Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tydzień Izraelski w Gdańsku. Teatr ludzkiej zmysłowości Camea Dance Company w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim [zdjęcia]

Jarosław Zalesiński
Bachusowa orgia z przedstawienia „Carmina Burana” w choreografii Tamira Ginza
Bachusowa orgia z przedstawienia „Carmina Burana” w choreografii Tamira Ginza Przemek Świderski
Profesor Limon, dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, delikatnie dawał do zrozumienia przed Tygodniem Izraelskim, że program imprezy to efekt nie tylko chęci, ale i możliwości. Cieszy zatem, że w granicach możliwości leżało zaproszenie Kamea Dance Company. Występ tego zespołu był ozdobą teatralnej części imprezy.

Grupa taneczna Kamea Dance Company, prowadzona przez choreografa Tamira Ginza, pokazała w siedzibie Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego dwa przedstawienia: spektakl „Mnemosyne”, świeżą produkcja tego teatru (premiera w kwietniu tego roku) oraz „Carmina Burana”, spektakl oparty na słynnym dziele Carla Orffa.

Przedstawienia zostały tak dobrane, że wzajem ze sobą dialogowały. Pokazywały i to, jak konsekwentny i stały jest język gestu i ruchu Tamira Ginza, i jak - zarazem - choreograf ten potrafi budować bardzo różne taneczne opowieści. W tej różnorodności jedno wydawało się wspólne: energia, witalność, opowiadanie się po jasnej stronie życia.

Rytuały i pamięć

Mnemosyne to grecka bogini pamięci. Do jakiego rodzaju pamięci odwołuje się spektakl Tamira Ginza? Oryginalna, napisana dla tego spektaklu muzyka Aviego Belleli, oparta na instrumentach perkusyjnych, wydaje się nas prowadzić w jakieś archaiczne czasy, w początki rytuałów. Jednolity kostium tancerzy także naprowadzał na tę myśl, ale tak w oglądaniu, jak i opisywaniu tego przedstawienia trzeba chyba zachować daleko idącą powściągliwość w zbyt dosłownym odczytywaniu jego sensów.

Z pewnością „Mnemosyne” mówi o napięciu między tą kolektywną i tą indywidualną pamięcią, ale opowieść ta prowadzona jest w abstrakcyjnym języku. Jedno wydawało się na koniec wynikać z tego przedstawienia w miarę jasno: między „ja” i „my”, pomiędzy jednostkową oraz zbiorową pamięcią nie ma konfliktu na śmierć i życie. To, kim jestem, za kogo się uważam, to efekt mojej własnej życiowej wiedzy, ale też wiedzy osadzonej w pamięci zbiorowej. Spektakl rozpoczyna się od solowego śpiewu (tak, śpiewu), i do niego powraca, ale pomiędzy jednym i drugim oglądamy wspaniałe, z energia i radością odtańczone efektowne układy zbiorowe. I raczej to zapamiętywało się z „Mnemosyne”, niż jej enigmatycznie zarysowane libretto.

Carmina Burana

Co innego z przedstawieniem ułożonym do słynnej kompozycji Carla Orffa, jednego z tych przebojów muzyki klasycznej, które nadawane są przez RMF Classic przynajmniej raz na dzień. „Carmina Burana” aż prosi się o programowość na scenie i rzeczywiście jest jej w tym przedstawieniu Tamira Ginza pod dostatkiem. Początek to prawie że pantomima: majestatyczne wejście na scenę tancerki, dostojnej niczym władczyni świata, w zmysłowo czerwonej sukni z niezwykle długim trenem. Władczyni rozdaje tancerzom jabłka, biblijny symbol grzechu, ale u Tamira raczej symbol tego, co cielesne, zmysłowe.

Ginz, opierając to na niezwykle zmiennej muzyce Orffa, ułożył niezwykle cieszący oko teatr ludzkiej zmysłowości, w jej najróżniejszych przejawach. Najwięcej było tu lekkiego flirtu, uwodzenia, kuszenia, przyciągania - całej tej zawiłej gry, która wypełnia w dużej części nasze życie i wypełnia większość (może aż w nadmiarze) spektaklu Tamira Ginza. Ale zmysłowość to w tym widowisku także spełnienie - w pięknym duecie niemal nagiej pary tancerzy. To także perwersja w demonicznej scenie. I bachusowa orgia. I także - bo i tak bywa, i to całkiem często - cud macierzyństwa, wobec którego mężczyźni stoją bezradni, a kobieta rozkwita i promienieje całym pięknem swej kobiecości.

Bis na widowni

Finał tego teatru ludzkiej zmysłowości jest, podobnie jak w „Mnemosyne”, harmonijny: Tancerze tworzą w swoich parach niemal jedno istnienie, jak gdyby udało im się powrócić do Platońskich złączonych połówek. Przyciągamy się i odpychamy, ale na koniec spotykamy, w zgodnej jedności. Nie jestem pewien, czy tak się to kończy w życiu, ale na scenie wyglądało to bardzo przekonująco.

Abstrakcyjna oraz prawie pantomimiczna opowieść w obu przedstawieniach nie była jednak tak ważna, jak ważna była bogata i pomysłowa choreografia Tamira Ginza. Publiczność nagrodziła ten witalny, energetyczny taniec owacjami. Rewanż tancerzy był niesamowity. Po „Mnemosyne” na bis zeskoczyli ze sceny i... puścili się w tany z publicznością. Takiego bisu nigdy w teatrze nie oglądałem. Takiego teatru tańca - nie oglądałem od dawna.

Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki