Chodzi o konflikt pomiędzy funkcjonowaniem fokarium znajdującym się na terenie Stacji Morskiej a pobliską zatokową plażą. Jak ujawniono, wylot wód z foczych basenów znajdował się zbyt blisko brzegu, w rejonie, w którym od lat kąpie się tysiące turystów. Co mogło doprowadzić m.in. do skażenia wody.
Swoje zastrzeżenia co do jakości tego, co rurami opuszcza teren fokarium, zgłosił starosta. Według urzędnika, do zatoki miały dostawać się nieczystości. Powołał się przy tym na przepis, według którego woda, gdzie żyją zwierzęta hodowlane, to właśnie ściek.
Czytaj także: Hel: U fok na porodówce [RELACJA NA ŻYWO]
W odpowiedzi Stacja Morska wykazała, że spuszczana przez nich woda ma odpowiednią jakość i nie przekracza norm sanitarnych.
- Dlatego teraz zdecydowaliśmy się wydać pozytywną opinię - mówi Jacek Kosmulski z Urzędu Morskiego w Gdyni. - Ale z pewnymi naszymi zastrzeżeniami.
Opinia - niezbędna dla starosty, by stacji wydać dokument pozwalający na dalsze spuszczanie wody do zatoki - jest czasowa. Bo w ciągu trzech lat naukowcy muszą udowodnić, że to, co spływa do akwenu, to nie ściek. W przeciwnym razie następne pozwolenie nie zostanie wydane. A to w najgorszym przypadku oznaczać może nawet zamknięcie popularnej placówki.
- Wyjść jest kilka - mówi Kosmulski. - Albo wykazać swoją rację przed sądem lub Sejmem, albo np. wydłużyć rurę odprowadzającą wodę tak, by sięgała 1,5 km w głąb zatoki.
Naukowcy z Helu do czasu oficjalnego otrzymania pisma od starosty wstrzymują się od komentarzy.
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?