Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W e-administracji jesteśmy w ogonie Europy [ROZMOWA]

rozmawiał Jarosław Zalesiński
Piotr Wołejko
Piotr Wołejko
Z Piotrem Wołejko, ekspertem Pracodawców RP rozmawia Jarosław Zalesiński.

Z gminnych urzędów od 1 marca dobiegają sygnały, że nowy system kiepsko działa. Został źle przygotowany?
W pewnym stopniu problemy wynikają z efektu nowości. Kiedy kupujemy nowy telefon, też nie zawsze potrafimy wykorzystać różne funkcje.

Ale nikt nas w obsłudze telefonu nie szkoli.
Wyszkolona została tylko pewna grupa urzędników, około 10 tysięcy osób. Niektóre z tych osób podnosiły, że zostały przeszkolone na nieostatecznej wersji programu, który zmienił się od czasu instruktażu.

To już wina nie urzędników, tylko ministerstwa.
Niestety, nowy system był przygotowywany na chybcika. Zmiany były przesuwane w czasie i istniała presja, by się w tej dziedzinie dokonywał postęp.


Presja wynikała też z tego, że po aferze korupcyjnej w Centrum Projektów Informatycznych MSW i zablokowaniu, a potem odblokowaniu pieniędzy unijnych, mogliśmy te pieniądze ostatecznie stracić.

Presja rzeczywiście wynikała w dużej mierze stąd, że gdyby pieniądze nie zostały wydane w tym roku, to by przepadły. System Rejestrów Państwowych powinien być wprowadzony do października. Gdybyśmy z tym nie zdążyli, minister finansów musiałby sobie łamać głowę, gdzie znaleźć te pieniądze.

No dobrze, ale czy tak banalną rzecz, że wieszają się serwery, mamy tłumaczyć tylko tym, że program wprowadzono na chybcika?
Jedną ze zgłaszanych przez nas wątpliwości było to, czy przeprowadzono testy obciążeniowe w takich warunkach, w jakich na co dzień funkcjonują urzędy. A już problemy z zalogowaniem są zupełnie niezrozumiałe. Nie powinno to mieć miejsca, a jednak w niektórych urzędach pracownicy twierdzili, że nie mogą zalogować się do systemu. Klikają w ikonkę, a tu windowsowska klepsydra obraca się, obraca i nic się nie dzieje.

Całkiem niedawno członkowie komisji wyborczych w wyborach samorządowych też tak klikali i klikali, a aplikacja jak nie działała, tak nie działała. Polskie państwo we wdrażaniu informatycznych technologii co jakiś czas się wykłada.
Mamy z tym bardzo duże problemy. Wynika to z wielu czynników. Po pierwsze, moim zdaniem, z nieumiejętności odpowiedniego sformułowania warunków przetargowych. To bardzo poważny problem, wręcz kluczowy dla każdej platformy czy systemu, który ma funkcjonować w ramach e-administracji. Jeśli na samym początku źle sformułujemy te warunki, jeżeli o czymś zapomnimy czy nie pomyślimy, to w trakcie tworzenia systemu może być za późno, by podobne modyfikacje wprowadzać.

To znaczy, że urzędnicy nie są do tych procedur odpowiednio przygotowani.

A poza tym niezbyt chętnie sięgają po rozwiązanie przewidziane przez prawo o zamówieniach publicznych, czyli tak zwany dialog techniczny. Pozwala on spotkać się przedstawicielom zamawiającego z przedstawicielami potencjalnych wykonawców, po to by opisać, jakie są potrzeby, a od drugiej strony - jakie są dostępne rozwiązania techniczne. Taka możliwość dialogu jest bardzo rzadko wykorzystywana. Urzędnicy na własną rękę przygotowują specyfikację warunków zamówienia...

Być może nie mając po temu wystarczających kompetencji.
Nie mają ich, ale specyfikację przygotowują. Nie tylko zresztą w dziedzinie e-usług publicznych. Zła specyfikacja warunków zamówienia niejednokrotnie pogrąża cały projekt na starcie.

W przypadku wyborów samorządowych skończyło się to politycznym trzęsieniem ziemi, w przypadku nowych dowodów - irytacją obywateli. A w skali całego kraju co powodują tego rodzaju niedoróbki?
To bardzo poważne ograniczenie możliwości rozwoju społeczno-gospodarczego. Jeśli administracja nie jest w świecie cyfrowym obecna - a w tej chwili nie jest - to będziemy coraz bardziej zapóźnieni wobec państw, które mają e-usługi publiczne rozwinięte. Nawet jeśli będziemy się rozwijać, a obecnie rozwijamy się w tempie 3 procent PKB rocznie, to nadal nie będziemy nadrabiać tego dystansu do wielu państw.

I co na tym stracimy?

Wiąże się z tym wiele utrudnień, odczuwanych przez każdego obywatela. Musimy załatwiać sprawy przed godziną 16 w urzędzie i biegać pomiędzy jednym okienkiem a drugim czy pomiędzy jednym a drugim urzędem.

Drukować stos papierów...
W sytuacji gdy administracja zgromadziła o nas, i nadal gromadzi, bardzo dużą ilość informacji. Nie są, niestety, dostępne dla innych instytucji, tylko dla urzędu, który je zgromadził. Ideałem byłoby rozwiązanie polegające na tym, że moglibyśmy złożyć dokument w wersji elektronicznej i cała sprawa byłaby od początku do końca w tej formie procedowana. Może nie wyeliminujemy osobistego kontaktu z urzędnikami i zresztą nie powinniśmy go eliminować. Ale powinniśmy mieć alternatywę w wersji elektronicznej i do tego należy dążyć.

Bariery administracyjne pewnie są szczególnie uciążliwe dla biznesu.
Warto podać przykład Estonii, która ma zamiar zaoferować elektroniczne obywatelstwo obywatelom innych państw. Bez konieczności postawienia stopy w Estonii zapewne będziemy mogli niedługo założyć działalność gospodarczą w tym kraju i tam odprowadzać podatki.

Obrotni biznesmeni będą się mogli przenosić już nie tylko do rajów podatkowych, ale tam, gdzie funkcjonuje sprawna e-administracja?
Na pewno jest to interesująca alternatywa dla przedsiębiorców, dla których podobne rozwiązania okażą się przydatne. Jeśli komuś zależy jedynie na optymalizacji podatkowej, to kwestia tego, czy można wszystko załatwić drogą elektroniczną, nie będzie kluczowa. Ale na pewno niektórzy przedsiębiorcy, szczególnie tacy, na których Polsce powinno zależeć, czyli innowacyjni i prężni, z sektora nowoczesnych technologii, mogą się na takie rozwiązanie zdecydować, nawet na zasadzie sprawdzenia ewentualnych korzyści. Istnieje grupa ludzi, którzy jeśli dostrzegą przed sobą możliwość skoku technologicznego, będą chcieli z tej alternatywy skorzystać. Nie widzę powodu, dla którego nasz kraj miałby w tej globalnej rywalizacji stać na z góry przegranej pozycji.

W Polsce Plan Zintegrowanej Informatyzacji Państwa został opracowany w 2014 roku. Przez ten miniony rok zaczęliśmy jakoś doganiać wyprzedzające nas kraje? Czy dystans się powiększa?
Wydaje mi się, że nie biegniemy, niestety, raczej jest to spacer w rozsądnym tempie, którym jednak ryzykujemy, że inni mogą nas wyprzedzić. Niedawno ogłoszono dane raportu dotyczącego cyfryzacji życia publicznego w krajach unijnych. Zajęliśmy 26 miejsce na 28... We wcześniej przeprowadzonych badaniach dotyczących poziomu rozwoju e-administracji unijnej zajęliśmy miejsce bodaj 24 czy 25, w każdym razie jest to stale jedna z ostatnich pozycji. Państwa, w których towarzystwie się znajdujemy, nie czynią znaczących postępów, ale jednak czołówka cały czas nam ucieka. Przy obecnym tempie nie gonimy ich, w najlepszym przypadku nie tracimy dystansu do państw, do których powinniśmy jak najszybciej dołączyć.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki