Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Tzw. lex Czarnek uderza w interesy ekonomiczne środowisk lewackich”. Wywiad z ministrem edukacji i nauki

Lidia Lemaniak
Lidia Lemaniak
Prof. Przemysław Czarnek
Prof. Przemysław Czarnek Fot. Adam Jankowski
„Wokół noweli Prawa oświatowego jest mnóstwo kłamstw, przekłamań, dezinformacji i fake newsów. (...) To próba zdyskredytowania bardzo dobrej ustawy, która uderza w interesy środowisk lewackich i lewicowo-liberalnych, które chciałyby zrobić w szkole swoją rewolucję. Mówię również o interesach ekonomicznych – jeżeli zwrócimy uwagę na fakt, że prezydenci wielkich miast płacą po 200 zł za godzinę takiej organizacji pozarządowej, a nauczycielowi tylko 80 zł za nadgodzinę, to są również interesy ekonomiczne. Dlatego też kłamstwami próbuje się zdyskredytować tę ustawę” – mówi prof. Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki.

Polska przygotowuje się do przyjęcia ewentualnej fali uchodźców w przypadku konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Jeśli dojdzie do tego, że do Polski przybędą uchodźcy z Ukrainy, to na pewno będą wśród nich dzieci w wieku szkolnym, które nie znają języka polskiego. Jak wygląda edukacja takiego dziecka?

Jesteśmy przygotowani na to, żebyśmy mogli pomóc naszym przyjaciołom Ukraińcom w sytuacji, gdyby doszło do konfliktu i gdyby doszło do dużej skali uchodźstwa. Jesteśmy przygotowani również na to, żeby objąć pomocą edukacyjną dzieci i młodzież. Oczywiście, nie będzie to proste i nie będzie to automatyczne. Najpierw trzeba przyjąć uchodźców i na to są już wojewodowie przygotowani. Przygotowany jest w ogóle scenariusz przyjmowania uchodźców z Ukrainy, ponieważ jesteśmy absolutnie, całkowicie otwarci na pomoc naszym ukraińskim sąsiadom. Natomiast my z kolei opracowujemy plan włączenia tych dzieci do edukacji, łącznie z nauką języka.

Nasze szkoły są gotowe, by ewentualnie przyjąć dzieci uchodźców z Ukrainy?

Mamy mnóstwo szkół w wielu miejscach, które zostały zlikwidowane. Są budynki, które można przeznaczyć na naukę również dzieci ukraińskich. Z systemu szkolnego w Polsce ubyło w ostatnich 15 latach około 1,5 miliona dzieci. Nie widzę więc problemu w tym, żebyśmy mogli zorganizować pomoc edukacyjną również dla dzieci ukraińskich uchodźców, jeśli dojdzie do konfliktu zbrojnego w tym kraju, choć mam nadzieję, że nic takiego się nie stanie. W piątek analizowałem tę sytuację z Lubelskim Kuratorem Oświaty i z samorządowcami Zamojszczyzny.

Zmieńmy temat na tzw. „lex Czarnek”. Dlaczego polskiej szkole potrzebna jest nowelizacja Prawa oświatowego?

Nowelizacja jest potrzebna, dlatego że przez polską szkołę nie przeszedł jeszcze huragan neomarksistowskiej rewolucji kulturowej i seksualnej. Huragan ten, niestety, pojawił się już w instytucjach kultury oraz na uczelniach wyższych. Zaczął on wchodzić do szkół poprzez właśnie lewicowe, czy wręcz lewackie organizacje pozarządowe, głównie z tzw. edukacją seksualną typu B oraz z tzw. edukacją antydyskryminacyjną, która z antydyskryminacją nie ma nic wspólnego. W związku z tym uprawnienia rodziców co do kontrolowania treści przekazywanych dzieciom przez organizacje pozarządowe, muszą się radykalnie zwiększyć i to robimy w tej ustawie. Podobnie urzędnik państwowy, czyli kurator oświaty, w imieniu państwa polskiego, zgodnie z konstytucją, będzie mógł reagować skutecznie wszędzie tam, gdzie będzie dochodziło do prób demoralizacji dzieci i młodzieży. Po to jest potrzebna ta ustawa.

Głosowanie w Sejmie w sprawie uchwały Senatu o odrzuceniu nowelizacji ustawy Prawo oświatowe pojawiło się nieoczekiwanie. Co o tym zdecydowało, że głosowanie to zostało „wrzucone” w ostatniej chwili?

Tak naprawdę byliśmy zaskoczeni, że tego głosowania nie ma. Wszystko w tej sprawie szło zgodnie z harmonogramem i przyjętymi zasadami, od zawsze funkcjonującymi w Sejmie. To znaczy po pracach w Senacie, kiedy ustawa wraca do Sejmu, uchwałą Senatu zajmuje się komisja właściwa merytorycznie i tak właśnie się stało – ustawą zajmowała się sejmowa komisja edukacji, która zaopiniowała negatywnie stanowisko Senatu, odrzucające naszą ustawę. Wszystko wskazywało na to, że na głosowaniach podczas posiedzenia Sejmu – tak, jak to zawsze się dzieje, bo tu nie ma żadnego novum – będzie głosowane również ostatecznie stanowisko Sejmu wobec uchwały Senatu. Byliśmy zdziwieni, że w porządku głosowań nie ma tej ustawy. Wraz z wiceministrem Dariuszem Piontkowskim, poprosiliśmy panią marszałek Elżbietę Witek o to, żeby ewentualnie rozpatrzyć możliwość dołożenia tego – podkreślam – naturalnego głosowania w sprawie stanowiska Senatu po zajęciu stanowiska przez komisję edukacji.

Nowelizację Prawa oświatowego bardzo krytykuje opozycja. Jednym z głównych zarzutów, jaki słyszę z ust polityków opozycji jest „kurator równa się prokurator”. Jak odpowie Pan na takie słowa?

To totalna bzdura. Wokół noweli Prawa oświatowego jest mnóstwo kłamstw, przekłamań, dezinformacji i fake newsów. Jednym z nich jest np. ten, że teraz to kurator będzie swobodnie wybierał dyrektora szkoły. Nie wiem na podstawie czego taki wniosek jest wysunięty, w ogóle nie ma takiego przepisu. Kolejnym kłamstwem jest to, że kurator będzie swobodnie odwoływał dyrektora szkoły. Nie ma takiej możliwości. To próba zdyskredytowania bardzo dobrej ustawy, która uderza w interesy środowisk lewackich i lewicowo-liberalnych, które chciałyby zrobić w szkole swoją rewolucję. Mówię również o interesach ekonomicznych – jeżeli zwrócimy uwagę na fakt, że prezydenci wielkich miast płacą po 200 zł za godzinę takiej organizacji pozarządowej, a nauczycielowi tylko 80 zł za nadgodzinę, to są również interesy ekonomiczne. Dlatego też kłamstwami próbuje się zdyskredytować tę ustawę.

W sprawie noweli, o której mówimy, spotkał się Pan z prezydentem Andrzejem Dudą. Wcześniej z pierwszą damą spotkały się posłanki Koalicji Obywatelskiej. Przekonał Pan prezydenta, aby podpisał nowelizację?

Tego nie wiem. Zobaczymy, jaka będzie decyzja pana prezydenta. Natomiast mam nadzieję, że rozwiałem jeśli nie wszystkie, to zdecydowaną większość wątpliwości pana prezydenta.

Ma Pan wiedzę, czy prezydent podjął już decyzję w tej sprawie?

Nie.

Pojawiają się opinie, które słyszę także w nieoficjalnych rozmowach z politykami PiS, że ta ustawa może w przyszłości, po zmianie rządu, obrócić się przeciwko środowiskom prawicowym i do szkoły nie wejdą np. organizacje dotyczące np. Żołnierzy Wyklętych. Nie obawia się Pan takiego scenariusza?

To była jedna z wątpliwości pana prezydenta. Ale jakież to organizacje konserwatywne czy chrześcijańskie, czy związane z żołnierzami wyklętymi dzisiaj wchodzą do szkół? Problemem nie jest obecność w szkołach takich organizacji, bo ich praktycznie tam nie ma. Problemem jest obecność w szkołach organizacji lewackich i lewicowo-liberalnych. Nie rozumiem o co chodzi. Gdyby to było tak, żeby na równi są i te, i te organizacje, to powiedziałbym, że być może jest tutaj jakaś racja. Poza tym szkoła jest miejscem pracy nauczycieli. Powtarzam – jeśli stać prezydenta jednego czy drugiego wielkiego miasta na zapłatę 200 zł za godzinę organizacji pozarządowej lewicowej czy lewicowo-liberalnej, to może by tak zapłacił 200 zł nauczycielowi, który równie dobrze wykona zajęcia dodatkowe? Nie widzę tutaj żadnego zagrożenia pod tym względem. Nie ma dziś w szkołach, albo są w naprawdę śladowych ilościach, organizacje pozarządowe, dotyczące np. – tak, jak pani mówi – Żołnierzy Wyklętych. Nie znam takiej szkoły, w której takie organizacje prowadziłyby regularne zajęcia dodatkowe.

Jakie jeszcze wątpliwości do tzw. „lex Czarnek” zgłaszał prezydent podczas rozmowy z Panem?

Jedną z wątpliwości była kwestia stanowiska pana prezydenta, które wyraził w swoim projekcie ustawy, który sformułował na podstawie deklaracji przedwyborczych, czyli projektu, który rozszerzał uprawnienia rodziców do decydowania o tym, czy organizacje pozarządowe mogą, czy nie mogą być w szkole. Wyjaśniliśmy, że w zasadzie nasz projekt skonsumował projekt ustawy pana prezydenta, bo przecież głównym założeniem jest rozszerzenie uprawnień rodziców.

Zakładając czarny dla Pana scenariusz, czyli prezydenckie weto do nowelizacji Prawa oświatowego, będzie Pan próbował tworzyć jakiś nowy projekt ustawy dotyczący tej sprawy?

Będę rozmawiał z panem prezydentem, jak w inny sposób wzmocnić rolę rodziców, jeśli chodzi o ich kontrolę nad treściami, które organizacje pozarządowe chcą przekazywać w szkołach i jak odpolitycznić szkołę. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo byłaby to dyskusja o czymś, co przecież właśnie uchwaliliśmy.

W ogniu krytyki opozycji znajduje się także małopolska kurator oświaty, Barbara Nowak. Jest Pan zadowolony z pracy pani kurator?

Pani kurator wykonuje doskonałą, merytoryczną pracę. Ciągle jest jednak pod obstrzałem lewicowych i opozycyjnych mediów i polityków. „Sherlock Holmes” – pani poseł Katarzyna Lubnauer – jeździ po kuratoriach, a w szczególności upodobała sobie właśnie małopolskie. Tak naprawdę pani poseł dezorganizuje pracę kuratorium oświaty, próbując dowieść czegoś, co jest dawno dowiedzione – rodzice nie składali wielu skarg pisemnie z tego również powodu, żeby widzieli, że kurator nie ma żadnej możliwości przeciwstawiania się organizacjom pozarządowym, które wchodzą do szkoły z jakimiś demoralizującymi treściami, ponieważ dzisiaj nie ma takich narzędzi. Wiele skarg było przedstawionych ustnie, w rozmowach. Po co więc pani Lubnauer i jej koleżanki marnują finansowe środki publiczne? Po co destabilizują pracę kuratorium? Poza tym pani kurator Nowak zarzuca się różne rzeczy, których nie zrobiła, różne słowa, których nie powiedziała.

Związek Nauczycielstwa Polskiego przygotował wniosek do Ministerstwa Edukacji i Nauki o odwołanie Barbary Nowak ze stanowiska małopolskiej kurator oświaty. Czy zatem pozycja kurator Barbary Nowak jest w jakikolwiek sposób zagrożona?

Barbara Nowak jest atakowana ze strony lewicy, a prezydium ZNP jest po prostu ugrupowaniem lewicowym, o czym świadczą wspólne konferencje m.in. z Agnieszką Dziemianowicz-Bąk, podczas których pani poseł mówi „my lewica” w towarzystwie m.in. Pana Broniarza. Dopóki jestem ministrem edukacji i nauki, to takie ataki wyłącznie wzmacniają pozycję pani kurator Nowak.

W szczycie piątej fali pandemii koronawirusa kierownictwo Ministerstwa Edukacji i Nauki mówiło, że utrzymanie nauki stacjonarnej jest priorytetem. Tę decyzję jednak zmieniono i uczniowie niektórych klas zostali wysłani na naukę zdalną, która następnie została skrócona. Dlaczego tak się stało?

Weźmy pod uwagę bieżący rok szkolny, który rozpoczął się 1 września 2021 roku. W szkołach aż do Bożego Narodzenia, pomimo kolejnej fali pandemii oraz wielu głosów krytyki, że dzieci jednak chodzą do szkoły i „rozsiewają koronawirusa”, to do Bożego Narodzenia, bez trzech dni przed świętami, nauka stacjonarna trwała. Później, po okresie świątecznym, nauka stacjonarna wróciła do szkoły. Tylko na tydzień do trzech tygodni – w zależności od województwa, bo mamy różnie podzielone ferie – nauka zdalna została wprowadzona. Stało się tak z uwagi na duże liczby zakażeń wariantem Omikron, ale nauka zdalna obowiązywała tylko w klasach V-VIII, bo przecież klasy I-IV cały czas uczą się stacjonarnie. Spójrzmy więc na to w ten sposób – w 95 proc. utrzymaliśmy i utrzymujemy naukę stacjonarną. Nauka zdalna to tylko ok. 5 proc.

W tym momencie nauka stacjonarna jest zagrożona?

Nie. Nie widzimy na horyzoncie żadnych zagrożeń dla nauki stacjonarnej po powrocie dzieci i młodzieży do szkół, co nastąpi już w poniedziałek.

Od 1 marca wprowadzony miał być obowiązek szczepień dla nauczycieli, co jakiś czas temu zapowiadali przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia. Nic takiego się jednak się nie wydarzy. Miał Pan wpływ na to, że wycofano się z tego pomysłu?

Myślę, że miałem bardzo duży wpływ na to, że decyzja o obowiązkowych szczepieniach dla nauczycieli nie została podjęta. To dlatego, że pokazywałem co się może stać, jeśli taka decyzja zapadnie. Obowiązek szczepień dla nauczycieli wiązałby się z tym, że mielibyśmy kilkadziesiąt tysięcy wakatów w szkołach już od 1 marca. Na pewno byłoby tak, że jakaś część nauczycieli z tych 100 tys., którzy się nie zaszczepili, nie zaszczepiłaby się w dalszym ciągu. W związku z tym szacowaliśmy, że pojawiłoby się nawet 40-50 tys. wakatów. Dlatego też stanowczo wyrażałem swoje stanowisko – sceptyczne wobec pomysłu obowiązkowych szczepień wśród nauczycieli. Przypominam również, że nauczyciele to jedna z najlepiej zaszczepionych grup społecznych. Szacujemy, że około 85 proc. nauczycieli jest zaszczepionych. Jeśli mamy więc wzmacniać walkę z koronawirusem poprzez szczepienia, to szukajmy innych grup, w których poziom zaszczepienia jest zdecydowanie niższy. Powtarzam, zadbaliśmy o to, aby nauczyciele mogli się szczepić w pierwszej priorytetowej grupie już wiosną ubiegłego roku i masowo z tego skorzystali, za co im dziękuję.

Z ministrem edukacji i nauki, prof. Przemysławem Czarnkiem, rozmawiała Lidia Lemaniak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki