18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustka: Afera o kalendarz z seniorkami

Tomasz Słomczyński
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne www.sxc.hu
Sprawa jest delikatna - seniorki odsłoniły dekolty. Głos zabrali: lokalna gazeta i ratusz, ksiądz nic nie powie. Aferze znana w świecie, ale niezbyt znana w Ustce.

Dziewczyna stycznia - pani Alicja Cybulska, jest owinięta w białą tkaninę, jedną dłonią przytrzymuje na ramieniu osłaniający jej ciało materiał, drugą jakby starała się uchylić rąbka tajemnicy. Spogląda w lewo od obiektywu. Nie widać po niej zażenowania. Czego miałaby się wstydzić? Tego że dawno już skończyła 55 lat?

"Jest w Ustce afera, skandal obyczajowy. Ksiądz protestuje" - wraz z taką informacją dotarł e-mail z załącznikiem: kalendarzem, w którym sfotografowano seniorki. Na jednym ze zdjęć widać niewielki fragment piersi, na innych gołe ramiona, nogi, dekolty.

Intencje według panów

Ulica Marynarki Polskiej: stacja benzynowa, za nią Lokalna Organizacja Turystyczna, dalej pasaż handlowy, sex shop, bank, fryzjer, Night Club Baya (ladies night w piątki), neogotycki kościół z 1885 roku, za nim Urząd Miasta, przed nim parking.

CZYTAJ TAKŻE: Ustecka syrenka kusi turystów nagim biustem
Do rozpoczęcia zajęć Uniwersytetu Trzeciego Wieku pozostało pół godziny. Pierwsze seniorki zajmują miejsca w dużej sali ratusza.

Szefem Wydziału Promocji i rzecznikiem prasowym burmistrza jest były dziennikarz Jacek Cegła.
- Panie zrobiły kawał dobrej roboty. Cel był szczytny, to nie ulega wątpliwości. Aferę wywołała lokalna gazeta. I rzeczywiście, ludzie w Ustce o tym mówią.

W magistracie temat jest bardzo żywy i aktualny. Kiedy pada zapewnienie, że wszystko, co zostanie powiedziane, będzie anonimowe, rozwiązują się języki.

Mężczyzna po trzydziestce:
- Chwała tym paniom, cel charytatywny, nic nie można powiedzieć... Ale wie pan co? - głos ściszony, ton konfidencjonalny: - Ja bym nie chciał, żeby moja żona albo matka była w tym kalendarzu... A pan redaktor by chciał?
- Ja bym na pewno się nie zgodziła, nigdy... - kobieta w średnim wieku, za chwilę pobiegnie po kalendarz, jedyny egzemplarz w magistracie, reszta rozeszła się w mieście jak świeże bułeczki.

Mężczyzna około pięćdziesiątki:
- Szczytny cel, nie przeczę, ale nie każda metoda do jego osiągnięcia jest dobra. Bo trzeba patrzeć na skutki, nie tylko na intencje. Ta pani, o tu - to nauczycielka. Co dzieciaki powiedzą? Będą łachy z niej darły. A potem same topless pójdą w miasto - i co ona im powie? Jak im zwróci uwagę, to powiedzą, że sama robi to samo...

- I to żona komandora, żeby takie rzeczy robiła... - pani wróciła już z kalendarzem.

Największe oburzenie wywołuje zdjęcie z okładki. Widać na nim fragment piersi. Wyraźne nawiązanie do herbu miasta - kobieta trzyma rybę, jest wystylizowana na syrenę. Mężczyzna około pięćdziesiątki, który widzi to zdjęcie po raz pierwszy, krzywi się. Pojawia się samorządowiec.
- Moja córka uświadomiła mi jedną rzecz. Proszę zwrócić uwagę: "Badam się - jestem pewna" - jest tu napisane. I to jest przesłanie całej tej akcji. Chodzi o to, żeby starsze kobiety badały się... A dlaczego się nie badają? Bo często się wstydzą. Wstyd ma zostać przełamany - i te panie właśnie dają tego przykład.

Intencje angielskie

Inspiracją dla pomysłu z kalendarzem był film z 2004 roku "Dziewczyny z kalendarza", inspiracją dla filmu zaś - faktyczne wydarzenia, do których doszło w 2000 roku w niewielkiej brytyjskiej miejscowości. Grupa gospodyń domowych, kobiet dojrzałych, postanowiła w celu charytatywnym wydać kalendarz, w którym wystąpią bez ubrań. To nie znaczy, że nago - różne elementy wystroju zasłaniają im intymne fragmenty ciała.

- Tak jak i one, my też chciałyśmy wesprzeć szpital - powie jedna z usteckich "dziewczyn".
Faktem jest, że w Ustce szybko sprzedano cały (niewielki) nakład kalendarza, zebrane fundusze zostały przeznaczone na zakup kanapy dla słupskiego szpitala. Mebel stoi już w szpitalu, pacjenci podczas dializy mogą wygodnie spędzać czas, starsze osoby mogą poczekać na karetkę, która zabierze ich do domu.

CZYTAJ TAKŻE: Nagie modelki reklamują trumny - kalendarz na 2012 rok (NAJNOWSZE ZDJĘCIA)

To nie jedyny wspólny mianownik brytyjskiego filmu i usteckiej rzeczywistości. Panie w filmie musiały się zmierzyć z uprzedzeniami mężczyzn.

- Wie pan, co ludzie mówią o tej, która się publicznie rozbiera?
Dalsza część tej wypowiedzi nie będzie cytowana, jest bardzo obraźliwa. I nie jest to cytat z brytyjskiego filmu. To - anonimowa oczywiście, wypowiedź wykształconego mieszkańca Ustki, mężczyzny pełniącego funkcję publiczną.

Intencje dziennikarzy

W Gdańsku jeden senior uczęszczający na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku przypada na 350 mieszkańców, w Gdyni - na 125, w Ustce - na 100.

- To jedna z najbardziej prężnych organizacji w mieście - mówi burmistrz Ustki Jan Olech.
Mija godz. 10, sala się zapełniła, jest na niej 150 osób, głównie kobiety. Niektóre zdjęły berety i kapelusze, z szyi ściągnęły apaszki, słuchają. Wykład dotyczy zmian socjokulturowych na współczesnym rynku pracy. Barbara Paszkiewicz jest szefową Usteckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Niechętnie mówi o kalendarzu:

- Nie ma żadnej afery. U nas na uniwersytecie tego tematu po prostu nie ma. Zrobiliśmy kalendarz, sfinansowaliśmy kanapę dla szpitala, koniec. To temat chyba tylko dla dziennikarzy. Podkręcanie tej sprawy wam jest potrzebne, bo na pewno nie nam.

"Głos Pomorza" napisał na początku stycznia: "Księdzu proboszczowi Janowi Turkielowi nie spodobał się kalendarz przygotowany przez miejscowy Uniwersytet Trzeciego Wieku. Ksiądz miał interweniować w tej sprawie w ratuszu". I dalej: "Zdjęcia z uroczystej premiery i informacja o możliwości zakupu kalendarza pojawiły się m.in. na stronie internetowej usteckiego ratusza. (...) Po interwencji księdza Jana Turkiela, proboszcza parafii Najświętszego Zbawiciela w Ustce, informacja z oficjalnej strony internetowej uzdrowiska nagle zniknęła."

Jacek Cegła, rzecznik prasowy Ustki:
- Mogę pokazać nasz serwer. Nigdy nie było na nim żadnej informacji o kalendarzu. Nie zdjęliśmy go, bo nie było co zdejmować. Nigdy też nie było żadnej interwencji proboszcza, bo nie mogło takiej być - bo, powtórzę: nie było na naszej stronie żadnej informacji na ten temat.
Lawina ruszyła. Temat podchwycił ogólnopolski portal: "Cel był szczytny. A wyszedł spory szum i kontrowersje". Równocześnie informacja o interwencji księdza pojawiła się w Radiu Gdańsk. Potem przyjechała lokalna telewizja. Następny był TVN i kręcił materiał "nie o kalendarzu, ale o samym uniwersytecie".

CZYTAJ TAKŻE: Artysta żąda usunięcia usteckiej syrenki

Ostatnie napisały o tym antyklerykalne "Fakty i Mity".
Jacek Cegła dowiaduje się o tym od pań zdążających na wykład uniwersytetu.
- Trzeba to skończyć. Będziemy składać pozwy przeciwko gazetom, które dalej będą powtarzać to kłamstwo - mówi.

Intencje samych pań

Wykład o rynku pracy się skończył. Barbara Paszkiewicz powtarza, że temat kalendarza jest zamknięty.
- Wszystko zostało powiedziane?
- Nie wszystko. Ale jest zamknięty.
- A co nie zostało powiedziane?
Uśmiech.
- To małe miasto - odpowiada.

Panie z kalendarza opowiadają mi, jak przygotowywały się do sesji.
- Odwaga? Nie... Nie potrzeba było odwagi - uśmiecha się ta, która przyjechała, mimo mrozu, na rowerze. Ubrana jest na sportowo. - Panie redaktorze... W moim wieku to człowiek już nie jest taki lękliwy.
- A pewnie, że trzeba było odwagi. Mąż? Przyznam szczerze, że przyjął to bez entuzjazmu, ale w gruncie rzeczy nie miał nic przeciwko.
- To dla nas było ogromne przeżycie. Do kalendarza zgłosiły się różne panie, z różnym wykształceniem, różnymi życiowymi doświadczeniami. I - wydawałoby się, wiele nas różniło. A potem... Wszystkie bardzo przeżywałyśmy, żeby dobrze wyjść na zdjęciach, żeby być ładne.
Okazało się, że wcale tak bardzo się od siebie nie różnimy. Wszystkie jesteśmy po prostu kobietami.
- I miałyśmy obawy, czy nasze intencje zostaną właściwie odczytane.

Wszystkie podkreślają jedno - powtarzają to jak mantrę: liczył się cel. Zrobiły to dla idei, żeby kobiety częściej się badały, żeby ufundować dla szpitala tę kanapę.

- I dlatego też zgodziłam się na spotkanie z dziennikarzem - mówi jedna z nich. - Pomyślałam, że jeśli będziemy nagłaśniać naszą akcję, to może choć jedna albo dwie kobiety się przebadają, może uratują swoje zdrowie.

Dziś żałuje, że się zgodziła. Dziennikarz pisał to do taniego kolorowego czasopisma - jednego z wielu, które są kierowane do gospodyń domowych.

CZYTAJ TAKŻE: Nagie modelki reklamują trumny - kalendarz na 2012 rok (NAJNOWSZE ZDJĘCIA)

- Powstał bardzo fajny tekst, który autoryzowałam. A potem w gazecie przeczytałam coś zupełnie innego. Wszystko poprzekręcane, począwszy od nazwiska, skończywszy na faktach... Przypuszczam, że nie zrobili tego ze złośliwości. Po prostu chcieli dostosować poziom artykułu do poziomu czytelniczek. I zrobili ze mnie bezwolną zacofaną kobietę, która się zdecydowała na te zdjęcia. Teraz muszę się znajomym tłumaczyć, że to nie ja tak mówiłam, że to gazeta przekłamała.
Rozgoryczona kobieta mówi, że pozwie redakcję do sądu. Ale nie przejmuje się plotkami w mieście.
- Przeglądam forum na Gazeta.pl. Jest tam 214 komentarzy - w ogromnej większości ludzie wyrażają dla nas poparcie. Jest też internetowa sonda, w której poparcia udziela nam 87 procent głosujących. To mi wystarcza, nie muszę słuchać plotek.

Intencje według fryzjerki

Większość mieszkańców, których zaczepiam na ulicy (w kawiarniach i w salonie manicure), o kalendarzu nie słyszała, albo słyszała "coś", jednak bliżej się tym nie interesowała. Jedna z pań słyszała i ma wyrobione zdanie na temat "afery":
- Wie pan, im bliżej tam - tu wskazuje ręką w stronę kościoła i ratusza - tym jest głośniej o tej sprawie. Im dalej w miasto, tym ciszej.

U fryzjera - vis-á-vis kościoła, wisi kalendarz na eksponowanym miejscu. Powraca temat księdza.
- Bo on taki więcej od Rydzyka jest, wie pan? Stary PiS-owiec. Ale to nie ma znaczenia - spogląda niepewnie, mówi: - Ja nie wiem, za kim pan jest... Ale to nie ma znaczenia, prawda?
- Nie ma.
Kobieta robi się śmielsza.
- Niech mu pan powie, że u mnie kalendarz wisi i będzie wisiał. Jak można te odważne kobiety krytykować?
Fryzjerka przekłada kartki kalendarza i wymienia - ta pani miała stwardnienie rozsiane, teraz normalnie się porusza, to cud! Ta jest aptekarką.... to są poważne kobiety. I wszystkie mają tak szlachetne intencje!

Moje intencje według proboszcza

Jeden z nielicznych głosów w obronie księdza:
- Ale przecież nie powiedział tego z ambony, tylko na boku, po cichu wyraził swoje niezadowolenie. Przecież ksiądz też ma prawo do własnej opinii. I po co zaraz aferę z tego robić?
Afera - jeśli w ogóle jest, to dotyczy czegoś innego - nie chodzi w niej o prywatną opinię księdza, lecz o jego interwencję w ratuszu. "Głos Pomorza" napisał, że interwencja była, za gazetą poszły inne media, urzędnicy mówią, że jej nie było.

Skąd dziennikarze mieli informacje o interwencji księdza w ratuszu?
- To, co mamy do powiedzenia na ten temat, zostało zawarte w opublikowanym przez nas tekście. Do naszej redakcji w tej sprawie nie wpłynęło żądanie sprostowania ze strony Urzędu Miasta Ustki - stwierdza oficjalnie Krzysztof Nałęcz, redaktor naczelny "Głosu Pomorza".

Co na to sam ksiądz?
"Głos Pomorza" pisał, ujawniając "aferę": "Kiedy się spotkaliśmy [z księdzem - przyp. red.], już na samym wstępie stanowczo zaznaczył, że na temat kalendarza nie będzie się wypowiadał. Może za to podyskutować generalnie o problemie wstydu, bo wstyd ma tu kluczowe znaczenie".
- Niech będzie pochwalony... Chciałbym porozmawiać o wstydzie - jeszcze kilka dni przed przyjazdem do Ustki zadzwoniłem do księdza Jana Turkiela.

To nie byle jaki proboszcz. Jest doktorem habilitowanym teologii, kapelanem honorowym Ojca Świętego, kanonikiem penitencjarzem kapituły katedralnej.
- O wstydzie, proszę bardzo, porozmawiamy, zapraszam. Ale nie o kalendarzu - odpowiedział wtedy.
Teraz dochodzi 15.00, dzwonię na plebanię.
- Rozmyśliłem się, nie będziemy rozmawiać.
- Dlaczego?
- Bo się dowiedziałem paru rzeczy.
- Czego się ksiądz dowiedział?
W Ustce jestem od rana, to małe miasto, rozmawiałem z wieloma ludźmi.
- A o czym chce pan pisać? - ks. Jan Turkiel odpowiada pytaniem na pytanie.
- Chcę pisać o kalendarzu, ale z księdzem chciałbym rozmawiać o wstydzie.
- A widzi pan. Dlatego nie będziemy rozmawiać.
- Ale...
- Chciał mnie pan podejść. A liczą się pana intencje. Jakie one były? We wstydzie również liczą się intencje - ksiądz nie wyjaśnia jednak, co ma na myśli. Kończy rozmowę: - Z Bogiem.

Zgody nie będzie

Poprosiłem Barbarę Paszkiewicz o zgodę na publikację zdjęć z kalendarza. Poinformowała, że najpierw będzie chciała przeczytać tekst. Wysłałem więc reportaż, wkrótce nadeszła odpowiedź: "Przesłany tekst o naszym kalendarzu jest ciekawy, lecz wypowiedzi mieszkańców są wyłącznie anonimowe. Nie mogę wyrazić zgody na zamieszczenie zdjęcia pod tego rodzaju tekstem."

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki