Leżą w zgodzie, a 1 listopada na niemieckich grobach palą się znicze. Ta nekropolia fascynowała mnie od dziecka, bo nie rozumiałem, skąd te inne groby z niemieckimi nazwiskami. Po latach myślę, że ci, którzy tam spoczęli, mieli szczęście. Pamięć o nich przetrwała, choć podejmowano próby jej wymazania.
Tego samego nie da się, niestety, powiedzieć o tych, którzy spoczęli w masowych grobach w Malborku czy Bytowie. Nie wiem, kim byli i w co wierzyli. Wiem, że miejsce ich pochówku musi być upamiętnione, a jak zginęli, powinni wyjaśnić historycy. I nie chodzi tu wcale o podczepianie się pod jakieś pojednanie polsko-niemieckie. Upamiętnienie tych, którzy spoczywają w masowych mogiłach, to po prostu oznaka tego, że jesteśmy ludźmi i umiemy zachować się po ludzku. Na szczęście, są osoby, którzy nie cierpią na chorobę niepamięci i nie boją się "naprawiaczy historii", dla których Malbork nigdy nie był Marienburgiem, a Pręgowo Prangenau.
Umarłych z Malborka czy Bytowa też nie musimy się bać. Oni nie będą krzyczeć, że trzeba im postawić tablicę albo oddać domy. Krzykactwo w stylu, że "Malbork to polski Katyń", uprawiać będą tylko głupcy, którzy nie znają i nie rozumieją historii. Z nimi trzeba walczyć, a pierwszym krokiem będzie pokazanie tego, że nie boimy się pamiętać o tych, którzy kiedyś żyli i umarli na Pomorzu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?