18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ucieczki z PRL. Przez wielką wodę do wolności

Czesław Romanowski
Zofia i Stefan Korbońscy już w wolnym świecie
Zofia i Stefan Korbońscy już w wolnym świecie IPN
Z naszego brzegu Szwecja wydawała się w zasięgu ręki, wielu Polaków w czasach PRL decydowało się na podróż morzem. O tych, którzy płynęli ku wolności łódkami, żaglówkami, a nawet na okręcie wojennym, pisze Czesław Romanowski.

W październiku 1947 roku do Gdyni przyjeżdża z Warszawy działacz PSL Stefan Korboński z żoną. Po sfałszowanych w 1947 roku wyborach do Sejmu i represjach wobec opozycji polityk obawia się o swój los, dlatego postanawia uciekać z Polski. Jego szef, prezes PSL Stanisław Mikołajczyk, zrobił to już wcześniej. Angielscy dyplomaci przemycili go na statek Baltavia i wywieźli do Londynu.

Korboński wybiera Szwecję. Kontaktuje się z niejakim Karlem Nilssonem, Szwedem mieszkającym niedaleko portu i mającym dobre kontakty ze szwedzkimi marynarzami. Po pierwszej - nieudanej - próbie ulokowania Karbońskich na statku Kjel, ukryto ich na promie Drottning Victoria, regularnie kursującym między Gdynią a portami południowej Szwecji. Uciekinierzy nie mogą zabrać ze sobą żadnego bagażu. Noc spędzają w jednej z kajut, rano zostają zamknięci w schronie przeciwlotniczym statku. 5 listopada o godzinie 10 prom wypływa z Gdyni, zabierając nielegalnych pasażerów pod opieką dwóch szwedzkich marynarzy.

Po ujawnieniu ucieczki Karl Nilsson zostaje aresztowany i spędzi w polskim więzieniu kilka lat.

Jachtem i na okręcie

W tym samym roku co Mikołajczyk i Korboński do Szwecji ucieka załoga jachtu Cirrus. Na pokładzie znajduje się 12 osób, w tym inicjator ucieczki inż. Tadeusz Łempicki z żoną oraz dwaj inni marynarze z rodzinami. Łempicki jest zapalonym żeglarzem, przed wojną działał w akademickim związku morskim we Lwowie i co najmniej dwukrotnie odwiedził Szwecję, przed i po wojnie. Próbował sił w handlu, prowadząc po wojnie firmę Carbo-Stal, ale w zmieniającej się rzeczywistości coraz bardziej obawiał się przyszłości. Wraz ze wspólnikiem postanawiają sprzedać firmę i uciekać. Łempicki nie obawia się życia w Szwecji, należał do Towarzystwa Polsko-Szwedzkiego i znał kierownika szwedzkiej misji charytatywnej w Polsce.

Cirrus wypływa 6 sierpnia z Gdyni, obierając kurs na port w Helu, ale załoga wykorzystuje złą pogodę i przekazuje informację, iż jacht zaginął z powodu trąby powietrznej. Trzy dni później jest w Karlskronie.

Najsłynniejszą bodaj ucieczką do Szwecji był bunt na ORP Żuraw, który wybuchł 1 sierpnia 1951 roku. Przygotowaniami i przebiegiem spisku kieruje starszy marynarz Henryk Barańczak. Spiskowcy zdobywają broń i aresztują oficerów i podoficerów. Początkowo kierują się na Bornholm, ale warunki i brak umiejętności kierowania okrętem powodują zmianę planów - płyną w stronę Szwecji. Część załogi protestuje, ale zostaje spacyfikowana przez Barańczaka. Po kilku godzinach okręt dociera do Ystad, gdzie marynarze oddają się w ręce miejscowej policji. Na ląd schodzi dwunastu z nich, czterech tego samego dnia wraca okrętem do Polski.

Zanim jeszcze statek dopłynął do kraju, do jego eskorty wysłano niszczyciela Błyskawicę. W Gdyni cała pozostała załoga Żurawia została aresztowana. Wszystkim wytoczono procesy o zdradę i szpiegostwo. Dostali wyroki od 2 do 15 lat więzienia. Uciekinierzy zostali skazani zaocznie na karę śmierci.

Otwarta cela w wolnym świecie

Dla ilu Polaków po II wojnie Bałtyk był bramą do wolności? Dr Arnold Kłonczyński z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego mówi, że do Szwecji, bo ten kraj był zazwyczaj miejscem docelowym morskich uciekinierów, do końca lat 70. ubiegłego wieku przybyło około 25 tys. osób. Byli to zarówno ci, którzy dotarli tam nielegalnie, jak i ci, którzy przyjechali najzupełniej legalnie, ale pozostawali już bezprawnie. Ta druga grupa to m.in. marynarze, którzy zdezerterowali z okrętów wojennych lub nie wrócili na statki.

- Po 1946 roku nasilenie nielegalnych wyjazdów było tak duże, iż powstawały całe grupy organizujące takie przeprawy. Jeden z kanałów przerzutowych, o nazwie Hydra, działał w Gdańsku. Przemycali ludzi za ustaloną cenę: 300 koron od osoby - mówi historyk.
W latach 40. i 50. co miesiąc drogę ucieczki z Polski wybierało po kilkadziesiąt osób. - Szwecja wydawała się celem możliwym do osiągnięcia, a granice morskie, szczególnie w latach 40., strzeżone były najsłabiej.

Na wyprawy do wolnego świata decydowali się nie tylko wojskowi czy politycy, ale także np. studenci. Do jednej z takich eskapad doszło 25 września 1951 roku. Czterech studentów, na czele z Czesławem Pławskim, zdobyło trzymetrową łódź od rybaka na Martwej Wiśle. Już raz próbowali ucieczki i byli przekonani, że bezpieka ma ich na oku, więc żeby ją zmylić, przetransportowali łódź do Lęborka, a następnie popłynęli w dół rzeką Łebą. Nocą przenieśli łódź 2 km po wydmach na brzeg Bałtyku. Na morzu najpierw, by nie hałasować, wiosłowali, potem zapuścili motor. Około 40 mil od polskiego brzegu minął ich okręt wojenny płynący do Gdyni - załoga ich zauważyła, ale nie zareagowała. Gdy zabrakło im benzyny, założyli malutki żagiel. Szwedzki ląd zobaczyli dopiero po 32 godzinach.

Pławski wspominał wyprawę jako okropną, mówił, iż miał wrażenie, że nigdy nie zdoła pokonać kolejnej fali. Szwedzka policja przyjęła ich życzliwie i zamówiła im obiad w restauracji.

Noc uciekinierzy spędzili w otwartej przez policjantów celi, aby czuli się wolnymi ludźmi.

Opuszczamy Mazowsze!

W podobnych okolicznościach odbyła się inna ucieczka. W 1953 roku do Szwecji uciekła czteroosobowa załoga jachtu Architekt. Inspiratorem był Ludwik Zieniewicz, który z kolegą, Janem Preussem, opracował plan przeprawy na Gotlandię. Kontrola wopistów nie znalazła ukrytej przez spiskowców mapy. Zanim dotarli do Szwecji, na wzburzonym Bałtyku spędzili trzy doby, cudem tylko unikając zderzenia ze statkiem handlowym.

- Znalazłem w IPN historię młodego rybaka, podejrzewanego o chęć ucieczki, bo ktoś napisał na niego donos - mówi dr Kłonczyński. - Nazywał się Kazimierz Robak. Nie uciekł, normalnie wrócił z połowu do portu, ale z powodu donosu bezpieka szukała motywu ewentualnej ucieczki. Szukano też autora donosu. Cała akcja związana z tym jednym człowiekiem trwała dwa lata! Robak przez wiele tygodni nie mógł wypływać na połów, jego rodzinę w Gdyni poddawano inwigilacji. Przebadano też pod względem grafologicznym 20 osób z jego otoczenia, ale autora donosu nie znaleziono.

Po 1956 roku zaczęły się grupowe zejścia pasażerów ze statków wycieczkowych. W 1958 roku aż sto osób opuściło statek wycieczkowy Żeglugi Gdańskiej - Mazowsze! W kolejnych dekadach mniej było natomiast tak dramatycznych ucieczek jak wcześniej. Uciekali głównie młodzi ludzie, np. w 1960 roku z radzieckiego statku Estonia zeszło 10 młodych polskich marynarzy. Wszyscy poprosili o azyl.

Sporo ucieczek udaremniono, np. w sierpniu 1947 roku zatrzymano siedmiu nielegalnych pasażerów szwedzkiego statku Arabert, dwa dni później na statku Cecylia kolejne dwie osoby. We wczesnych latach 50. odbyło się kilka procesów pokazowych, np. studenci, którzy z powodu złej pogody musieli zrezygnować z ucieczki, ale mieli pecha i natknęli się na patrol, dostali po 25 lat więzienia. Część skazanych objęła amnestia z 1956 roku. W latach 60. mocniej kontrolowano rybaków, więc gdy któryś z kutrów przekroczył granicę morską i został zatrzymany, załogi czekały ostre represje.

- Ciekawa jest rola naszych służb dyplomatycznych, które wszystkich uciekinierów starały się przedstawiać jako kryminalistów i dążyły do deportacji ich do kraju - mówi dr Kłonczyński. - I to działało! Nie było więc tak, że naszych rodaków gremialnie przyjmowano z otwartymi rękami, jak bohaterów. Szwedzi obawiali się też szpiegów.

Takie obawy nie były bezpodstawne. Tą samą drogą, którą przybywali do Szwecji uciekający przed komunizmem, przybywali też agenci, inwigilujący emigrantów. Jeden z nich, o pseudonimie Wiśniewski, przerzucony został w maju 1949 roku, wraz z pracownikiem kadrowym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ps. Słoń. Wiśniewskiego wcześniej sprawdzono podczas działań obserwacyjnych szwedzkiej misji charytatywnej w Gdańsku. Jako wiarygodny agent, został przerzucony do Szwecji, gdzie przez wiele lat paraliżował funkcjonowanie "Wiadomości Polskich" - pisma emigracyjnego wychodzącego w Sztokholmie. Polonia szwedzka bała się takich wypadków, dlatego niechętnie przyjmowała do swoich organizacji ludzi, którzy uciekli nielegalnie i nie byli nikomu znani.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki