścicielem Lechii, to jednak pociąga za sznurki. Świadczy o tym obecność Mandziary, a także Macieja Bałazińskiego z Krakowa, czyli jego bliskich współpracowników. Zresztą kancelaria Bałazińskiego należy do Grupy ETL, a on sam specjalizuje się w prawie sportowym.

Wernze jest ważną postacią w całym przedsięwzięciu, ale to nie on kupił akcje Lechii. Zresztą cała kwota wciąż nie wpłynęła na konto rodziny Kucharów. Na razie do wrocławskiego biznesmena trafiła tylko zaliczka, a w najbliższym czasie nowy właściciel powinien przelać pierwszą transzę.

- To bardziej ludzie powiązani z Niemcem kupili udziały od rodziny Kucharów. Nie przeszkadza to jednak w tym, żeby Wernze finansował Lechię, ale też zarabiał na tym interesie - wyjaśnia nam osoba, która jest zorientowana w kwestii przejęcia gdańskiej spółki, a dokładniej Wrocławskiego Centrum Finansowego - do którego należała. Próbowaliśmy dowiedzieć się w Polskim Związku Piłki Nożnej czy Lechia poinformowała o zmianie właściciela.

- Mogę zdradzić, że Lechia zgłosiła do związku zmianę właściciela - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN. - Nie jestem upoważniony do tego, żeby w imieniu Lechii informować kto jest nowym właścicielem. O to proszę już pytać w gdańskim klubie. Mogę tylko zdradzić, że to są spółki prawa niemieckiego.

Te słowa rzecznika prasowego PZPN wskazują, że to Grupa ETL figuruje w dokumentach związkowych jako nowy właściciel Lechii. Zresztą to żadne zaskoczenie, bo udział w interesie Mandziary i Bałazińskiego od dawna na to wskazywał. A menedżer piłkarski z loży VIP-owskiej PGE Areny oglądał pierwszy wiosenny mecz biało-zielonych z Pogonią Szczecin.

W tym interesie jest też fundusz z Portugalii, jest udział szwajcarski, czyli Lechia jest własnością konsorcjum, a nie jednego człowieka. O udziale Portugalczyków już wcześniej informował Andrzej Juskowiak, nowy członek zarządu Lechii.
Jak udało nam się dowiedzieć to właśnie tajemniczy Portugalczycy gościli w Gdańsku przez jeden dzień jeszcze przed inauguracją rundy wiosennej.

- Byli w Gdańsku, obejrzeli obiekty. Nie ukrywali, że podobało im się to, co zobaczyli i że nadal będą się przyglądać. Na początek marca zapowiedzieli kolejną wizytę w Gdańsku - dowiedzieliśmy się od naszego informatora.

Adam Mandziara raczej nie może pochwalić się wielkimi sukcesami sportowymi. Sił próbował w KSZO Ostrowiec, RKS Radomsko, ŁKS Łódź oraz Motorze Lublin i w tych klubach działo się źle, a kończyło się na bolesnych upadkach.

Mandziara w przeszłości był kojarzony z Wisłą, w której zresztą pracował Bałaziński. Grupa szwajcarska już niegdyś próbowała kupić "Białą Gwiazdę" od jej właściciela Bogusława Cupiała, ale do tej transakcji nie doszło. Szwajcarzy nagle zniknęli, choć na przedstawiciela tej grupy czekało już miejsce w radzie nadzorczej. Zresztą nie brak przypuszczeń, że za tym także stał Mandziara. Menedżer później sądził się z Wisłą, bo miał z tym klubem podpisaną umowę menedżerską. Chodziło o 700 tysięcy euro. Pojawiły się zresztą informacje, że klub z Krakowa przegrał proces z Mandziarą.

- To nie jest prawda. Sprawa jest w toku w sądzie szwajcarskim - usłyszeliśmy od dziennikarzy z Krakowa.

W konflikcie obie strony miały do siebie wzajemne pretensje.

- Wisła brzydko traktuje inwestorów. Mamy mocne dokumenty - mówił Mandziara.

- Trzeba uważać. Jak odpowie się Mandziarze "dzień dobry", to wystawi rachunek - ripostował Cupiał.

Konsorcjum, które miało przejąć Wisłę, miało mieć dobre układy, ogrywać w Krakowie młodych piłkarzy, a w ciągu trzech lat Wisła miała grać w Lidze Mistrzów. Inwestorzy byli jednak bardzo tajemniczy. Dokładnie tak samo jak dziś jest w Lechii. Taka postawa nowych właścicieli powoduje uzasadnione domysły i spekulacje. Docierają informacje, że będą nowi piłkarze, a klub ma grać przynajmniej w Lidze Europy, ale właściciele z jakiegoś powodu nie chcą się pokazać.

Tymczasem dla Mandziary to nie jest pierwsze podejście do Lechii. Próbował przed sezonem 2004/05, ale wtedy nie dogadał się z władzami Lechii. Wtedy też nie było jasne, kto miałby zostać głównym inwestorem. Po raz drugi pojawił się po Euro 2012 z ramienia Wernze, ale wówczas ochotę na udziały miał także rosyjski milioner, Anton Zingarewicz. Andrzej Kuchar tak podbijał stawkę, że w efekcie chętni się wycofali.

W tamtych czasach kontakty z Mandzierą miał Maciej Turnowiecki. Wówczas jeszcze nie jako prezes Lechii, ale przedstawiciel miasta Gdańska.

- Mandziara kreował się jako ojciec całego przedsięwzięcia. Inwestorem miał być szwajcarski bank USB. Mandziara był u prezydenta Pawła Adamowicza, a drugi raz spotkałem się z nim w hotelu Hanza. Później przyjeżdżał Maciek Bałaziński. Nasze relacje były bardzo dobre. Dwa lata temu rozmowy były bardziej ogólne. Nie jest ważne jakimi są ludźmi, ale kto za nimi stoi - powiedział Turnowiecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki