Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczniowskie getto w pomorskiej szkole

Mateusz Węsierski
W Gimnazjum w Starkowie pracują aktywni i pomysłowi nauczyciele, ale ich ostatni pomysł jest mocno kontrowersyjny
W Gimnazjum w Starkowie pracują aktywni i pomysłowi nauczyciele, ale ich ostatni pomysł jest mocno kontrowersyjny Archiwum
Gimnazjum im. Zjednoczonej Europy w Starkowie (gm. Trzebielino) segreguje uczniów. Rodziców bulwersuje sposób podzielenia pierwszych klas. Nowy rok szkolny przywitał dzieci nie tylko uroczystą inauguracją, ale też od razu, 1 września, testami, których nikt nie zapowiedział. Po przeanalizowaniu wyników nastąpiła selekcja.

Dzieci z najszerszą wiedzą trafiły do klasy "a", średniacy do "b", a najgorsi do "c". Rodzice mówią, że to edukacyjny apartheid, który wprowadza nierówność i szykanowanie gorszych przez lepszych. Kurator i pedagodzy ganią dyrektorkę szkoły, a broni jej dyrektor Gimnazjum nr 2 w Bytowie, w którym jest podobny system selekcji. - Mój syn trafił do tych najgorszych. Teraz najlepsi nazywają jego i jego kolegów "ohapowcami", "debilami" i "matołami". To jawne szykanowanie młodzieży. Nie można na samym starcie dzielić dzieci na lepsze i gorsze. Co to za wyrównywanie szans? - pyta matka jednego z uczniów.

Nie chce zdradzać nazwiska, bo obawia się jeszcze większych szykan. Przyznaje, że jej syn ma problemy z nauką, ale liczyła na to, że w klasie mieszanej nadrobi zaległości, a tymczasem trafił - jak to nazywa - do klasy jak z filmu "Młodzi gniewni", gdzie ambitna nauczycielka próbowała robić porządek z młodzieżą, która do nauki się nie paliła. Beata Kiedrowska, dyrektor Gimnazjum im. Zjednoczonej Europy szczyci się natomiast pionierskim podejściem do reformowania polskiej oświaty.

- Cieszę się, że prasa sama się do nas zwróciła, bo to dobrze, że świat dowie się o naszym pomyśle - mówi. - Wprowadziła go rada pedagogiczna, bo mamy problem z uczniami, którzy nie przechodzą do kolejnych klas, a z drugiej strony - jest coraz mniejsza liczba uczniów startujących w konkursach i olimpiadach. Musieliśmy tak zrobić, bo ogólnopolski program wyrównywania szans się nie sprawdził, choćby z powodu małej ilości funduszy. Obecny system jest zły też z drugiego powodu. W klasie mieszającej uczniów lepszych i gorszych nauczyciel albo musi zajmować się zdolnymi, na czym cierpią mniej zdolni, albo na odwrót, skupia swoją uwagę na mniej zdolnych, a ci zdolni tracą tylko czas. Postanowiliśmy, że na podstawie testów przebadamy dzieci i ułożymy klasy adekwatne do zdolności uczniów - dodaje.

Podkreśla też, że ten podział nie jest ustalony raz na zawsze. Rodzice mogą przenieść dziecko do klasy "a", ale stracą w ten sposób zajęcia wyrównawcze z klas "b" i "c", bo tamtym uczniom po lekcjach w odrabianiu lekcji pomagają za darmo nauczyciele. Mało kto decyduje się na taki krok z obawy o to, że dziecko radzące sobie słabiej mogłoby przepaść w grupie tzw. orłów.

- To jest novum, które przełamuje hipokryzję, bo w polskich szkołach mówi się, że nauczyciele zajmują się wszystkimi po równo, a tak naprawdę to fikcja. Nasz system jest lepszy, ale nie jest selekcją. Realnie podchodzimy do rzeczywistości i wcale tego nie ukrywamy, bo działamy dla dobra dzieci - zaznacza dyrektor.
Selekcja, choć dyrektor tego słowa nie używa, nastąpiła samoistnie, szczególnie w gronie uczniów. Tu podział jest trwały.

- Dzieci między sobą wymieniają się uwagami co do swojej klasy. Jedne się szczycą, że są u tych lepszych i patrzą z góry na pozostałych, a ci gorsi kryją się ze wstydu po kątach - narzeka matka chłopca.
- Wyrównywanie szans powinno się odbywać w klasach, bo lepsi uczniowie mogą nakłaniać gorszych do wytężonej pracy. System wprowadzony w Starkowie jest bardzo dużym edukacyjnym błędem. Zapoznam się z tą sprawą i podejmę odpowiednie decyzje - zapowiada tymczasem Zdzisław Szudrowicz, pomorski kurator oświaty.

Pedagodzy są podzieleni w ocenie reformy oświaty przeprowadzonej w Starkowie.
- Też robimy uczniom testy, ale później dzielimy dzieci równomiernie. W każdej klasie musi być trochę dobrych i gorszych, bo to nie szkoła prywatna, a publiczna - podkreśla Kazimierz Kowalewski, dyrektor Gimnazjum im. Jana Pawła II w Miastku.

- To hipokryzja, bo taka klasa nie równa do góry, ale w dół. Tak już, niestety, jest. U nas system jest podobny jak w Starkowie, ale różni się tym, że to rodzice decydują, do jakiej klasy pójdzie dziecko. Nie ma jednak całkowicie wolnego wyboru, bo mamy kryteria. W klasie "a" nie można mieć żadnej oceny dostatecznej z przedmiotów wiodących - nie ukrywa Adam Piasecki, dyrektor Gimnazjum nr 2 z Bytowa, gdzie taki system działa od kilku lat. - I nie tylko u nas, ale w wielu polskich szkołach. Tylko że wciąż nieoficjalnie - dodaje.

To zły pomysł!

Urszula Szyca-Modras - dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Bytowie

Podobne pomysły były już w innych jednostkach, ale się nie powiodły, bo jednorodne grupy nie osiągnęły lepszych wyników niż klasy mieszane. Te dzieci jeszcze się uczą i nie można ich szufladkować. Ponadto w jednorodnych zespołach pojawia się zawsze element niezdrowej rywalizacji. Pani dyrektor nie ma racji. Skumulowanie uczniów z problemami w jednej klasie to tworzenie niebezpieczeństwa. Problemy będą miały nie tylko dzieci, ale również nauczyciele, którym przypadnie uczyć takie klasy. Liczę, że ten krzywdzący system długo się nie utrzyma. Jak najszybsze zakończenie eksperymentu na pewno pomoże uczniom i nauczycielom. Większych szkód, na szczęście, jeszcze nie wyrządzono.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Uczniowskie getto w pomorskiej szkole - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki