Ksiądz Andrzej S. miał molestować Marka Mielewczyka jako nastolatka w latach 1982-87. Tak mówi sam Mielewczyk bowiem prokuratura nigdy nie badała sprawy, która dawno się przedawniła. Ówczesny ministrant dziś chce przeprosin oraz "symbolicznej rekompensaty". W środę sprawą zajął się gdański sąd.
- Katechezy odbywały się na górze, a ksiądz zawsze prosił mnie by w czymś pomóc, coś przenieść. Samochodem zabierał mnie do wynajętego domu, który pełnił funkcję plebanii. Tam w sposób nachalny, zdecydowany, zaczynał mnie dotykać i dochodziło do wykorzystywania seksualnego - relacjonował Marek Mielewczyk.
Ojciec podejrzany o molestowanie 7-letniej córki. Został aresztowany
Były ministrant opowiadał o tym, że sprawa wyszła na jaw, kiedy w 1987 roku próbował popełnić samobójstwo. W trakcie terapii miał opowiedzieć o wszystkim psychiatrze a ta powiadomiła rodziców. Mimo ich zawiadomienia, prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa i "zamiotła sprawę pod dywan".
Okres przedawnienia się przestępstwa molestowania to 20 lat od ukończenia przez nieletniego 18 roku życia, a w 1987 r. był jeszcze krótszy, co wyklucza odpowiedzialność karną. Dziś Mielewczyk domaga się przeprosin od księdza S., parafii (w której ksiądz nie pracuje od ponad 20 lat) i Diecezji Pelpińskiej oraz 10 tys. zł zadośćuczynienia (chce je przeznaczyć na finansowanie swojej fundacji "Nie lękajcie się" pomagającej ofiarom księży -pedofili).
Cały artykuł na ten temat przeczytasz w czwartkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"z 11.06.2015 r. albo kupując e-wydanie gazety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?