Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiące Trynkiewiczów w polskich kryminałach może stanąć przed bezradnymi psychiatrami

Tomasz Słomczyński
Tomasz Słomczyński
Tomasz Słomczyński
Ustawa "o bestiach" nie dotyczy tylko zwyrodnialców. Można ją stosować wobec setek albo i tysięcy osadzonych.

Zostawmy już Mariusza Trynkiewicza w spokoju. Media zrobiły w tej sprawie, co mogły - spowodowały, że jeśli wyjdzie on na wolność, będzie jak w amerykańskim filmie: sztab supergliniarzy, dowodzonych przez najlepszego w Polsce śledczego, który - jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie miał do dyspozycji śmigłowiec i antyterrorystów.

Problem leży gdzie indziej - w tym, że Trynkiewiczów możemy mieć setki. I nie chodzi tu o przerażająco niebezpiecznych zwyrodnialców, tylko o osoby, których dotyczy nowe prawo, zwane ustawą "o bestiach". Wystarczy się jej przyjrzeć, by skonstatować, że wcale nie jest ustawą o bestiach, chyba że bestiami nazwiemy tysiące osadzonych w Polsce.

Do rzeczy: ustawa wprowadza pojęcie "osób stwarzających zagrożenie", które to osoby będzie można umieścić w ośrodku takim jak w Gostyninie (10 miejsc) lub objąć nadzorem prewencyjnym. Kim są takie osoby?

Ustawodawca stworzył trzy furtki, przez które osadzony musi przejść, żeby po odbyciu kary "stwarzać zagrożenie". Pierwsza furtka jest następująca: osoba taka odbywała karę pozbawienia wolności (od kilku miesięcy do wieloletnich wyroków) w systemie terapeutycznym. System ów obejmuje osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków lub upośledzone umysłowo i z "niepsychotycznymi zaburzeniami". Ile ich jest? W Polsce - co najmniej kilka tysięcy. Na samym Pomorzu jest takich osób ok. 300.

Dalej w ustawie czytamy, że przez drugą furtkę przejdą tylko ci więźniowie, którzy są: upośledzeni umysłowo lub mają zaburzenia preferencji seksualnych lub mają zaburzenia osobowości. W praktyce niemal każdy, kto odbywał karę pozbawienia wolności w systemie terapeutycznym, ma jakieś zaburzenia osobowości - bo gdyby ich nie miał, to na więzienną terapię by nie trafił. W tej sytuacji druga furtka raczej nie działa - i dalej mamy tysiące kandydatów na "bestie".
Jest więc trzecia furtka - tu wspomina się o "wysokim prawdopodobieństwie", że osoba taka będzie dalej gwałcić i zabijać. Owo prawdopodobieństwo mają ustalić psychiatrzy. Czym się będą kierować?

- A czy w ogóle ktoś jest w stanie powiedzieć, co się stanie w przyszłości? Czy ja na przykład nie zabiję kogoś na skrzyżowaniu? Nie wiem, to jest pytanie do Ducha Świętego - mówi dr Krzysztof Kołcz, biegły psychiatra ze szpitala w Kocborowie.

Stosowny apel w tej sprawie - w imieniu całego środowiska - wystosował prof. Józef K. Gierowski, psychiatra z Uniwersytetu Jagiellońskiego: "Ustawa ta powstawała przy jednoznacznym sprzeciwie i braku akceptacji (...) Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, Specjalisty Krajowego ds. Psychiatrii (...). Mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją, w której głos tych, którzy są specjalistami od diagnozy i terapii, jest lekceważony, dezawuowany i pomijany, decydują natomiast ci, których wiedza medyczna i terapeutyczna jest znikoma".

Cała nadzieja w tym, że dyrektorzy więzień (którzy będą inicjować opisaną w ustawie procedurę), i potem sądy oraz psychiatrzy, zachowają zdrowy rozsądek. Ale naiwnością byłoby sądzić, że tak będzie zawsze.

Jeśli ten, kto pisze prawo (na kolanie) w to wierzy, jest już nie tyle naiwniakiem, co zwyczajnym partaczem.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki