Pewnie mało kto pamięta, że w 2008 roku po ulicach Gdańska i kilku innych polskich miast jeździły samochody z naklejkami „dzięki tej naklejce zarabiam 888 zł miesięcznie, www.pier-gio.pl”. Reklamująca się w ten sposób firma, założona przez 75-letniego obecnie Włocha Piergiorgio L. okazała się jedną z pierwszych w Polsce piramid finansowych, która oszukała tysiące ludzi.
Proces prezesa „Pier&Gio”. Sędzia przychyliła się do wniosku o samoukaranie
Pomysł był prosty, Pier&Gio zajmowała się wyszukiwaniem osób, które udostępniały „powierzchnię” na swoich samochodach, w celach reklamowych. Za to właściciel pojazdu miał dostawać miesięczne „wynagrodzenie”. Umowy zawierano na dwa lata. Gwarantowały zwrot połowy kaucji po pierwszym roku, a reszty - po dwóch latach.
Koniec firmy nadszedł rankiem 17 czerwca 2008 r., zaledwie trzy miesiące po rozpoczęciu „naklejkowej akcji”. Dosłownie z dnia na dzień zamknięto wszystkie biura Pier&Gio w kilkunastu miastach Polski. Na głucho zamknięta została też główna siedziba firmy w Gdańsku przy ul. Ogarnej. Pracownicy przestali odbierać telefony, a właściciel... zniknął. Szybko okazało się też, że pustkami świeci kasa spółki. Ponad 1100 osób które podpisały z Włochem umowy nigdy swoich pieniędzy nie dostało. W sumie zarzucono mu oszustwo na ponad 3 mln złotych.
Proces prezesa "Pier&Gio". Piergiorgio L. chce dla siebie dwóch lat więzienia [ZDJĘCIA]
Przez lata Piergiorgio L. ukrywał się przed organami ścigania. Rozesłano za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. W 2012 roku został w końcu zatrzymany w Szwajcarii. Rok później Sąd Apelacyjny w Gdańsku skazał go na karę 2 lat pozbawienia wolności, grzywnę w wysokości 200 zł oraz obowiązek naprawienia szkody w całości poprzez zwrot kaucji i zaliczek. Wcześniej mężczyzna sam złożył wniosek o samoukaranie do którego przychyliła się prokuratura i sąd.
Tym rozstrzygnięciem rozczarowani byli jednak pokrzywdzenia, pełniący funkcję oskarżyciela posiłkowego, którzy odwołali się od wyroku. W ten sposób sprawa trafiła ponownie do rozpatrzenia do sądu okręgowego. We wtorek wydał on wyrok.
- Nie ulega wątpliwości, że firma ta od początku służyć miała jedynie przestępstwu. Nie było tak, jak twierdziła prokuratura, że oskarżony dopiero przy podpisywaniu umowy decydował czy oszuka konkretną osobą czy nie. Było to przestępstwo o charakterze ciągłym - podkreślał we wtorkowym uzasadnieniu sędzia Radomir Boguszewski.
Piergiorgio L. został skazany na 2 lata pozbawienia wolności, grzywnę w wysokości 500 stawek dziennych po 50 zł, został zobowiązany do naprawienia wyrządzonej szkody i poniesienia kosztów sądowych.
Sąd zaliczył jednak na poczet kary Włochowi kilkanaście miesięcy zarówno aresztu domowego które spędził w ojczyźnie i tych, które przesiedział w zakładzie karnym w Potulicach.
Na odczytaniu wyroku pojawiła się tylko trójka poszkodowanych, samego oskarżonego ani jego adwokata, których zresztą często zmieniał w trakcie procesu, nie było.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?