Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulga dla maluchów i zapracowanych mam. Taki plan mają władze Gdyni

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Gdyńskie przedszkola są dobrze wyposażone i gotowe na przyjęcie pod opiekę także młodszych dzieci
Gdyńskie przedszkola są dobrze wyposażone i gotowe na przyjęcie pod opiekę także młodszych dzieci Tomasz Bołt
Niczym nieograniczony dostęp dzieci do żłobka i przedszkola - taki plan chcą zrealizować w przyszłym roku szkolnym władze Gdyni. Gdyby udało się, byłby to ewenement w skali kraju. W żadnym dużym mieście w Polsce rodzice nie mają obecnie takiego komfortu.

W spełnieniu ambitnych zamierzeń urzędnikom w Gdyni pomóc ma reforma systemu oświaty, ale także nowatorskie pomysły. Miasto chce m.in. założyć przy niektórych przedszkolach punkty żłobkowe.

- Kalkulacja jest prosta - mówi Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni ds. oświaty. - Jeśli Ministerstwu Edukacji Narodowej uda się od przyszłego roku wdrożyć pomysł posłania sześciolatków do szkół podstawowych, a mam nadzieję, że tak, w naszych przedszkolach zwolni się 960 miejsc. Pozwoli nam to przyjąć wszystkich przedszkolaków, którzy dotąd nie dostawali się do takich placówek, a także utworzyć przy niektórych przedszkolach punkty żłobkowe.

Obecnie jedynym żłobkiem w Gdyni jest Niezapominajka przy ul. Wójta Radtkego w centrum miasta, gdzie miejsc jest sto. Na liście oczekujących na przyjęcie znajduje się 30 nazwisk. Do prowadzonego w tym roku pierwszy raz, elektronicznego naboru do przedszkoli zapisano z kolei 4955 przedszkolaków i okazało się, że miejsc jest o 150 za mało. Zdaniem wiceprezydent Ewy Łowkiel, dane te nie oddają w pełni skali problemu.

- Niektórzy rodzice być może byliby zainteresowani posłaniem dziecka do żłobka, ale dowożenie malucha z ościennych dzielnic Gdyni do Niezapominajki byłoby uciążliwe - mówi. - Punkty żłobkowe w niektórych przedszkolach, także na obrzeżach miasta, mogą tę sytuację zmienić. Ich lokalizację poprzemy wnikliwymi analizami.

Wiceprezydent Gdyni podkreśla, że różnica między dziećmi uczęszczającymi jeszcze do żłobka, a tymi, które mogą być już przyjęte do przedszkola, bywa płynna.
- Rodzic ma prawo posyłać do żłobka dziecko do trzech lat, tymczasem do przedszkoli przyjmowane są już 2,5-letnie maluchy - mówi Ewa Łowkiel.

- Punkty żłobkowe byłyby idealną ofertą choćby dla dwulatków. Mamy warunki, dobrze wyposażone pomieszczenia, kuchnię, zaplecze oraz kadrę pedagogiczną, aby zaopiekować się takimi dziećmi.

Ewa Łowkiel nie obawia się, iż rodzice sześciolatków nie będą chcieli posyłać ich do szkół, bo według projektu MEN tak wczesne podjęcie nauki w podstawówkach ma być dobrowolne. Skomplikowałoby to kalkulacje miasta. - Wydaje mi się, że w dużych miastach takie zjawisko nie wystąpi - dodaje.
Rodzice dzieci z planowanych, nowych rozwiązań mogą się tylko cieszyć, bo jak ważna jest dla nich sprawa przyjęcia dziecka do przedszkola czy żłobka udowodnił tegoroczny nabór. W przypadku elektronicznego kwalifikowania maluchów do przedszkoli część rodziców posunęła się do fałszerstw, by postawić na swoim i zapisać malucha do placówki najbliżej domu. System premiował bowiem głównie dzieci pracujących rodziców.

Gdy matka albo ojciec malucha nie mieli stałej pracy, a ich dziecko do przedszkola już uczęszczało, pojawiło się zagrożenie, że będzie musiało przerwać naukę bądź zostanie wyrwane ze swojego środowiska i przeniesione do innej placówki.

- Rodzice tacy, zresztą za namową dyrektorów przedszkoli, fałszowali więc formularze zgłoszeniowe i wpisywali w nich, że obydwoje pracują - zdradza Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski, radny z komisji oświaty Rady Miasta Gdyni.

- W praktyce było to nie do zweryfikowania, bo samorządowcy nie są policją, aby chodzić i sprawdzać, czy ktoś pracuje czy nie. Stracili na tym wszystkim jednak ci rodzice, którzy postanowili być uczciwi.

Po zapewnieniu pełnej dostępności do żłobków i przedszkoli podobne problemy znikną.
- Ulży to wielu rodzicom, którzy będą mogli realizować się zawodowo, oddając dziecko w tym czasie pod opiekę wykwalifikowanych pedagogów - mówi Małgorzata Leśniewska z Gdyni Dąbrowy, matka 1,5-rocznego Kacpra.

- Myślałam nawet, aby posłać dziecko do żłobka, ale nie będę przecież dowoziła go codziennie po kilkanaście kilometrów do centrum. Gdyby w przedszkolu w naszym rejonie powstał punkt żłobkowy, sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej.

W Gdańsku to nie do zrobienia
W dziewięciu gdańskich żłobkach jest 530 miejsc. A chętnych dużo więcej.
W ubiegłym roku prawie drugie tyle. Tak samo ciasno jest w przedszkolach, więc podobna do gdyńskiej forma wygospodarowania miejsc odpada.
Jak tłumaczy Jerzy Jasiński, z-ca dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku, w przedszkolach nie ma warunków, by tworzyć takie oddziały.
- Jesteśmy w trakcie przyjmowania dzieci. Nie wszyscy rodzice zgłosili się 1 września, a obowiązuje nas harmonogram przyjęć. Konkretne dane, ile miejsc jest za mało, będą znane pod koniec miesiąca - tłumaczy Krystyna Konieczny, dyrektor Gdańskiego Zespołu Żłobków.
- Duże zainteresowanie się utrzymuje i zdarza się, że rodzice zapisują do nas dzieci jeszcze nim się urodzą. Powstają listy rezerwowe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki