Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uliczka Hanzeatycka: Tak wyglądał średniowieczny Gdańsk

Grażyna Antoniewicz
Przemek Świderski
Turkot wozów po bruku, bicie dzwonów, śpiewy pielgrzymów, czyli jak gdańskie Muzeum Archeologiczne idealnie odtworzyło realia średniowiecznego życia w Gdańsku. Jak wyglądała Uliczka Hanzeatycka?

Fetor z warsztatu szewca i garbarza, woń ziół i egzotycznych przypraw z... rybną nutą. Zapachy równie ulotne, jak realia średniowiecznego życia, które pieczołowicie odtworzyło Muzeum Archeologiczne w Gdańsku.

W spichlerzu Błękitny Baranek (alias Błękitny Lew) na parterze w portowej tawernie bywa, że ucztują i tańczą goście. Gra muzyka, a rycerze walczą na miecze... Za ucztę zapłacimy gdańskimi dukatami. W Centrum Edukacji Archeologicznej Błękitny Lew na pierwszym piętrze czeka gości czternastowieczna, nieco mroczna Uliczka Hanzeatycka. Były to czasy, gdy w Gdańsku rządził komtur. Odtworzono tu domy i warsztaty - fragment średniowiecznego miasta, z jego zapachami, hałasem oraz postaciami w strojach z epoki.

- Chcieliśmy przedstawić kulturę materialną tamtego czasu - opowiada dyrektor Muzeum Archeologicznego w Gdańsku Henryk Paner.

Zwiedzających zaułek wita 21 postaci dawnych gdańszczan.

Wędrujemy wśród warsztatów i mieszkańców uliczki sprzed setek lat (XIV - XV wiek), otula nas miękkie, ciepłe światło kaganków, otaczają odgłosy i dziwne zapachy. Kwiczą świnie, biją dzwony, słychać turkot wozów po bruku. Czuje się różne aromaty, ale i fetor niewyprawionej skóry czy śniętych ryb. Znakomicie to wszystko oddaje klimat uliczki i niemal dosłownie przenosi nas w tamte czasy.

W każdym warsztacie, domu czy łaźni spotykamy dawnych mieszkańców. Ich wygląd odtworzono przy użyciu metod kryminalistyki i antropologii. Jako materiał naukowcom posłużyły szkielety, których 600 odkryli archeolodzy pod halą targową przy placu Dominikańskim w Gdańsku. Rekonstrukcję głów zrobiły dwa zespoły: antropolodzy z Wrocławia i antropolodzy, wspólnie z medykami z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie.

Czerwona dama

- Przeprowadziliśmy szczegółowe studia na temat dawnych mieszkańców Gdańska. Trzeba było ustalić, jak taki człowiek za życia wyglądał, czy się garbił, na co chorował itp. - opowiada dyrektor. - Potem w fabryce wyprodukowano korpusy.
Gości wita manekin czarnowłosej kobiety w czerwonej sukni. Stoi nad swoim szkieletem. Co o niej wiemy?

Czytaj też: Jak było 3 lata temu na wystawie?

- Miała dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat - opowiada Monika Jodczyk z Błękitnego Baranka. - Na nic nie chorowała, zapewne była zamożna. W jej grobie archeolodzy znaleźli bowiem szklane paciorki, bursztynowy krzyżyk i bursztynowe serduszko. Czy rzeczywiście była czarnowłosa i jaki miała kolor oczu? Możemy się tego tylko domyślać. Ubrana jest w czerwoną suknię, pod spodem nosi lnianą koszulę. Ma pasek z nożykiem. Nożyki nosili wtedy wszyscy.
- Nie dla obrony, tylko ze względów praktycznych - opowiada pani Monika. - Żeby coś uciąć, obrać...

Goły w cebrzyku

W zaułku słychać gwar, stuk narzędzi w warsztatach, szum wody w miejskiej łaźni
W cebrzyku siedzi golas. Na deseczce - drewniany kufel z piwem. Obok, w lnianej koszuli, stoi niewiasta z drewnianym wiadrem.

- Niegdyś łaźnie były koedukacyjne - przypomina Monika Jodczyk. - Miasto miało obowiązek wybudowania łaźni dla mieszkańców. Za wizytę trzeba było zapłacić. Można się tu było umyć, ogolić, ostrzyc i napić piwa. Łaziebnik potrafił też opatrzyć lżejsze rany.

Wspólna kąpiel zapewniała estetyczny wygląd, pozwalała "wypędzić z ciała skutki opilstwa z poprzedniego dnia i przedłużyć życie" (jak pisze Jan Długosz). Myto się ługiem lub mydłem.
Ale łaźnia była nie tylko miejscem, gdzie można się było umyć, często można tam było zażyć dodatkowych "rozrywek", na przykład spotkać dziewki wszeteczne.

Gorące podpłomyki

Mijamy warsztat płatnerza, bednarza, szewca, cyrulika, bursztynnika, aptekę, izbę mieszkalną, karczmę i kram kupca korzennego. W pracowni krawcowej ubiera się modna mieszczka, płatnerz robi miecze.

U praczki w kołysce płacze dziecko. Piekarz ciągnie wózek z piecem chlebowym. Oferuje gorące bułeczki? Chyba nie, raczej wypieka przaśny chleb, rodzaj podpłomyka.

Żebrać nie hańba

Między straganami kręci się żebrak. Pod kościelnymi drzwiami na datki czeka też kobieta. Stałym zjawiskiem w średniowiecznym Gdańsku byli bowiem żebracy. Uczestniczyli w codziennym życiu miasta i w każdej uroczystości. Jałmużny ofiarowane przez bogatych mieszczan pozwalają przypuszczać, że w XV-wiecznym Gdańsku co najmniej 500 osób żyło z datków. W owych czasach łatwo było zostać żebrakiem. Nieszczęśliwe wypadki, bankructwo czy choroba powiększały liczbę osób niezdolnych do pracy. Ucieczką przed śmiercią głodową bywał rozbój, złodziejstwo, czasem żebracze życie. Zapewne raz na parę tysięcy przypadków szczęśliwy los pozwalał się dorobić na jałmużnie, rabunku czy drobnym handlu i awansować w hierarchii społecznej.
Żebractwo zresztą nie hańbiło. W XV wieku było wielu, nawet stosunkowo nieźle sytuowanych mieszczan, którzy w ten sposób sobie dorabiali, pisze Henryk Samsonowicz w "Złotej jesieni polskiego średniowiecza".

Oprócz żebraków spotkamy złodziejaszka kradnącego jabłka ze straganu, a więc... uwaga na portfele.

Muzeum Archeologiczne w Gdańsku dostało nagrodę

Kościelne dzwony

Wiarygodności Uliczce Hanzeatyckiej dodają hałasy. Wprowadzają nas w klimat średniowiecznego miasta. Usłyszymy to, co słyszeli jego mieszkańcy, a więc dzwony kościelne, odgłosy narzędzi, przejeżdżające konie i zwierzęta, których w średniowiecznym mieście było pełno. Biegały psy, świnie, prosięta i kury. Bo to było trochę miasto, trochę wieś.

Mimo iż istniały pewne regulacje prawne - mieszczanie ich nie przestrzegali - więc zwierzyna pałętała się po Gdańsku. Toteż i my spotkamy tu świnie, które - co ciekawe - dawniej były bardziej owłosione i wyglądem raczej przypominały dziki.
Hałasom towarzyszą przeróżne zapachy.

- To kolejne zaskoczenie dla zwiedzającego. Zapachy średniowiecznego miasta nieodpłatnie wyprodukowała dla nas firma Pollena-Aroma. Przez trzy lata w laboratoriach Polleny pracowano nad brzydkimi zapachami dawnej ulicy. Tak więc poczujemy woń: dziegciu, niewyprawionej skóry, śniętych ryb - zapewnia dyrektor Henryk Paner.

50 litrów na głowę

W karczmie wesoło biesiadują podróżni. Jako napój, jak wszędzie, króluje piwo, różniące się znacznie od dzisiejszego. W XV-wiecznym Gdańsku wydawano na nie połowę pieniędzy przeznaczonych na żywność. Pito piwo podczas posiłków, wznoszono nim toasty, spotykano się przy piwie w karczmach, gaszono nim pragnienie. Na Pomorzu przypadało rocznie na głowę mieszkańca 50 litrów piwa importowanego.

Na dużej stopie

Idziemy kupić materiał na suknię. Wiadomo, że najlepsze i najdroższe sukna pochodzą z Flandrii, gorsze są z Anglii, jeszcze gorsze ze Szkocji.

Kupiec pokazuje materiały. Ubrany jest dostatnio, na głowie ma chaperon. U pasa zawiesił kaletkę (małą torebeczkę na klucze, pieczęcie itd). Podziwiamy jego nogawice (ówczesne spodnie). Są to osobne nogawki, zawiązane rzemykiem, żeby nie spadały, czasami bywały przyczepione do - jak to określano kiedyś powszechnie - gaci. Ale najpiękniejsze są czerwone buty kupca.

- Trzewiki z fantazyjnym językiem z przodu, weszły w użycie w połowie XII stulecia, następnie zaś w późnym średniowieczu, zgodnie z ówczesną modą, otrzymały przesadnie przewężone śródstopie i długi nosek, często zadarty do góry - opowiada pani Monika. - Noszono je przeważnie ze strojem wytwornym, głównie na dworach książęcych, choć były też popularne wśród duchowieństwa i mieszczan. Istniały nawet wówczas na zachodzie Europy specjalne przepisy, regulujące dopuszczalną długość nosków dla poszczególnych warstw społecznych.

Błękitny Baranek doceniony w Europie

I tak: ludziom zwykłym wolno było nosić obuwie z noskiem nieprzekraczającym połowy długości stopy, rycerstwu - dłuższe o jedną i pół długości stopy, zacniejszej szlachcie - o dwie stopy, a książętom - o dwie i pół długości stopy. Od tego czasu utarło się powiedzenie "na dużej stopie żyje" - dodaje Monika Jodczyk.

Muzeum zadbało o historyczną wierność w najdrobniejszych szczegółach. Stroje są szyte ręcznie, a i tkaniny tkane ręcznie, jak przed wiekami. Drewniane i murowane stragany wykonano na podstawie średniowiecznej ikonografii z północnej Europy. Meble, towary, ubiory, półprodukty i narzędzia - to wierne kopie wykonane na wzór zabytków archeologicznych z terenu Gdańska.
Kiedy wyjdziemy z Uliczki Hanzeatyckiej oszołomieni zapachami i hałasami, na drugim piętrze poznamy efekty badań archeologicznych w Gdańsku. Dowiemy się, dokąd gdańszczanie pielgrzymowali w średniowieczu, będziemy też mogli obejrzeć film o Wyspie Spichrzów, ba, wspólnie przeżyjemy dwa lub trzy pożary!

Łapa niedźwiedzia

- Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że istnieje miasto pod miastem - opowiada dyrektor Henryk Paner. - Tymczasem żyjemy, stąpamy sobie po ulicach, chodnikach, a cztery, pięć metrów pod nami znajdują się fundamenty domów, ulice z XII i XIII wieku, pozostałości tawern karczm, punktów celnych, urzędów miejskich, są resztki murów miejskich, wśród tego znajdują się tak dziwne zabytki, jak odcisk zwierzęcej łapy w cegle.

- W średniowieczu miękką cegłę suszono w specjalnych korytkach, z których wyciągano ją palcami. Jak cegła była miękka, to zdarzało się, że spacerujące po cegielni zwierzę odcisnęło swój ślad- wyjaśnia pani Monika

Niektórzy dopatrują się tu łapy wielkiego wilka, a może nocą w pobliżu budowy przechodził niedźwiedź? Wszak w średniowieczu Gdańsk otoczony był borami, w których niedźwiedzie żyły.

Zabawki dziecięce

Zachwyt i nostalgię za tym co minione budzą dziecięce zabawki (pochodzące z XIV-XVIII wieku). Widać, że podobnie jak dzisiaj najmłodsi starali się naśladować dorosłych. Trafiają się więc zabawki z domku dla lalek - malutkie mebelki, dzbanuszki, kubeczki, talerzyki, misy, półmiski, łyżeczki, a nawet ruszt - zabaweczki, którymi bawiły się dziewczynki - dodaje Monika Jodczyk. - Oczywiście, te, które miały bogatych rodziców.

Są też żołnierzyki dla chłopców, cynowo-ołowiane figurki mające zaledwie cztery-pięć centymetrów. Nie brakuje imitacji zegarków, są też figurki zwierzątek, wystrugane łódeczki, kostki do gry, fragmenty domina. Jest maleńka grzechotka z dzwoneczkiem w środku. Są świnki skarbonki i gliniane koguciki - okaryny, takie same jakie kupimy na ludowych jarmarkach.
Wśród skarbów znalezionych przez archeologów pyszni się skórzane wiadro, używane do gaszenia pożarów, bowiem średniowieczny Gdańsk płonął często.

- Oglądamy przedmioty sprzed wieków, porzucone, gdy ludzie uciekali w czasie wojen, zagubione podczas pożarów. Na tej wystawie pokazujemy potęgę handlową Gdańska i wysoki poziom tutejszego rzemiosła w okresie hanzeatyckim - mówi dyrektor Paner.

Błękitny Baranek

Spichlerz Wisłoujście, nazywany dziś Błękitnym Barankiem, liczy siedem kondygnacji, ma powierzchnię 2936 metrów kwadratowych. To jedyny gdański spichlerz z XVII-wieczną konstrukcją drewnianą. Powstawał w okresie od XVI do XVIII wieku, był wielokrotnie przebudowywany i naprawiany. Do roku 1945 funkcjonował jako jeden z kilkuset spichlerzy na gdańskiej Wyspie Spichrzów. Jako jedyny ocalał z pożogi wojennej w tak dobrym stanie, zachowując oryginalne wewnętrzne belkowanie i drewnianą konstrukcję stropów.

Scena Letnia w Orłowie zaprasza

W latach powojennych spichlerz był wykorzystywany jako magazyn, potem przez wiele lat był pustostanem. Pomimo objęcia zabytku ochroną konserwatorską do 1967 roku, nie przeprowadzano właściwie żadnych prac konserwatorskich ani remontowych. Stan budynku stopniowo się pogarszał. Na skutek uderzenia pioruna spłonęła więźba dachowa, wnętrze ulegało zawilgoceniu i zagrzybieniu. Przed przejęciem obiektu przez Muzeum Archeologiczne w 1995 roku budynek pozostawał pustostanem.

"Europa Nostra"

Muzeum Archeologiczne w Gdańsku zostało ostatnio laureatem nagrody Unii Europejskiej w dziedzinie dziedzictwa kulturowego. Otrzymało Medal "Europa Nostra" w kategorii osiągnięć sztuki konserwatorskiej - za odrestaurowanie spichlerza Błękitny Baranek, w którym urządzono muzeum.
Średniowieczną gdańską ulicę możemy oglądać w Centrum Edukacji Archeologicznej "Błękitny Lew", Gdańsk, ul. Chmielna 53.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki