Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W jakiej kondycji jest polska wieś i o co walczą rolnicy? [RAPORT]

Tomasz Chudzyński
Rolnicy protestowali także na Pomorzu. Możliwe są kolejne blokady dróg
Rolnicy protestowali także na Pomorzu. Możliwe są kolejne blokady dróg Beata Gliwka
Rolnicy protestują w Warszawie, protestują też na Pomorzu. Sprawdziliśmy, o co chodzi rolnikom i w jakiej kondycji jest polska wieś. Widać tam gospodarczy kryzys, swój wpływ ma też polityka.

Spada dochód w gospodarstwach rolniczych, ceny płodów rolnych, mleka i wieprzowiny są najniższe od lat. Dane Eurostatu, unijnego urzędu statystycznego, pokazują, że rolnictwo w całej Unii Europejskiej prześladuje kryzys. Spadek realnych dochodów w rolnictwie w Polsce w roku 2014 wyniósł 5,7 proc. Rosną za to koszty produkcji, ceny paliwa, nawozów, materiałów siewnych.

Rolnikom doskwierają także skutki embarga nałożonego na polskie produkty przez Rosję, które jest pewnego rodzaju odpowiedzią władz wschodniego sąsiada na polskie stanowisko dotyczące konfliktu ukraińskiego. Cena polskiego mięsa spadła nawet o 50 procent, na rynku jest go po prostu za dużo. - To my ponosimy główne koszty polskiej polityki międzynarodowej - mówią rolnicy.

Niezadowolenie polskiej wsi widać tym wyraźniej, że jesienią tego roku odbędą się wybory parlamentarne, a to zawsze dobry moment, by wpłynąć na rządzących i powalczyć o swoje interesy. Problemy wsi wykorzystują też opozycyjni politycy, co część środowiska rolniczego zarzuca choćby Sławomirowi Izdebskiemu z OPZZ, organizującemu rolnicze protesty.

- 15 lat temu, na zadymach Samoobrony, też się parę osób wypromowało - mówi część gospodarzy.

Tak dużych rolniczych protestów nie było w Polsce od blokad i zadym Samoobrony z końcówki lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to środowisko wiejskie miało lidera, jakim był Andrzej Lepper. Wielu mu nie ufało, ale bez wątpienia był to charyzmatyczny lider, który nawet sceptycznie nastawionych gospodarzy potrafił wyprowadzić na ulice. Nie wydaje się, by obecny lider rolniczych protestów, Sławomir Izdebski z rolniczego OPZZ, który sam uważa się za ucznia i spadkobiercę Leppera, był w stanie zorganizować masowe rolnicze "powstanie".

Z drugiej strony nastroje polskich rolników znakomite nie są. Wielu podkreśla, że blokowanie dróg traktorami nie jest dobrym pomysłem, ale wywalenie kupy gnoju pod siedzibą resortu rolnictwa spodobałoby się pewnie wszystkim gospodarzom. Pod adresem szefa resortu rolnictwa Marka Sawickiego lecą na wsi gromy, ale wini się generalnie cały rząd. Za rosyjskie embargo, za unijny i światowy kryzys gospodarczy, trochę za wolny rynek. Niektórzy chcą zarobić nieco rolniczych głosów w roku wyborów parlamentarnych.

10 lat pod kroplówką

Polskie rolnictwo sprzed lat piętnastu, w porównaniu do obecnego, to niebo a ziemia. Ten sektor rodzimej gospodarki chyba najbardziej skorzystał na przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej w roku 2004. Tak działa wspólnotowa polityka rolna, regulująca z jednej strony poziom produkcji, m.in. mleka i cukru (tzw. kwoty - limity, których przekroczenie powoduje naliczanie kar finansowych dla rolników), ale i wspomagająca np. dopłatami obszarowymi z drugiej.

Wystarczy spojrzeć na liczby. W ciągu 10 lat w Unii polscy rolnicy otrzymali 97 mld zł dopłat (co roku o fundusze stara się 1,4 mln rodzimych właścicieli gruntów rolnych). Gospodarze przeznaczali te środki na wymianę parku maszynowego, zakup ziemi, przebudowę budynków gospodarskich, nowe technologie pracy w uprawach. Inaczej wyglądają także wsie, w których w ciągu 10 lat zainwestowano w remonty infrastruktury i przestrzeni publicznej (remontowano drogi i chodniki, budowano place zabaw, parki rekreacyjne).

Dane Eurostatu, europejskiego urzędu statystycznego, wskazują, że od roku 2005 do 2011 dochód polskich rolników wzrósł o... 45 proc.! W tym czasie wartość produkcji roślinnej wzrosła o 2,9 proc., usług rolnych 2,4 proc., a agroturystyka aż 16 proc.

- Mit zacofania polskiego rolnika zniknął - mówi Andrzej Sobociński, rolnik z regionu Żuław na Pomorzu. - Jeszcze w latach 80. wykonywaliśmy większość prac ręcznie, teraz jest zupełnie inaczej. To m.in. zasługa olbrzymich pieniędzy, które trafiły do rodzimych rolników.

Dzięki wejściu do UE zaszła na polskiej wsi zmiana pokoleniowa. Wielu starszych rolników przeszło na renty strukturalne, przekazując ziemię swoim dzieciom lub dzierżawią ją innym, co spowodowało zanikanie gospodarstw poniżej 2,5 ha, zupełnie nieproduktywnych. Dokonała się także zmiana w mentalności gospodarzy, którzy muszą traktować gospodarstwa jak firmy produkujące żywność, reagujące na wymogi rynku, a samo rolnictwo jest bardziej ekologiczne.

Kryzys - przyczyna pierwsza

W 2012 roku rolnicy zanotowali rekordowe zyski. Rzepak skupowano po 1900 zł, a nawet 2100 zł za tonę, pszenicę konsumpcyjną (robi się z niej mąkę na chleb, makaron itp.) po 1340 zł za tonę. To były chyba najwyższe ceny w historii rodzimego rolnictwa.

Generalnie ostatnie 10 lat było dobrym czasem dla całego europejskiego rolnictwa, np. w 2010 r. w całej UE przychody rolników wzrosły o ponad 12 proc. W tym samym roku ceny produktów rolnych wzrosły w Unii ponad 5 proc. W górę skoczyły najbardziej ceny nasion oleistych (29 proc.), zbóż (27 proc.) oraz ziemniaków (18 proc.). Wzrosła również nieznacznie wartość usług rolnych (1,3 proc.). W polskich gospodarstwach spadły także aż o jedną piątą koszty pracy (dzięki mechanizacji).

Od roku 2012 minęły jednak już trzy lata, a ceny płodów lecą na łeb, na szyję. W tym roku za zboża i rzepak w rodzimych skupach płacono 30 proc. mniej niż w rekordowym 2012 roku. Dane Eurostatu z jesieni 2014 nie pozostawiają złudzeń. Rolnictwo jest w kryzysie. Rolnicze zyski skurczyły się średnio w UE o 1,7 proc., ale w Polsce aż o 5,7 proc.

Najgorzej ma się polska wieprzowina. Hodowcy trzody alarmują, że ceny mięsa i żywca spadły o... 50 proc. (z 6 zł za kg do 3 zł za kg), zdaniem wielu poniżej kosztów produkcji. Ponadto przy spadku cen surowców spożywczych mamy na rynku wiejskim do czynienia z regularnym wzrostem kosztów uzyskania produktów - rosną ceny paliw, nawozów, materiałów siewnych, energii elektrycznej, części zamiennych. To skoki rzędu 30 proc.

- Gdyby w jakiejś firmie dochód spadł o 50 proc., taka firma byłaby bankrutem - mówi anonimowo ekspert ekonomii rolniczej.

Kryzys - przyczyna druga, ważniejsza

Polska wieś może nie byłaby tak mocno dotknięta kryzysem, gdyby mogła sprzedać część swoich produktów na rynkach za wschodnią granicą. Zrobić tego jednak nie może z uwagi na rosyjskie embargo.

Europejskie biuro statystyczne nie wyodrębniło w swoim ostatnim zestawieniu skutków rosyjskiego embarga na produkty żywnościowe z UE. Tymczasem Federacja Rosyjska była drugim co do wielkości rynkiem eksportowym dla produktów rolnych z UE, a żywność i surowce stanowiły 10 proc. całego unijnego eksportu do tego kraju.

Największe spadki w dochodach odnotowano w państwach, dla których rynek rosyjski był ważny, m.in. w Finlandii i na Litwie. Polska traci na zakazie sprzedaży wieprzowiny (Rosjanie wstrzymali zakupy polskiego mięsa po wykryciu kilkunastu przypadków wirusa afrykańskiego pomoru świń u dzików, przy granicy z Białorusią), owoców (słynne polskie jabłka) i warzyw.

Według danych KE, wartość unijnych produktów eksportowych, które z powodu embarga nie trafią do Rosji, przekracza 5 mld euro. Dodajmy, że polskiej wieprzowiny nie kupują też Białoruś oraz Ukraina.

Protesty

Czego domagają się rolnicy, którzy wyprowadzili traktory na drogi i budują tak zwane zielone miasteczko pod kancelarią premiera?

Stawiają postulaty dotyczące interwencji państwa na rynku trzody chlewnej, czyli państwowych dopłat do obowiązujących cen w skupie żywca (czego zrobić nie można, z uwagi na unijny zakaz wsparcia przez państwo sektora prywatnego).

Tak zwany świński dołek to jeden z największych obecnie problemów polskiego rolnictwa. - Sprzedaję ok. 100 tuczników rocznie - mówi Roman Koprek, rolnik z powiatu kościerskiego. - Zwierzęta rosną około 5 miesięcy. Kiedy były małe, cena za kilogram wahała się w granicach 4,90 zł. Wziąłem kredyt na pasze, bo obliczyłem, że jeśli sprzedam je w tej cenie, to będę miał około 10 tys. złotych zysku po odliczeniu wszystkich kosztów, i to pozwoli mi na funkcjonowanie. Niestety, kiedy doszło do sprzedaży, cena spadła do 3,50 zł. Cała moja kalkulacja wzięła w łeb. Po zapłaceniu zaległości i odliczeniu kosztów wyszło na to, że nic nie zarobiłem, a z czegoś trzeba żyć.

Rolnicy nie chcą też płacić kar za nadwyżki w produkcji mleka i domagają się negocjacji polskiego rządu z Komisją Europejską w tej sprawie. Przekroczenie tak zwanych kwot mlecznych (limitów produkcji na wspólnotowym rynku) może kosztować polskich rolników kilkaset milionów euro.

Przy obecnych cenach mleka (średnia cena skupu w styczniu 2015 r. wynosiła 1,22 zł za litr - ponad 20 proc. mniej niż w tym samym czasie w roku ubiegłym), kary mogą być dla nich ogromnym obciążeniem.

Rolnicy zgłaszają też postulaty przedłużenia zakazu zakupu ziemi ornej w Polsce przez obcokrajowców (ochrona przestanie obowiązywać w roku 2016). Część rolników uważa, że dopłaty obszarowe powinny być wyższe (w Polsce to około 230 euro za ha, w Niemczech 700 euro), choć ich wysokość zależy m.in. od ogólnego dochodu mieszkańców każdego unijnego kraju.

Jest też słynna sprawa odszkodowań za straty spowodowane przez dziki w województwie podlaskim, czym rząd już obiecał się zająć. Wielu rolników uważa, że procedura tzw. odszkodowań łowieckich powinna być zreformowana. Rolnikom nie podobają się oczywiście przyczyny rosyjskiego embarga, czyli polskie zaangażowanie w kryzys ukraiński.

- Kiedy słyszę ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetynę drażniącego Rosjan, to wyobrażam sobie dalsze problemy naszego rolnictwa, embargo na mięso, mleko, owoce itp., przedłużające się na kolejne pięć, osiem lat - mówi rolnik z Żuław, Andrzej Sobociński. - Ta polityka kosztuje rolników, przedsiębiorców. Z drugiej strony ewidentnie nie umiemy negocjować z Unią. Narzucają nam swoje warunki, my je przyjmujemy, chociażby w kwestii kwot mlecznych czy z odszkodowaniami za skutki embarga. Naszym politykom brakuje doświadczenia, umiejętności negocjacyjnych.

Protesty i polityka

- Najgorszym rodzajem polityków i związkowców są tacy, którzy wykorzystują ludzi będących w trudnej sytuacji, okłamując ich dla realizacji własnych celów - mówił w jednym z radiowych wywiadów Jarosław Kalinowski z PSL, były wiceminister rolnictwa. - Tak robią pan Izdebski i pan senator Chróścikowski [Jerzy Chróścikowski, szef rolniczej Solidarności - red]. Oni dobrze wiedzą, że Polska nie może dopłacać do skupu żywca, bo będziemy przez Unię karani, np. wstrzymaniem dopłat.

Rzeczywiście, wielu rolników odczytuje Izdebskiego w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych jesienią tego roku. Mówią, że w czasie rolniczych blokad w latach 90. także niejeden taki się wypromował. Wielu rolników nie cierpi też obecnego ministra resortu rolnictwa Marka Sawickiego, m.in. sadownicy zapamiętali, że nazwał ich "frajerami", za co później zresztą przepraszał.

- Sytuacja jest bardzo trudna i działać trzeba - mówi Rafał Mładanowicz, rolnik z Rzeczenicy, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż. - Nie jestem za blokowaniem dróg, bo to skłóca społeczeństwo. Słyszałem komentarze, że rolnicy protestują wyjeżdżając na ulice ciągnikami za 300 czy 500 tysięcy złotych. Zapomina się, że te drogie maszyny zostały wzięte w leasing bądź przez kilkadziesiąt lat trzeba będzie spłacać ogromne kredyty zaciągnięte na ich zakup. Potrzebna jest długofalowa polityka rolna państwa. Sawicki to jeden z najgorszych ministrów do rozmów i negocjacji. Powinniśmy wziąć kupę gnoju i wyrzucić to przed ministerstwem.

Lekarstwo

Na polskiej wsi dokonuje się zmiana pokoleniowa, wielu rolników działa jak biznesmeni, planują, liczą, kalkulują, co się będzie opłacało w następnym sezonie. Zdaniem Katarzyny Duczkowskiej-Małysz, ekonomistki ze Szkoły Głównej Handlowej, takich rolników jest wciąż za mało.

Gdyby jednak zostawić politykę i skupić się na ekonomii, jaka jest rada dla rolników na dziś? - Muszą uzbroić się w cierpliwość po prostu, tak jak przedsiębiorcy innych branż walczący z kryzysem czy właściciele mieszkań i domów zadłużeni we frankach - mówi rolnicza ekonomistka. - Polityka nigdy z rynkiem nie wygrała.

(współpraca: eda, piotr furtak)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki