Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

U Mężyńskich rowery idą w kąt tylko od święta

Irena Łaszyn
Ewa, Maciej, Marianna i Jaś Mężyńscy na tle zamku w Chambord nad Loarą.  Ludwik XV mieszkał w nim parę miesięcy, oni - parę godzin
Ewa, Maciej, Marianna i Jaś Mężyńscy na tle zamku w Chambord nad Loarą. Ludwik XV mieszkał w nim parę miesięcy, oni - parę godzin Archiwum rodzinne
Gdy się wybierali na rowerowo-namiotowe wakacje po Europie, Jaś miał pięć lat, a Marianna - trzy. Wyprawa trwała dziewięć miesięcy, pokonali 8000 kilometrów. O rodzinie Mężyńskich, która tylko podczas świąt zachowuje się konwencjonalnie, czyli odstawia jednoślady w kąt i siada za stołem - pisze Irena Łaszyn.

Twierdzą , że podróżowanie z małymi dziećmi wcale nie jest trudne. A ci, którzy ich krytykują, po prostu nie mają racji. Widocznie nigdy w ten sposób nie spędzali urlopu. Oni zresztą niczego nie narzucają. Jeśli ktoś woli leżeć pod palmą albo jechać podczas wakacji do babci na wieś, to jego wybór. Gdy ktoś, już w styczniu, z uwagi na dziecko, wykupuje letnie wczasy z ofertą all inclusive w Egipcie, też nie budzi ich zdziwienia.

- Niech się każdy bawi jak chce - uważa Maciej Mężyński. - Najważniejsze, żeby być z dzieckiem 24 godziny na dobę tak długo, jak tylko się da. Żeby się z nim nie rozmijać. Bo gdy maluch pójdzie do szkoły, to wspólne spędzanie czasu będzie świętem. I dorosłych, i dzieci pochłoną codzienne obowiązki. Poza tym, im więcej osób wyleci do Egiptu, tym mniej ich będzie na ścieżkach rowerowych. Dla nas, to lepiej, oznacza bowiem mniejszy tłok i mniej wypadków.

Czytaj również: Gdańsk: Brakuje pieniędzy na rowery miejskie

Mężyńscy, choć zastrzegają, że nie są z Marsa ani z Wenus, żyją dość niekonwencjonalnie. Nie mają, na przykład, telewizora i samochodu, a do przedszkola wożą dzieci rowerami. Przez cały rok, bez względu na pogodę.
- Mamy w domu 23 rowery - uśmiecha się Maciej.
- I ranczo pod miastem?
- Skąd! Mieszkamy w czwórkę w zwyczajnym bloku, w Kołobrzegu. Staramy się być zawsze razem. A większość czasu spędzamy na dwóch kółkach, bo uważamy, że to daje rodzinie dobre wibracje.

- Nie pracujecie?
- Pracujemy! Uczymy języków obcych w szkole. Żeby się wybrać na takie kilkumiesięczne wakacje, musieliśmy wziąć z Ewą roczne urlopy.
- Nie każdy może sobie na taki luksus pozwolić.
- Nieprawda! Urlop wychowawczy przysługuje każdemu, kto ma umowę na czas nieokreślony. Chcemy to wszystkim uświadomić. To wasze święte prawo!

- A pieniądze?
- Wcale nie trzeba ich tak dużo. My tę naszą dziewięciomiesięczną wyprawę po Europie sfinansowaliśmy z nauczycielskich pensji. Prawdą jest, że nieraz całymi tygodniami jedliśmy, na zmianę, makaron i ryż. Ale dwutygodniowe wczasy w Egipcie, dla czterech osób, kosztują w najlepszym przypadku 7-10 tysięcy. To my już wolimy po swojemu.

Jest kran i toaleta

Kochają podróże, ludzi spotykanych po drodze, nowe doznania i wiatr we włosach. Nie wyobrażają sobie osiadłego trybu życia i wylegiwania na kanapie przed telewizorem. Pewnie, mogliby oddawać się swym pasjom w inny sposób. Na przykład, tłuc się pociągami, autobusami czy - uchowaj, Boże - samochodem. Niektórzy tak robią i sobie chwalą. Oni wybrali rowery, bo taki sposób podróżowania najbardziej lubią.

Podczas tej dziewięciomiesięcznej eskapady biwakowali pod chmurką, spali na łonie natury, pod namiotem, rozbijając się nawet na przedszkolnym trawniku. W wyjątkowych sytuacjach, zwłaszcza w weekendy, korzystali z couchsurfingu, układając zdrożone ciała na cudzych kanapach.

- Nie chcieliśmy, żeby nasza wyprawa zamieniła się w zwyczajną wycieczkę krajoznawczą, z zarezerwowanymi noclegami - tłumaczą. - To miała być przygoda i podróż w nieznane.

Czytaj również: Gdańsk, Sopot: Kiedy będzie można wypożyczyć rower miejski?
Nie wszyscy ich entuzjazm podzielali. Byli tacy, którzy odsądzali ich od czci i wiary. Ba! Postulowali, żeby im dzieci zabrać! Wykrzykiwali, że są niepoważni, nieodpowiedzialni, że robią dzieciom krzywdę.

A dzieci do spartańskich warunków szybko przywykły. Nie przerażał ich deszcz, brak ciepłej wody czy innych wygód. Cieszyły się z ogniska, śniadania na trawie, spotkań na drodze. Mężyńscy wspominają, jak kiedyś, po dwóch miesiącach spędzonych w lesie, wyszli do ludzi. Pewna couchsurfingowa rodzina zaprosiła ich bowiem na urodzinowe przyjęcie czterolatka.

- Pierwszy komunikat naszego Janka brzmiał: - Tata, jest toaleta i kran z wodą! - opowiada Maciej. - Syn miał wtedy pięć lat. Myślę, że można już mu było przyznać pierwszą sprawność młodego podróżnika.
Ewa dodaje, że Marianna nie od razu do trudów podróży przywykła. - Chcę do domu, marudziła na początku. I wtedy pięcioletni brat jej tłumaczył, że jadą do domu, tylko droga jest dosyć długa. Na razie więc ich domem jest namiot.
Z czasem ten namiot naprawdę pokochali.

Jaś też pedałował

Na tę wyprawę wyruszyli we wrześniu 2010 roku. Na rowerach jechali przez Bratysławę, Wiedeń, Budapeszt, nad Balaton, potem przemierzyli Chorwację, Słowenię i - przez Góry Dynarskie - dostali się do Włoch. Zwiedzali Wenecję, Sycylię, Neapol i Rzym, a przed Bożym Narodzeniem zrobili przerwę, żeby nie pchać się przez zaśnieżone drogi, a poza tym - zgodnie z tradycją - spędzić święta z rodziną w Polsce. Jak wszyscy, przy suto zastawionym stole.

Zobacz projekty kolorów Trójmiejskiego Roweru Miejskiego (ZDJĘCIA)

W kwietniu 2011 roku rozpoczęli drugi etap, jadąc z Lyonu, przez Prowansję i Langwedocję w stronę Atlantyku, by przez Paryż i Disneyland, najpierw Szlakiem Zamków nad Loarą, z odpoczynkiem w Chateaux Saint Roch, a potem trasą wzdłuż Dunaju, dotrzeć do Wiednia, Pragi i Kołobrzegu.

- Braliśmy pod uwagę możliwości dzieci - zapewnia Ewa. - Każdego dnia jechaliśmy nie więcej niż 50 kilometrów.
- Ale dzieci same nie pedałowały?
- Marianna podróżowała w przyczepce, przymocowanej do roweru męża, a Janek miał prawo wyboru. Podczas drugiego etapu pokonał samodzielnie 1500 kilometrów.

Maciek zauważa, że najlepsze trasy dla rowerzystów z dziećmi są w Niemczech. Ponad 1100 kilometrów ścieżek, z dala od samochodowego ruchu. Nie widzieli w tym czasie ani jednego auta! Ale i DonauRadWeg, trasa wzdłuż Dunaju, bardzo im się podobała. Podróż przez Słowację i Węgry wspominają z rozrzewnieniem.

Włochy zaskakiwały ich na każdym kroku.
- Pobyt u jednej z rodzin przeobraził się w swoisty kurs włoskiego stylu życia, którego kwintesencją wydaje się być jedzenie lub mówienie o jedzeniu - opowiada Maciej.
Dzieci zapamiętały, że w Italii, w środku dnia zamyka się place zabaw, bo między godz. 13 a 16 wszyscy odpoczywają po obiedzie.

Atrament w wielkim mieście

Warto było tak się męczyć? Pewnie! To była wspaniała rodzinna przygoda i budowanie wzajemnych relacji. Dzieci nadawały wyprawie ton, stawały się inspiracją.

- Ale trzeba pamiętać, że to one jadą na wakacje, a nie rodzice - zauważają Mężyńscy. - Nie nastawiajmy się więc na zwiedzanie Luwru czy Kaplicy Sykstyńskiej, takie rzeczy zostawmy na emeryturę.

Podkreślają, że zmiana otoczenia, a co za tym idzie - poznawanie nowych miejsc i ludzi - ma istotny wpływ na rozwój dziecka. Ono chłonie wszystko jak gąbka. Nawet, gdy się czasem myli.

Pokazują film z pierwszego etapu, z Budapesztu. Mały Janek "oprowadza" po wielkim mieście.
- Co to za rzeka za tobą? - pyta tata.
- Dunaj - odpowiada Janek.
- A ten duży budynek?
Chłopiec się waha, więc mama podpowiada cichutko: Parlament. Janek się rozpromienia i wykrzykuje do kamery:
- Atrament!

Maciej mówi, że gdy ten filmik trafił do YouTube, stał się hitem internetu. Ale teraz ich syn, już siedmioletni, dobrze wie, co się w tym okazałym gmachu mieści.

Kawa czy herbata?

Rower damski i męski, przyczepka dla Mani, rowerek dziecięcy doczepiany do roweru rodzica. Janek, gdy chciał, to pedałował samodzielnie, gdy miał spadek formy lub stromy podjazd pod górę - pomagał mu ktoś dorosły.

Sprzęt ważył w sumie 120 kilogramów, ale w sakwach wieźli wszystko, co na takiej wyprawie potrzebne, a więc: namioty, rozkładany dach, śpiwory, samopompujące się karimaty, kuchenkę, naczynia, garnki, termosy, składany stolik i krzesełka. Rowery wyposażyli w 5-litrowe bidony na wodę, pojemnik na płyn do zmywania, butelkę na benzynę, butelki z ustnikiem i słomką dla dzieci, dzięki którym można pić, nie puszczając kierownicy.

Gdy zaczynali ten sprzęt rozkładać, wyciągając akcesoria z różnych zakamarków, przypadkowi gapie robili wielkie oczy. Nie mogli uwierzyć, że tyle rzeczy da się zmieścić w rowerowych torbach. A oni, jakby nigdy nic, zaparzali wrzątek i zasiadali do własnego stołu. - Kawa czy herbata? - pytali uprzejmie.

Czytaj również: Janek Faściszewski przerwał samotną wyprawę rowerową

Mają doświadczenie. Zanim zaczęli podróżować z dziećmi, jeździli we dwoje. W podróż przedślubną wybrali się rowerami do Maroka. Do Casablanki pedałowali pod wiatr. To był, można powiedzieć, prawdziwy chrzest bojowy.

- Czasami jeżdżę też z młodzieżą z Klubu Turystycznego Żaba, działającego przy I LO w Kołobrzegu - mówi Maciej. - Zwiedziliśmy na dwóch kółkach kawał świata.

Medialną karierę zrobili latem 2010 roku, gdy zaczęli współpracować z TVP 1, w ramach programu "Kawa czy herbata", przy realizacji projektu "Wypasione wakacje". Propagowali aktywne formy wypoczynku, zapraszali na rowerowe wycieczki, podpowiadali, dokąd warto wyruszyć na wyprawę z dziećmi.

Drogą św. Jakuba

Po Gdyni i okolicach też wtedy oprowadzali widzów, zabierając chętnych do Kaczych Łęgów i Doliny Kaczego Potoku. A przy okazji instruowali, jak - za pomocą rowerowego dynama i siły własnych mięśni - naładować laptopa w środku lasu. Albo komórkę.

- Trójmiasto nas zachwyca - podkreślają. - Morze, plaża, a dwa kilometry dalej Trójmiejski Park Krajobrazowy, z dziesiątkami ścieżek.

Święta wielkanocne, zgodnie z polską tradycją, spędzą jednak za stołem.
- Wyjeżdżamy do rodziców Ewy -wyjawia Maciej. - Ale pociągiem, a nie na rowerach. Na siodełka wsiądziemy dopiero 27 kwietnia, gdy zaczniemy pierwszy etap naszej pieszo-rowerowej wyprawy Drogą Świętego Jakuba.

Czytaj również: Kolosy za 2011 rok: Andrzej Doba otrzymał Superkolosa

Plan mają ambitny: Chcą dotrzeć spod katedry w Kołobrzegu do katedry w Santiago de Compostela. Co roku będą pokonywać od 700 do 1000 kilometrów. Przejechanie pierwszego odcinka, do Rostocku, zajmie im tylko dziesięć dni. Po długim weekendzie muszą bowiem wrócić do szkoły. Roczny urlop dawno się skończył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki