Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Vital Heynen: Żaden zawodnik mi nie powiedział, że nie będzie grał w reprezentacji Polski

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Vital Heynen został następcą Ferdinando De Giorgiego. Prowadzi też VfB Friedrichshafen.
Vital Heynen został następcą Ferdinando De Giorgiego. Prowadzi też VfB Friedrichshafen. sylwia dabrowa /polska press
Najważniejsze w tym sezonie będą mistrzostwa świata. Liga Narodów to idealny moment, żeby dać pograć zawodnikom bez doświadczenia - mówi Vital Heynen, trener reprezentacji Polski siatkarzy na miesiąc przed pierwszym zgrupowaniem kadry.

Panie trenerze…
O! To postać Michaela Jordana na twojej bluzie?

Tak.
Myślałem, że będziemy rozmawiać o siatkówce, a nie koszykówce (śmiech). Jordan to wielki sportowiec. Oglądałeś krótki film pt. „Failure”? [Heynen wyciąga telefon i włącza na nim wspomniany film - red.] Mówi w nim ile razy spudłował do kosza, ile razy przegrał, ogólnie o swoich porażkach, dzięki którym odniósł sukces. Często przypominam o nim swoim zawodnikom. Przepraszam, że ci przerwałem, ale taki już jestem. Trochę szalony. (śmiech)

Ponoć szalone bywają też Pana treningi (m.in. zawodnicy odbijają piłkę krzesełkami, a siatka zasłaniana jest plandeką i nie widać tych, którzy stoją po drugiej stronie). Powtarza je Pan w każdym zespole czy wymyśla nowe?
Nigdy nie robię takich samych zajęć. Nie wiem jak to będzie w Polsce, ale lubię wprowadzać zmiany. Zawsze jednak rozmawiam z zawodnikami, może oni czegoś nie będą lubić. Coś co sprawdza się w jednym kraju, niekoniecznie musi przyjąć się w innym. Najważniejsze, żeby w treningu były elementy zabawy. Wtedy bardziej chce się pracować.

Kiedy poznamy listę zawodników, z którymi na początku maja rozpocznie Pan pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski?
Nie mam pojęcia, choć oczywiście taką listę już zrobiłem. Przekazałem ją ludziom w związku. Nie wiem, co z nią zrobili! (śmiech) Ale rozumiem, że mają swoje procedury. Zresztą to bez różnicy. Ze wszystkimi zawodnikami, z którymi chciałem, rozmawiałem. W Spale spodziewam się od 25 do 30 zawodników. Zobaczymy, co się wydarzy w najbliższych tygodniach, czy nikt nie dozna jakiegoś urazu itd.

Rozmawiał Pan też z Bartoszem Kurkiem i Michałem Kubiakiem, którzy po poprzednim sezonie głośno zastanawiali się, czy nie zrezygnować na jakiś czas z kadry?
Pewnie i o niczym takim nie mówili. Zabraknie tylko Karola Kłosa, który ma problemy z kolanami i powiedział mi, że potrzebuje przerwy. Niewykluczone, że czeka go operacja. I dobrze, niech ją przejdzie po tym sezonie, będzie gotowy do gry w kadrze za rok. Poza nim wszyscy są gotowi i bardzo pozytywnie nastawieni do gry w reprezentacji. Odbyliśmy długie rozmowy. Czasami nawet bardzo długi i częste, jak na przykład z Michałem Kubiakiem. Myślałem, że ja dużo gadam, ale on... Ciągle o coś pytał! Inna sprawa, że zawodnicy mogą być zmęczeni po sezonie. Moja w tym głowa, żeby wrócili do formy w odpowiednim czasie. Ale to nie jest problem. Najważniejsze, że od wszystkim dostałem sygnał, że chcą grać w drużynie narodowej. Musimy zrozumieć, co jest jednym z celów reprezentacji. Ona ma pomagać zawodnikom, a nie im przeszkadzać. Dlatego chcę pracować z ludźmi, którzy tego chcą.

Mariusza Wlazłego czy Łukasza Żygadłę Pan o to pytał?
Nie rozmawiałem z nimi na ten temat. Głównie dlatego, że mam do dyspozycji wielu młodych i utalentowanych siatkarzy. Ich chcę sprawdzić. Wiem, że Mariusz to wciąż świetny zawodnik, ale za dwa lata, gdy będą igrzyska olimpijskie w Tokio, będzie miał 37 lat. Być może byłby jakimś rozwiązaniem, ale w pierwszej kolejności wolę przekonać się, co na poziomie reprezentacji pokaże na przykład Maciek Muzaj, który w tym roku skończy 24 lata. Podobna sytuacja jest z Łukaszem Żygadłą. Jest rewelacyjnym rozgrywającym, ale jest starszy od Mariusza o cztery lata. Może kiedyś do nich zadzwonię, ale najpierw sprawdzę innych graczy, dużo młodszych.

To będzie ewolucja czy rewolucja?
Nie wiem jak wyglądał skład rok temu. (śmiech) Żartuję. Ewolucja. Razem ze swoimi trzema asystentami stworzyliśmy listę około 30 graczy, z którymi chcemy pracować. Na pewno będą więc nowi zawodnicy, ale nie chodzi o to, żeby wymienić na siłę całą szóstkę. Najlepiej spisują się zespoły, w których jest mieszanka starszych z młodymi.

Z trzema asystentami, czyli Michałem Mieszko Gogolem, Sebastianem Pawlikiem i Pawłem Woickim?
Odpowiem tak - przekazałem związkowi także listę ludzi, z którymi chcę współpracować. Teraz wszystkie strony muszą dojść do porozumienia. Zanim to nie nastąpi, nie mogę mówić o konkretach. Mogę tylko powiedzieć, że Mieszko był na szczycie tej listy i poprosiłem o ofertę dla niego tego samego dnia, w którym podpisałem kontrakt.

W Lidze Narodów chce Pan przetestować wszystkich zawodników?
Tak, w poprzednich latach, gdy rozgrywki nazywały się Ligą Światową, moim celem było rozwijanie drużyny. Być może także wygranie turnieju, to możliwe. Ale przede wszystkim skupiałem się na polepszeniu gry zespołu. Gdy spojrzymy na wielu zawodników, choćby w Polsce, oni nie mieli gdzie rywalizować na poziomie reprezentacyjnym. Dlatego Liga Narodów jest najlepszym do tego miejscem. Podejrzewam, że zdecydowana większość drużyn narodowych także wykorzysta te rozgrywki do zmian w składach. Mamy dwa lata do igrzysk, więc jest to znakomity moment do przekonania się, czym się dysponuje. Podczas treningów nie da się zobaczyć wszystkiego. Nie lubię określeń typu „poligon doświadczalny”, „czas eksperymentów” i tak dalej. Bez względu na wszystko będziemy chcieli wygrywać, ale celem jest poprawa jakości.

Wobec reprezentacji są duże wymagania. Polscy kibice czekają na sukces od mistrzostw świata w 2014 r.
Wiem o tym, ale nigdy nie wiadomo jak będzie. Nikt nie zagwarantuje, że drużyna będzie tylko wygrywać. Natomiast wierzę, że będzie dobrze. Wierzę, bo prowadzone przeze mnie drużyny były waleczne i dawały z siebie wszystko. I z takiej gry jestem dumny, mimo porażek. Myślę, że kibice, którzy widzą tak grający zespół, też są. Chciałbym, żebyśmy byli taką ekipą.

Jak ma grać prowadzona przez Pana reprezentacja Polski?
Tak, żeby wygrywać! (śmiech) Mówiąc poważnie - mądrze. To znaczy każdy zespół popełnia błędy, ale zawodnicy muszą wiedzieć, kiedy podjąć ryzyko. Tak, żeby pomyłek było jak najmniej. A w ich przypadku, koniecznie wyciągnąć wnioski. Co do stylu, to będziemy trenować i o nim rozmawiać. On zależy od grupy siatkarzy. Być może będziemy potrzebowali czegoś ekstra. W każdym przypadku jednak chcę, żeby nie był to tylko mój pomysł, a całej drużyny.

Oprócz reprezentacji Polski prowadzi Pan niemieckie VfB Friedrichshafen.
Praca w klubie i w kadrze to nie jest problem. W siatkówce to częsty przypadek. Wielu trenerów, którzy łączyli funkcje, odnosili sukcesy z jedną i drugą drużyną. Poza tym wystarczy od trzech do pięciu godzin i jestem na takim czy innym meczu w Polsce.

Żona i trzy córki nie mają już dość, że rzadko bywa Pan w domu?
Od pięciu lat łączę pracę w klubie i reprezentacji, więc się przyzwyczaiły. Nie jest to łatwe, ale znajdujemy rozwiązania. Z jednej strony kocham siatkówkę, z drugiej chcę widzieć się z moją rodziną tak często, jak to możliwe. Raz na dwa-trzy tygodnie pokonuję kilkaset kilometrów, by zobaczyć się z moimi córkami, coś zjemy, wypijemy kawę i wracam.

Nie jest Pan zmęczony?
Czasami jestem, ale mam to szczęście, że zawsze budzę się wypoczęty! (śmiech) Wiem, że jestem zwariowany. Mam za dużo energii. Jakbym miał ADHD.

W poprzednim tygodniu VfB Friedrichshafen przegrało z ZAKS-ą Kędzierzyn Koźle 2:3 w pierwszym meczu rywalizacji o udział w final four Ligi Mistrzów.
Nie, nie przegraliśmy, wygraliśmy dwa sety.

To inaczej - ZAKSA przerwała serię 37 wygranych przez Friedrichshafen meczów z rzędu.
Tu się zgodzę. Ale i tak byłem bardzo zadowolony z postawy zespołu. ZAKSA to bardzo dobra drużyna, a nam zabrakło niewiele, by wygrać. Różnica między nami była minimalna, dlatego jestem dumny. W zespole mam wielu młodych graczy, którym brakuje doświadczenia, a mimo to jesteśmy wśród najlepszych sześciu zespołów w Europie. Mało tego, mamy szansę wygrać w rewanżu.

Pod koniec minionego tygodnia zakończył się konkurs PZPS dla kibiców. Do wygrania były wejściówki na mecze Ligi Narodów. Trzeba było zaproponować dla Pana pseudonim. Wybrał Pan... „Koala”.
Nie wiem dlaczego, ale ktoś miał oryginalny pomysł. Lubię takie.

A jaki pseudonim miał Pan podczas kariery siatkarskiej?
Nie miałem. Poważnie! Jestem w końcu zwariowany.

Podczas Pana prezentacji na stanowisku trenera reprezentacji powiedział Pan, że nauczy się języka polskiego. I jak idzie?
Codziennie się uczę. Na rozmowy w waszym języku jeszcze za wcześnie, ale na pewno do tego dojdzie. Jestem ambitny. Poza tym chcę rozmawiać z moimi zawodnikami po polsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Vital Heynen: Żaden zawodnik mi nie powiedział, że nie będzie grał w reprezentacji Polski - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki