Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratowali rękę chłopcu spod Miastka

G.Popławski, M.Węsierski
Najbliższe tygodnie pokażą, czy 10-letni Hubert z podmiasteckiego Głodowa będzie miał w pełni sprawną rękę. Lekarzom z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Ręki Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie udało się ją poskładać i teraz trzeba tylko czekać.

Koszmar chłopca rozpoczął się w czwartek, po godzinie 15. Wtedy przyszedł do ojca na pole. Przypadkowo włożył rękę do siewnika. Gdy ojciec to zauważył, było już za późno. Siewnik zmiażdżył rękę chłopca. Nawinęła się wręcz na wałek, który musieli rozcinać strażacy. Lekarz na miejscu podał chłopcu silne środki przeciwbólowe.

Gehenna Huberta trwała kilkanaście godzin. Lekarze z miejscowych szpitali nie mogli podjąć się tak skomplikowanej operacji. Od razu zdecydowali o wezwaniu helikoptera medycznego. Chłopiec miał być przetransportowany do Gdańska. Z powodu awarii masztu radiowego w szpitalu w Miastku nie było jednak łączności z helikopterem, który błądził nad powiatem bytowskim.

- Chcieliśmy, aby lądował na polu, tam gdzie doszło do wypadku. Tak byłoby najszybciej. Nie mogliśmy się jednak skontaktować z obsługą. Wszystko przez maszt, który od dawna jest zepsuty. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt do tej pory nic nie zrobił - mówi oburzony dr Piotr Kuliński ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Miastku, który ratował życie Hubertowi. - Nie wiem, co by było, gdyby nie nasze prywatne telefony komórkowe - dodaje.

Chłopiec został przewieziony na lądowisko w Bytowie (niemal 30 kilometrów od miejsca zdarzenia). Stamtąd zabrał go helikopter. Dopiero po ponad trzech godzinach od wypadku trafił do Pomorskiego Centrum Traumatologii Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku. I to jeszcze nie był koniec koszmaru.
Lekarze w Gdańsku zdecydowali, że aby uratować rękę chłopca trzeba go przetransportować do Szczecina. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zabrało Huberta dopiero o północy. W sumie od wypadku do rozpoczęcia operacji minęło ponad 10 godzin.

Szczęśliwy finał jest jednak możliwy. Szczecińscy lekarze przyszyli chłopcu rękę. Bardzo skomplikowana operacja trwała aż osiem godzin. Profesor Andrzej Żyluk, kierownik kliniki, zapewnia, że szczęśliwie udało się zestawić kość i pozszywać naczynia. Lekarze przyszyli też rękę do tułowia chłopca. Wciąż jednak nie ma pewności, czy będzie w pełni sprawna, bo uszkodzenia były bardzo poważne. Na ile operacja się powiodła, pokażą najbliższe tygodnie. Wszyscy są jednak dobrej myśli. Teraz przy Hubercie w szpitalu czuwa najbliższa rodzina.

- Bardzo się o niego martwimy. Tyle się wycierpiał. Mam tylko nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze i szybko wróci do domu - mówi ze łzami w oczach Stefania Zwabik, babcia chłopca.
Policja uznała, że całe zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem. Nie będzie śledztwa w tej sprawie.

Zbigniew Binczyk, dyrektor Szpitala Powiatu Bytowskiego, na którego głowę posypały się gromy za zepsuty maszt radiowy, obiecuje, że niebawem zostanie on naprawiony.
- Nie zrobiliśmy tego wcześniej, bo nie mogliśmy znaleźć firmy czy osoby, która by się tego podjęła - tłumaczy się Binczyk.

- Mam jednak nadzieje, że teraz, po tej strasznej tragedii, nie będzie już z tym problemu i maszt niebawem będzie sprawny - dodaje.
Huberta czeka jeszcze bardzo długa rehabilitacja. O strasznym wypadku będzie mu bardzo trudno zapomnieć. Może jednak liczyć na wsparcie najbliższych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki