Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Chmielnie padnie rekord Guinnessa w zapamiętywaniu informacji pod wodą?

Lucyna Puzdrowska
fot. mat. własne
23 lipca Krzysztof Kuich spróbuje w Chmielnie ustanowić rekord Guinnessa w zapamiętywaniu informacji na bezdechu, pod wodą. - Pamięć, tak jak ciało, da się wytrenować - zapewnia.

Jak to się zaczęło? Rodzice zauważyli, że wyróżnia się na tle innych dzieci ponadprzeciętną umiejętnością zapamiętywania, czy sam Pan to u siebie odkrył?

Pewnie panią zaskoczę, ale jako dziecko miałem pamięć - w najlepszym wypadku - przeciętną. W szkole uczyłem się dobrze, ale dlatego, że się do tej nauki przykładałem. Uczyłem się na zasadzie wkuwania, nie tyle dla siebie, co dla ocen. Zazdrościłem tym, którym wystarczyło zajrzeć do książki i na klasówkach sobie radzili. Mnie kosztowało to więcej pracy.

Co się takiego wydarzyło w 2014 roku, że nagle postanowił Pan rzucić pracę i zmienić swoje życie o 180 stopni?

W psychologii to tłumaczy się tak, że zmiany nadchodzą, gdy przychodzi frustracja i negatywne emocje i dokładnie tak było ze mną. Zauważyłem, że czas biegnie, a ja nawet nie wiem, że żyję. Postanowiłem przerwać ten marazm jednym cięciem i zająć się spełnianiem swoich marzeń, nie tylko ambicji. Wiedziałem, że treningi pamięci istnieją, ale u znajomej zauważyłem książkę Marka Szurawskiego, zrozumiałem, że to jest to. Zacząłem zaliczać kursy na ten temat, zrozumiałem, że przeciętny umysł jest w stanie się wytrenować. Dziś już nie powiem, że ktoś ma przeciętną pamięć, ale że ma pamięć niewytrenowaną.

Na czym polega jej trenowanie?

Nie różni się od trenowania na siłowni. Tam trenuje się ciało, ja trenuję umysł, pamięć. Do wyników prowadzi systematyczna praca. Wystarczy 15 minut dziennie, żeby dojść do zadowalającego poziomu. Dla mnie takim największym sprawdzianem był udział w Mistrzostwach Pamięci w Londynie w roku 2014, gdzie reprezentowałem Polskę. Zająłem 11 miejsce, ale był to dla mnie ogromny sukces.

Zrezygnował Pan z pracy, żeby się samodoskonalić i realizować swoje marzenia, a przecież nie wystarczy pstryknąć palcami, realizacja marzeń kosztuje. Skąd wziąć na to pieniądze, gdy się ich nie zarabia?

Pracując w korporacji zarabiałem nieźle, a nie wydawałem dużo. Poza tym, kiedy zaczęła dojrzewać we mnie myśl o zmianach, nauczyłem się oszczędzać. Pierwszym spełnionym marzeniem był udział w amatorskiej lidze rajdu samochodowego, później wyjazd na kurs tajskiego boksu do Tajlandii i wycieczka motocyklowa po Europie - wykorzystałem sześciotygodniowy urlop, który w korporacjach nie zdarza się często. Miałem jednak szczęście do przełożonych. Byłem dobrym, kreatywnym pracownikiem, więc zgodzili się wypuścić mnie na ten przydługi wyjazd.

A Pan w ramach wdzięczności podziękował im potem za pracę.

Gdybym nie uznał, że się wypalam i potrzebuję zmian, pewnie nadal byłbym doskonałym przedstawicielem branży korporacyjnej.

Przejdźmy więc do rekordu. Co chce Pan sobie i innym udowodnić, ustanawiając rekord w tak nietypowym, przyzna Pan, przedsięwzięciu?
Na pewno nie tylko to, że można skutecznie, na bezdechu, zapamiętywać pod wodą tak dużą ilość informacji, ale przede wszystkim, że spełnianie takich pasji jest możliwe. Wystarczy zainteresować sobą odpowiednich ludzi i znaleźć sponsorów. Centrum Nurkowe Tryton w Chmielnie zgodziło się wziąć mnie pod swoje skrzydła. Podczas wycieczki przez Bałkany, zahaczyłem o renomowaną szkołę nurkową w Chorwacji. Tam poznałem Olka, instruktora z Trytona. Po roku zadzwoniłem i dalej wszystko ruszyło jak lawina. Zacząłem pracować nad swoją firmą, własnym produktem, poprzez który chcę pokazywać ludziom, że można zmieniać siebie i realizować się w życiu razem ze swoimi marzeniami. Tak powstał Ogar System. Od niedawna działa też akcja PolakPotrafi.pl. Próbuję ludziom przekazać, że jeśli potrafimy wytrenować umysł tak, żeby poprawić pamięć, to bez problemu zapamiętamy kwestie biznesowe czy nauczymy się bez problemu łączyć fakty. To się przydaje nie tylko w biznesie.

No właśnie, wykorzystuje Pan tę wytrenowaną pamięć na co dzień?

Człowiek nie zapamięta niczego, na czym się nie skupi. Skupienie jest w mnemotechnice podstawą, tym bardziej że umysł jest leniwy i wykorzystuje skróty myślowe, którymi był karmiony przez lata. Niedawno zdarzyła mi się sytuacja, że poza domem zauważyłem, że za chwilę padnie mi bateria w telefonie, a miałem do wykonania mnóstwo połączeń. Skupiłem się więc i zapamiętałem numery osób, do których miałem dzwonić. Po jakimś czasie bez problemu wykonałem te połączenia z innego telefonu. To naprawdę nie jest trudne i każdy może w ten sposób swoją pamięć wytrenować.

W porządku, ale planowane przedsięwzięcie polega nie tylko na fenomenalnej pamięci, ale też nurkowaniu i umiejętności przebywania pod wodą.
Po raz pierwszy nurkowałem w Tajlandii, natomiast profesjonalnie zacząłem trenować dopiero w Centrum Nurkowym Tryton w Chmielnie. Przede wszystkim musiałem pokonać swoje lęki. Paraliżował mnie strach, zasysałem powietrze i potrafiłem myśleć tylko o tym, by znaleźć się nad taflą wody. Udało się to przezwyciężyć, dziś już umiem czerpać przyjemność z nurkowania i przebywania pod wodą. Natomiast z zapamiętywaniem talii kart spotkałem się już wcześniej, a zmierzyłem po raz pierwszy na mistrzostwach w Londynie. Pierwszą moją propozycję Guinness odrzucił, nie zaakceptowano tego, że będę miał pod wodą butlę z tlenem. Zaproponowali, że owszem, mogę to zrobić, ale na wstrzymanym oddechu, czyli zero tlenu. Przyznam, że ogarnęła mnie panika, bo nie wyobrażałem sobie, że to jest możliwe, że mogę się z tym zmierzyć. Ale zdecydowałem się na trenowanie freedivingu. To właśnie nurkowanie bez żadnego wspomagania, tylko w samej piance. Dziś już schodzę pod wodę i zatrzymuję oddech na 7,5 minuty, zapamiętując przy tym całą talię kart.

Jak ma wyglądać ustanawianie rekordu w Chmielnie?

Całe przedsięwzięcie składa się z dwóch etapów. W pierwszym na bezdechu wchodzę pod wodę, nurek podaje mi talię kart, ja ją zapamiętuję i wypływam. W etapie drugim siadam sobie na słoneczku, otrzymuję od sędziego drugą, nową talię kart, a następnie włączany jest starter. We wskazanym czasie muszę odtworzyć talię tak, jak zapamiętałem ją, będąc pod wodą. Potem jest część najbardziej emocjonująca, kiedy równolegle z sędzią kładziemy na stół po jednej karcie. Muszę wyjąć dokładnie taką, co sędzia.

A jak się nie uda? Będzie pan próbował za rok znowu?

Uda się za pierwszym razem, innej opcji nie ma.

Rozumiem. Z tego, co wiem, jest Pan związany rodzinnie z Pomorzem?

Urodziłem się w Gdańsku, moi rodzice mieszkają w Rumi. Tam spędziłem dzieciństwo, a potem ukończyłem Politechnikę Gdańską. W Warszawie znalazłem pracę i już w stolicy pozostałem, jednak serce zostawiłem w Gdańsku. Tu mam rodzinę, trzech braci, w tym bliźniaka. Piotrek jest programistą i zawsze był tym systematycznym, podczas gdy ja tym kreatywnym. Dziś mogę całkiem oficjalnie powiedzieć, że w latach szkolnych zdarzało nam się wykorzystywać to, że jesteśmy identyczni. Klasa pękała ze śmiechu, a nauczyciele nie potrafili nas odróżnić. Piotrek bardzo mnie wspiera, moja strona internetowa to jego dzieło. Generalnie rodzina to dla mnie najważniejsza wartość w życiu.

Rozumiem, że własnej jeszcze Pan nie założył?

Jeszcze nie, aczkolwiek jest w moim życiu ktoś bardzo ważny. Zamieszkaliśmy w Warszawie razem, Marta jest nauczycielem metodykiem. Bardzo mnie wspiera i często potrafi błyskawicznie znaleźć odpowiedź na problem, który akurat mnie nurtuje. Ustanowienie rekordu, rozgłos medialny towarzyszący temu wydarzeniu, pomoże mi zrealizować inne projekty, a zwłaszcza nagłośnić OgarSystem. Mam nadzieję, że moje życie nabierze rumieńców i zacznę się samorealizo-wać w tym, co lubię.

No cóż, w takim razie życzę powodzenia i trzymam kciuki!

Pozwoli pani, że nie podziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki