Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uśpieni buntownicy. Młodzi Polacy siedzą w domach, kują matmę i łykają środki nasenne. Czy będą głosować w wyborach? Reportaż

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Młodzi Polacy mówią, że polityka ich nie interesuje. Ale to nie do końca jest prawda. Nie są obojętni politycznie, o czym  świadczą protesty, w których licznie biorą udział
Młodzi Polacy mówią, że polityka ich nie interesuje. Ale to nie do końca jest prawda. Nie są obojętni politycznie, o czym świadczą protesty, w których licznie biorą udział Adam Jankowski/ Archiwum PPG
Młodzi Polacy, między 18. a 29. rokiem życia, należą do grupy, która najrzadziej uczestniczy w wyborach. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, najczęściej mówiły, że nie będą głosować, bez względu na to, kiedy ogłoszony zostanie nowy termin wyborów prezydenckich. Swój głos zamierzają oddać zdeklarowani zwolennicy obozu rządowego. Z niedawnych badań statystycznych wynika, że większość młodych nie interesuje się polityką i nie ma poglądów politycznych. Nie ma? To nie jest takie jednoznaczne i oczywiste.

Sandra w internecie zachwala specyfik do rzęs. Jeśli się go u niej zamówi w ciągu tygodnia, można dostać zniżkę. Kosmetyk powoduje, że cienkie włoski odbudowują się do tego stopnia, że rzęsy po pewnym czasie wyglądają jak u sarenki. Sandra wie, co zachwala, w końcu jest „certyfikowaną ambasadorką pięknych rzęs”. Reklamuje serum i kilka innych produktów kosmetycznych.

Jeśli zaś chodzi o wybory prezydenckie, to niestety nie. Nie zachwala ich i nie zamierza w nich uczestniczyć. Wobec tego, jest jej zupełnie obojętne, kiedy zostaną przeprowadzone i jak. Jej jedyna styczność z wyborami ma, można powiedzieć, charakter wzrokowy. Z okna mieszkania widzi bowiem plakat wyborczy z hasłem „Andrzej Duda mój prezydent”. Z tym sloganem się nie identyfikuje.

Nie odczuwa zadowolenia z dotychczasowej prezydentury Andrzeja Dudy. Nie może też powiedzieć, że jest zupełnie złym prezydentem. Postrzega go jako „chyba miłego”. Żadnego jego sukcesu nie przypomina sobie i nie wie nic o jego programie wyborczym. Kto jeszcze kandyduje? Coś jej świta, że Biedroń, ale pewna stuprocentowo nie jest. Twierdzi, że cała jej wiedza polityczna sprowadza się do jednej prawdy: - Przecież i tak rządzi Kaczyński - twierdzi 20-letnia Sandra (nazwisko do wiadomości redakcji), mieszkanka Gdyni.

Podkreśla, że nie interesuje się polityką. Ale to nie jest prawda. Dziewczyna ukończyła szkołę zawodową w klasie sprzedawcy, pracuje w salonie kosmetycznym. Przed epidemią właściwie nie miała dnia wolnego. Po godzinach pracy przyjmowała klientki prywatnie. A w weekendy chodziła na kurs kosmetyczny. Gdy rozszalał się koronawirus, salon trzeba było zamknąć, ale działalność, dla niektórych klientek, jest prowadzona w jej prywatnym mieszkaniu, a także jej szefowej. Obie stwierdziły, że nie będą oglądać się na polityczne obietnice i że muszą liczyć na siebie. Każda ma w domu specjalne urządzenie do dezynfekcji rąk i przyrządów kosmetycznych.

- Klientek jest niewiele, to same zaprzyjaźnione osoby. Po prostu, nie stać nas na ich utratę - mówi Sandra i nagle odpala zdenerwowana: - I lepiej niczego od państwa nie oczekiwać! Dziś dadzą, jutro zabiorą. Mój ojciec zostawił mamę i nie płacił alimentów. Mama jeździła zarabiać za granicę, a ja zostawałam z babcią. Gdzie wtedy byli politycy, którzy dziś domagają się głosów? Interesuje mnie tylko to, żeby politycy mi nie przeszkadzali w życiu. Ja sobie świetnie poradzę. Robię to od dziecka - mówi.

Uśmiech Biedronia to mało

Radek też ma 20 lat, mieszka w Tczewie, zaocznie studiuje turystykę i rekreację. Jest zatrudniony w markecie elektronicznym znanej sieciówki, a po godzinach trenuje w siłowni. A właściwie trenował. Ze względu na epidemię, m.in. nad mięśniem dwugłowym ramienia pracuje w domu. W wyborach na pewno nie weźmie udziału. Wręcz grzmi przez telefon, że polityka go nie obchodzi. Gdy go jednak zapytać o szczegóły tej obojętności, trudno uznać, by był politycznym ignorantem.

- Dużo zyskaliśmy dzięki Unii. A teraz, gdy patrzę na to, co ci politycy wyprawiają, martwię się, że polexit jest możliwy, że nas wykopią z tej Unii za sądy i za antydemokratyczne działania. Aż dziw, że jeszcze nie wykopali... Gdy po koronawirusie sytuacja się unormuje, chciałbym pracować w branży turystycznej. Zależy mi, żeby granice były otwarte. I żebyśmy nie byli zepchnięci na margines świata. Gdybym głosował, to postawiłbym na polityka centrum, boję się skrajności. I lewaków, i nazioli. Jestem za liberalizmem. Ale niestety nie podoba mi się Małgorzata Kidawa- Błońska. Nie mam nic do kobiet na stanowisku prezydenta, ale według mnie ona jest za mało dynamiczna. I nie ufam jej. Kosiniak-Kamysz wypada lepiej, ale on już kiedyś w rządzie był, razem z PO. Koncepcji Hołowni zupełnie nie rozumiem. Nie wiadomo, czego po nim się spodziewać. A ten cały serial z terminem wyborów to sytuacja uwłaczająca obywatelom, to jakiś koszmar, nie wezmę w tym udziału - opowiada nam.

Czy głosować, Roksana, tegoroczna maturzystka, zastanawia się. Jeszcze kilka dni temu nie znała terminu egzaminów dojrzałości. Uczyła się, jak mówi, w ciemno. Nauczyciele co prawda dwoili się i troili, żeby internetowe lekcje miały jak najwyższą jakość, ale Roksana nie jest orłem z matematyki.

- Nie dość, że sama nie ogarniam tej matmy, to jeszcze przez długi czas nie był znany termin matur. Te egzaminy to będzie porażka, jesteśmy w dużo gorszej sytuacji niż poprzedni maturzyści. Ze zdenerwowania mało śpię. Siedzę w domu, kuję, biorę środki uspokajające, a wieczorem nasenne. Jestem wściekła na rząd, ale też na opozycję, bo - według mnie - niewiele robi. Rozumiem, że szkoły muszą być zamknięte z powodu epidemii, ale można było nie fundować nam aż takiej nerwówki. Wybory w maju mnie nie interesują. Będą farsą na skalę światową. Czuję, że politycy całkowicie lekceważą młodych, jakby nas nie było albo jakbyśmy byli idiotami - napisała nam Roksana w mailu.

Dziewczyna w ubiegłym roku była na paradzie równości w Gdańsku i Warszawie. Brała też udział w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. Kilka tygodni temu, w internecie, protestowała przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. Taką możliwość zapowiadał projekt ustawy Kai Godek, którym zajął się Sejm. Ostatecznie projekt przepisów trafił do komisji, tzw. sejmowej zamrażarki. Dziewczyna czuje się społeczniczką - z mamą i koleżanką szyły maseczki, które trafiły m.in. do hospicjum. Organizuje adopcje bezdomnych zwierząt i jest współautorką graffiti z napisem „konstytucja”, które w ubiegłym roku umieściła na jednej ze ścian w Gdańsku.

- Denerwuje mnie, gdy mówi się, że młodzi nic nie robią i że siedzą tylko w telefonach. Bzdura! Chcemy żyć w zdrowym, normalnym, niezanieczyszczonym świecie. A to będzie wymagało morderczej pracy. Może nawet jakiegoś buntu. Można powiedzieć, że moje poglądy są lewicowe, ale nie widzę żadnego sensowego polityka lewicy, którego mogłabym teraz poprzeć. Ładny uśmiech Biedronia to dla mnie stanowczo za mało. Obecna Lewica wydaje mi się wyrachowana, sztywna. Liczyłam na Zandberga, ale on wszedł w buty sejmowego elegancika - pisze nam w mailu.

Polska teraz coś znaczy

Ilona nie powie na kogo zagłosuje, o ile w ogóle zagłosuje. Pięć lat temu postawiła na Andrzeja Dudę, była wtedy pierwszy raz na wyborach. Mówi, że jest konserwatystką, ważne są dla niej wartości chrześcijańskie. Chodzi na msze do gdańskich dominikanów. Twierdzi wręcz, że na nich się wychowała. Od kilku tygodni uczestniczy w nich zdalnie. Ma dwuletniego synka i nie chce go narażać na jakąkolwiek możliwość zakażenia.

- Podobało mi się to, że obóz rządzący i prezydent stawiał na rodzinę, patriotyzm, polskość. To bliskie moim ideałom, kiedyś należałam do harcerstwa, a mój dziadek był w Powstaniu Warszawskim. O historii zawsze się w domu mówiło. Moje podejście zmieniło się diametralnie, gdy PiS zaczęło uzależniać od siebie sądy. Poczułam, jakbym dostała obuchem w głowę, jakby mi się oczy otworzyły! Trybunał Konstytucyjny teraz to według mnie instrument partyjny. To samo chcą zrobić z Sądem Najwyższym. Nie trzeba być prawnikiem, żeby domyślić się, do czego to może doprowadzić. Mój dziadek już nie żyje i widząc to, w grobie się przewraca... Mam też kłopot z tym, że niektórzy księża popierają kontrowersyjne działania władzy. To powiązanie Kościoła z polityką jest bardzo groźne. Mam też wrażenie, że niektórzy duchowni są jakby poza prawem - mówi 25-letnia Ilona Szarmach, gdańszczanka, copywriterka, pracuje na zlecenie dla kilku agencji reklamowych.

Zupełnie inne podejście prezentuje Joanna, mieszkanka Skórcza w powiecie starogardzkim. Ma 26 lat, dwoje dzieci. Przed tym, gdy została mamą, pracowała w sklepie z warzywami w Starogardzie Gdańskim.

- Wcześniej, gdy PiS nie było u władzy, to moja rodzina klepała biedę. Rodzice harowali i ledwo wiązali koniec z końcem. Nie było co do garnka włożyć. Teraz im się polepszyło, ja założyłam własną rodzinę i na starcie dostałam pomoc w postaci 500 plus i kilku dodatków. Inni politycy tego wcześniej ludziom nie dali. To oczywiste, na kogo będę głosować. A sposób głosowania nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu. Wybory powinny odbyć się jak najszybciej, bo za kilka miesięcy to ci wszyscy politycy z innych partii się rozbestwią. Zepsują to, co zostało z takim trudem zbudowane. Ja chcę tej władzy, która jest teraz i żeby trzymała państwo w ryzach, żelazną ręką. Każda zmiana będzie zmianą na gorsze. Teraz, za czasów prezydenta Dudy, Polska w końcu coś znaczy - tłumaczy.

Za Kościołem i za aborcją

Politolog Adam Kądziela przeprowadził badania wśród młodych osób (w wieku 18-30 lat). Ponad 90 proc. badanych stwierdziło, że nie interesuje się polityką. Według naukowca, politycy wręcz odpuścili sobie starania o głosy młodych, bo stanowią oni tylko kilkanaście procent wyborców. Wolą ubiegać się o starszy i bardziej przewidywalny elektorat.

- Wyniki badania wskazują na wyjątkowo negatywny obraz życia politycznego, jaki rysuje obecna młodzież. Około 60 proc. badanych odpowiedziało, że nie posiada sprecyzowanych poglądów politycznych. A 16 proc. stwierdziło, że nigdy nie bierze udziału w wyborach. Polscy politycy są świadomi tego, że młodzi Polacy dystansują się od polityki i niespecjalnie o nich zabiegają - tłumaczy Adam Kądziela, kierownik projektu badawczego, doktorant Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Badanie przeprowadzono w ub. r. na zlecenie Fundacji Konrada Adenauera.

Ale ten problem nie jest oczywisty. Chociaż młodzi mówią, że nie interesują się polityką, to angażują się w życie publiczne. 76,2 proc. badanych stwierdziło, że bierze udział w inicjatywach społecznych, np. zbiórkach pieniędzy na szczytne cele. Z kolei 96 proc. młodych Polaków zadeklarowało się jako osoby wierzące, a 44,5 proc. z nich jako regularnie praktykujące. Co ciekawe, te osoby równocześnie wskazały, że najważniejszym problemem społecznym, którym rządzący powinni się pilnie zająć, jest równouprawnienie płci (tak powiedziało 70,3 proc. badanych). Młodzi chcą też zachowania neutralnego światopoglądowo i religijnie państwa, powszechnego i bezpłatnego dostępu do przedszkoli oraz rejestracji związków partnerskich. Co piąty ankietowany wskazał na konieczność legalizacji aborcji i eutanazji na życzenie oraz finansowania in vitro i antykoncepcji z budżetu państwa.

Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, przestrzega przed formułowaniem jednolitych opinii i szufladkowaniem młodych.

- Kto wrzuca młodych do jednego worka, może się bardzo pomylić. To nie jest grupa, która nadaje na tych samych falach. A więc jest ryzykowna i niewidoczna dla polityków głównego nurtu. Bycie młodym jest jedną z bardzo wielu cech w społeczeństwie, która krzyżuje się z dziesiątką innych. Myślimy, że młody to musi być chłopak lub dziewczyna z dziwną fryzurą, ze smartfonem w ręku, z liberalnymi czy mocno lewicowymi poglądami. Nie zawsze tak jest. Dla jednych interesujące mogą być hasła związane z laicyzacją, anarchokapitalizmem, dla innych - problemy ekologiczne, dla jeszcze innych - wartości chrześcijańskie i odwołania do polityki historycznej. W grupie młodych widzimy silne podziały i najwięcej się w niej zmienia, jeśli chodzi o preferencje polityczne. 18-latek może czuć silną potrzebę buntu, ale już 24-latek raczej będzie chciał mieć dobrą pracę i może też będzie myślał o rodzinie - twierdzi Jarosław Flis, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Gardzą polityką, ale nie są obojętni

W ostatnich wyborach parlamentarnych młodzi stanowili najmniej liczną grupę. Ich preferencje nie odbiegały znacząco od tych prezentowanych przez resztę społeczeństwa. 26 proc. osób w wieku 18-29 lat, które poszły do urn, poparło PiS, a 24 proc. - Koalicję Obywatelską. Na Konfederację zagłosowało 19,7 proc. młodych wyborców, a na Lewicę - 18 proc.

- Wysoki wynik Konfederacji i Lewicy nie dziwi. Te ugrupowania jawią się jako antysystemowe, a młodzi zwyczajowo na takie stawiają. To jest charakterystyczne również w innych państwach. Generalnie ta grupa nie interesuje się wpasowywaniem w polityczne ramy, gardzi partyjnymi wojenkami. Jeśli zapytać młodych, czy znana z telewizji polityka ich interesuje, z pewnością odpowiedzą, że nie. Ale to nie znaczy, że są obojętni politycznie i bierni. Czarny protest przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego, demonstracje w obronie konstytucji lub strajk klimatyczny najlepiej o tym świadczą. Młodzi inaczej definiują problemy społeczne, inne sprawy są dla nich ważne. To fatalnie, że politycy ich nie doceniają i nie potrafią zagospodarować. Młodzi mogą jeszcze zamieszać - mówi Witold Różycki, socjolog z UW.

Dodajmy też, że w poprzednich wyborach prezydenckich młodzi poparli Andrzeja Dudę. Zagłosowało na niego ponad 60 proc. osób z tej grupy społecznej.

- W poprzednich wyborach prezydenckich skuteczna okazała się strategia PiS, dla którego jednym z głównych celów było pozyskanie wyborców Pawła Kukiza. W pierwszej turze to on wygrał wśród najmłodszych wyborców, zdobywając 41 proc. ich głosów. Kukiz był odbierany jako kandydat spoza systemu, buntownik. Młodym wyborcom mógł wydawać się atrakcyjny - wyjaśnia Różycki.

Zdaniem specjalistów to, że młodzi dziś masowo nie chodzą na głosowanie, nie oznacza, że już zawsze będą stronić od wyborczych decyzji. Do wyborów trzeba dojrzeć.

- To dojrzewanie odbywa się w kilku wymiarach. Młodzi ludzie muszą sprostać szeregowi wyzwań związanych z wchodzeniem w dorosłe życie, muszą m.in. ukończyć szkołę, znaleźć pracę, osiedlić się, założyć rodzinę. Przejście każdego z tych etapów sprawia, że polityczna gra ma na nich inny wpływ, zaczyna toczyć się o coraz większą stawkę, decyzje władz bardziej rzutują na ich życie. Dłuższy staż w życiu obywatelskim wpływa na poczucie politycznego sprawstwa - uważa dr Marta Żerkowska-Blas, socjolog z Uniwersytetu SWPS.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki