Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy pozbawili środków do życia niepełnosprawną mieszkankę Gdyni

Szymon Szadurski
Urzędnicy gdańskiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych pozbawili środków do życia niepełnosprawną mieszkankę Gdyni i jej, również niepełnosprawnego, syna

Nasyłają na kobietę komornika i ściągają co miesiąc z jej, i tak głodowej, nieprzekraczającej tysiąca zł, renty, po 300 zł.

Choć w myśl przepisów pracownicy PFRON mogli umorzyć pozostającej bez pracy gdyniance udzieloną 10 lat temu pożyczkę, chcą ściągnąć należności co do grosza. Utrzymują, że nie mogli postąpić inaczej, bo kobieta nie dostarczyła im jednego z niezbędnych dokumentów, które umożliwiały anulowanie zobowiązań finansowych.

- To śmieszne, że jeden dokument jest dla PFRON ważniejszy od losu matki i jej niepełnosprawnego syna - mówi ze łzami w oczach Halina K. - Nie mam za co żyć, postawiono mnie praktycznie na krawędzi przepaści. Za 700 zł miesięcznie nie jestem w stanie utrzymać siebie i dziecka. Straciłam już sens życia. Gdyby nie to, że martwię się o syna, dawno już by mnie nie było na tym świecie. Na domiar złego nikt mi nie chce pomóc.

Interwencję w sprawie Haliny K. zapowiedział już Zbigniew Kozak, gdyński poseł, działający w parlamentarnym zespole ds. osób niepełnosprawnych.
- Gdy tylko otrzymam niezbędne dokumenty, porozmawiam z kierownictwem PFRON - mówi Zbigniew Kozak.

Kłopoty Haliny K. mają związek z pożyczką, którą PFRON przyznał jej w 1996 r. Jako osoba niepełnosprawna przystąpiła wtedy do tzw. Programu Samochodowego i uzyskała zwrotne dofinansowanie na zakup auta. Kobieta pracowała wówczas w jednej z gdyńskich szkół. Do 1999 r. spłaciła znaczną część pożyczki. Problem rozpoczął się, gdy Halina K. niespodziewanie straciła pracę. Wystąpiła do PFRON z wnioskiem o umorzenie lub choćby rozłożenie na raty pozostających jej do spłacenia 3,3 tys. zł i była pewna, że tak właśnie się stanie. Tym bardziej że otrzymała list z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, iż uchwała zarządu PFRON zezwala na taką pomoc niepełnosprawnemu m.in. wtedy, gdy na skutek straty pracy drastycznie pogorszy się jego sytuacja ekonomiczna.

PFRON uznał jednak, iż wniosek Haliny K. jest niekompletny, bo nie potwierdziła, iż pełnoletni, niepełnosprawny syn jest na jej utrzymaniu. W efekcie PFRON skierował sprawę do sądu. Po licznych perturbacjach prawnych komornik ściąga na wniosek funduszu od Haliny K. po 330 zł miesięcznie. Urzędnicy uważają ponadto, że sytuacja wynikła z winy Haliny K., bo ta między innymi nie odbierała od nich listów poleconych.
Jak tłumaczy Dagmara Lustyk z biura prasowego PFRON, pracowników funduszu obowiązują procedury, które uniemożliwiają pozytywne rozpatrzenie wniosku o umorzenie pożyczki w przypadku, gdy jest on niekompletny.

- Kierujemy wtedy sprawę do sądu i to skład sędziowski orzeka, co dalej robić - mówi Lustyk. - Gdy ogłaszany jest prawomocny wyrok, mamy już ograniczone możliwości odstąpienia od windykacji.

Kontrowersje

Przypadek Haliny K. to nie pierwsze, kontrowersyjne działania urzędników gdańskiego oddziału PFRON.

W 2006 r. do gmachu funduszu wkroczyli funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zdaniem prokuratury i ABW, PFRON podpisał wówczas umowę z firmą Aster, która miała zaopatrywać w komputery niepełnosprawnych mieszkańców Pomorza.

Aster następnie zawyżał faktury dostarczane do funduszu - dla przykładu sprzęt wart 5 tys. zł, przeznaczony dla niepełnosprawnego z Kaszub, wycenił na 13,5 tys. zł i taką kwotę refundował mu PFRON.

Sprawa skończyła się przedstawieniem zarzutów dyrektorowi PFRON.

Ludziom w trudnej sytuacji trzeba pomagać

Rozmowa ze Zbigniewem Kozakiem z parlamentarnego zespołu ds. osób niepełnosprawnych

Niepełnosprawnej kobiecie, która utrzymuje się z głodowej renty, PFRON zabiera 300 zł miesięcznie. Wszystko dlatego, że nie uzupełniła jednego dokumentu, warunkującego umorzenie pożyczki.
Zainteresuję się sytuacją tej pani i jeśli jest jeszcze możliwość anulowania tych zobowiązań, postaram się jej pomóc. Prawda jest jednak taka, iż urzędnicy często, choćby nawet chcieli, nie są w stanie przeskoczyć pewnych procedur. Każdą taką sprawę należy rozpatrywać indywidualnie. Bywa, iż dokument, który nie został dostarczony do funduszu, jest akurat niezwykle istotny, dla przykładu zaświadczenie, iż niepełnosprawny rzeczywiście stracił pracę.

Przepisy przepisami, ale czy w niektórych sytuacjach urzędnik nie powinien kierować się ludzkim odruchem i zdrowym rozsądkiem, a nie tylko twardymi procedurami?
Z jednej strony tak, to znaczy potrzeby drugiego człowieka znajdującego się w trudnej sytuacji, niepełnosprawnego, powinny być najważniejsze. Takim osobom po prostu trzeba pomagać za wszelką cenę. Nie można ich zostawiać na pastwę losu. Z drugiej strony jednak nie możemy dopuścić do sytuacji, że każda osoba z ulicy odwiedzi PFRON, powie, że jest niepełnosprawna, biedna, a wtedy, bez przedstawienia niezbędnych dokumentów, otrzyma pieniądze z budżetu państwa. Pewnych ram prawnych urzędnicy muszą się trzymać. Ile osób w podobnej do Haliny K. sytuacji zgłasza się do zespołu parlamentarnego? Dość sporo. Problem tych ludzi polega niestety często na tym, że są nieporadni, przestraszeni, zagubieni, słabo orientują się w procedurach. Nie dostarczą gdzieś dokumentu i tak to się właśnie kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki