Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędniczki z Gdyni oskarżone o branie łapówek i oszustwa

Szymon Szadurski
Kierownictwo gdyńskiego Urzędu Miasta zdecydowanie odcina się od zachowania byłych pracownic
Kierownictwo gdyńskiego Urzędu Miasta zdecydowanie odcina się od zachowania byłych pracownic Tomasz Bołt
Ponad pół miliona złotych łapówek i pożyczek wyłudziły według prokuratury dwie byłe urzędniczki z Gdyni. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do sądu. Razem z urzędniczkami oskarżone są dwie inne kobiety, które miały naganiać im "kontrahentów".

Byłe pracownice gdyńskiego Urzędu Miasta - zdaniem śledczych - obiecywały przyznanie poza kolejnością mieszkań komunalnych, choć faktycznie nie było szans, aby ominąć obowiązujące w urzędzie procedury. W efekcie nic nikomu nie załatwiły - od kilkudziesięciu osób przyjęły jednak korzyści majątkowe lub żądały przekazania koperty.

- Średnia stawka za obietnicę załatwienia mieszkania wynosiła 30 tys. zł - mówi Marzanna Majstrowicz, prokurator rejonowy w Gdyni.

Najwięcej zarzutów, bo 27, otrzymała Grażyna K., była inspektor w wydziale spraw obywatelskich, będąca w nim referentem ewidencji ludności i meldunków. Zdaniem prokuratury przyjęła łapówki lub ich żądała w 20 przypadkach. Od siedmiu kolejnych osób miała wyłudzić wysokie pożyczki.
- Pieniądze te nigdy nie były zwracane - podkreśla prok. Majstrowicz.

Śledczy ustalili, iż w ten sposób kobieta wyłudziła 560 tys. zł. W 10 przypadkach miała współdziałać z Anną D., sekretarką wiceprezydent Gdyni Ewy Łowkiel. Dodatkowo 2,5 tys. zł każdorazowo oddawała Zycie M. lub Elżbiecie W., osobom prywatnym, które szukały urzędniczkom rodzin chętnych do wręczenia łapówki za mieszkanie. Proceder trwał od listopada 2008 r. do czerwca 2010 r.

Grażyna K. przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia. Trzy pozostałe kobiety nie przyznały się. Utrzymują, iż nie zdawały sobie sprawy, że proceder załatwiania mieszkań i działalność Grażyny K. były nielegalne. Wszystkim oskarżonym grozi kara do 8 lat więzienia.

Kierownictwo gdyńskiego Urzędu Miasta zdecydowanie odcina się od zachowania byłych pracownic. Dyrektor magistratu Jerzy Zając sam wpadł na trop ich działalności i zawiadomił policję.
- Bazowały na ludzkiej naiwności, bowiem nie było szans, aby załatwić mieszkania - mówi Zając. - Część osób, którym to obiecywały, nie figurowała nawet na liście oczekujących.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki