Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

V Pomorski Kongres Obywatelski. Problemem jest brak wiary, że konstruktywny dialog jest możliwy

Piotr Zbieranek
Chyba wszyscy zgadzamy się, że celem rozwoju miasta jest podnoszenie jakości życia mieszkańców. Akceptujemy równocześnie to, że drogą do tego jest włączenie samych mieszkańców do współkształtowania jego rozwoju - pisze Piotr Zbieranek z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową po V Pomorskim Kongresie Obywatelskim.

Istnieją różne rady i komitety, organizowane są spotkania i debaty, wprost zalewani jesteśmy informacjami o sprawach lokalnych przez internetowe portale i media społecznościowe. Dlaczego więc wciąż mamy poczucie, że brakuje nam prawdziwego dialogu?

Odpowiedzią, jaka w pierwszej chwili przychodzi na myśl, jest to, że brakuje nam odpowiedniego "interfejsu" do takiego dialogu. Rady i komitety trzeba usprawnić, zmienić formułę spotkań i debat, a informacje przekazywać w bardziej przejrzysty sposób. Obok naprawy starych, należałoby pomyśleć o wprowadzeniu nowych instrumentów. Nasza "skrzynka z narzędziami" czerpiąca z doświadczeń innych jest już - co pokazuje także dyskusja na VI Pomorskim Kongresie Obywatelskim - bardzo bogata. Czy jednak pies nie jest pogrzebany gdzieś indziej?

W rozmowach o dialogu od lat pojawiają się diagnozy, zawierające stereotypy jak młot uderzające we wszystkich właściwie jego uczestników. Z jednej strony mamy więc przeważnie wycofanych, apatycznych i nieuczestniczących w debacie publicznej obywateli. Czasem zdarzają się jednak wśród nich aktywiści, którzy - nie do końca zorientowani w meandrach zarządzania miastem - prezentują postawy roszczeniowe i populistyczne. Z drugiej strony zaś mamy do czynienia z aroganckimi i wysługującymi się biznesowi politykami samorządowymi, a w najlepszym razie pozbawionymi empatii urzędnikami. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma stronami barykady kręcą się przedstawiciele biznesu, chcący jak najwięcej i jak najszybciej zarobić na swoich inwestycjach.

Te opinie, choć stereotypowe, nie biorą się znikąd - wypływają one z wieloletnich doświadczeń uczestników miejskiego dialogu, procesu "ucierania" się dobra wspólnego. Co więcej, pokrywają się one częściowo z problemami diagnozowanymi w kolejnych odsłonach badań nad lokalną demokracją. A jednocześnie takie opinie prowadzą do tego, że konstruktywny dialog o mieście jest trudny, a w wielu obszarach wręcz niemożliwy.

Barierę nie stanowią "technikalia" prowadzenia dialogu. Choć na pewno istotne, nie one są najważniejsze. Wykorzystanie narzędzia zależy od naszej postawy i nastawienia. To zależnie od niego nóż może posłużyć do budowy szałasu lub zadania cierpienia. Wydaje się, że zasadniczym problemem jest brak wiary, że konstruktywny dialog jest możliwy. Choć oczywiście dialogu nie można zupełnie uniknąć, "nie wypada" również - szczególnie publicznie - się od niego odżegnywać.

Czemu tak się dzieje? Jedną z odpowiedzi może być mechanizm "samospełniającego się proroctwa". W skrócie - jeżeli oczekujemy po naszym rozmówcy pewnego zachowania, to sami zachowujemy się tak, jakby nie mógł on zachować się w żaden inny sposób. Poprzez to - wyprzedzając zachowanie drugiej strony - niejako sami je wywołujemy. Stąd na przykład udział w konsultacjach działaczy obywatelskich z przeświadczeniem, że i tak ich opinie nie będą wzięte pod uwagę, skłania ich raczej do wyprzedzającego, emocjonalnego "ataku", niż do racjonalnej argumentacji. A to doprowadza do oczekiwanej reakcji przedstawicieli władz - faktycznego wycofania się z dialogu i nieuwzględnienia ich stanowiska.

Oczywiście, zjawisko to dotyczy wszystkich uczestników dialogu, a z biegiem czasu umacnia jeszcze przywoływane wcześniej negatywne przeświadczenia. Doprowadza to do sytuacji, w której paradoksalnie obniża się zawartość dialogu w dialogu. Zamiast niego, mamy bowiem do czynienia z rytuałem wielu oderwanych od siebie monologów. Przy takim podejściu nie jesteśmy w stanie zdefiniować dobra wspólnego nas wszystkich.

Dyskusja na VI Pomorskim Kongresie Obywatelskim potwierdziła, że nie brak nowych instytucji jest rzeczywistym problemem. Jest nim bowiem to, że obecne narzędzia są nienaoliwione, że brakuje nam "smaru", który nadałby im sens i pozwoliłby wreszcie działać. Tym "smarem" są - o czym pisaliśmy przed Kongresem ("Jak zacząć siebie słyszeć?", DB 6.05.2013, s. 10) - pewne zasady i wartości. Nie potrzeba ich wypisywać na sztandarach, lecz trzeba je starać się realizować w codziennym życiu. Szacunek i zaufanie, otwartość, wpływ na zmiany, cierpliwość, przystępność, świadomy wybór oraz doskonalenie dialogu. Tylko bazując na nich, jesteśmy w stanie wyrwać się z zaklętego kręgu - utrzymać zaangażowanie miejskich liderów obywatelskich, a jednocześnie stale poszerzać krąg rzeczywistej partycypacji.

Pozostaje tylko pytanie, na które sami musimy sobie odpowiedzieć - czy jesteśmy gotowi nie tylko się pod nimi podpisać, ale stopniowo, krok po kroku, wprowadzać je w życie?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki