Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tusk, Messi i Stirlitz

Jarek Janiszewski, muzyk i felietonista
Jarek Janiszewski
Jarek Janiszewski
Przywołani do tablicy panowie na pewno się nie spotkali. Chyba, że radziecka medycyna w latach 50. ubiegłego wieku opanowała klonowanie. Wspólny kontakt byłby świetną pożywką dla ich dalszych losów, zwłaszcza dla premiera i słynnego kopacza.

Młodszym Czytelnikom warto przypomnieć, że Stirlitz, bohater serialu pt. "17 mgnień wiosny" , ucieleśniał agenta inteligenta, który pod koniec drugiej wojny światowej analizował posunięcia hitlerowskich dygnitarzy, rozpaczliwie poszukujących możliwości zawarcia pokoju w oparciu o koalicję tworzącą drugi front. Rzecz była szalenie istotna, bo Rosjanie nieubłaganie zbliżali się do Berlina, a Hitler nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Zresztą, jako osobnik skompromitowany, nie miał żadnych szans na konstruktywne ustalenia.

Ów Stirlitz, ze swoją chłodną analizą, przydałby się obecnie politykowi Tuskowi i piłkarzowi Messiemu. Obaj przeszli ostatnio podobną drogę - od euforii po pierwsze oznaki upadku. Jeszcze niedawno premier, wybrany na drugą kadencję, uosabiał kompletny sukces, a zawodnik Barcelony, uznany kilkakrotnie za najlepszego kopacza globu, jawił się jako łowca wszelkich trofeów. Po serii sukcesów nagle coś się zaczęło psuć - premier napotkał przeciwników we własnym obozie, a Messi zaczął się bezradnie odbijać od piłkarskich obrońców. Gdyby w takich okolicznościach poprosić Stirlitza o analizę, ten z dużym prawdopodobieństwem odpowiedziałby prosto: "Panowie, nie doceniacie przeciwnika".

I pewnie coś jest na rzeczy. Zarówno świetny piłkarz, jak i wytrawny polityk, mają swój unikatowy styl, który przez lata pozwalał na osiąganie spektakularnych sukcesów.

Messi zaskakiwał szybkością, dryblingiem i niekonwencjonalnymi zagraniami. Ponadto trafił na podobnych sobie wirtuozów, co pozwalało na rozjeżdżanie przeciwników ze śmiechem na ustach.

Z kolei Tusk, w niezwykle konkretnych i błyskotliwych wystąpieniach, potrafił kreślić wizje atrakcyjne dla większości Polaków.
Obaj panowie tak się zachłysnęli pasmem sukcesów, że zaczęli lekceważyć przeciwnika, który także ma chrapkę na stanowiska i milionowe premie za Ligę Mistrzów.

A przeciwnik był cierpliwy. Powoli rozgryzał grę Barcelony i polityczne zwody premiera. Jeszcze raz okazało się, że warto czekać, czasami nawet długo. Satysfakcja bywa upojna - Messi przegrał kolejne dwa mecze, a premier walczy o jedność swojego ugrupowania.

Jako skromny artysta patrzę na tę sytuację bez emocji. Wszyscy doskonale wiemy, że zarówno w sporcie, jak i w polityce nie zawsze wygrywa najlepszy. Przeważnie wygrywa skuteczny.

Gdyby naszym bohaterom doradzał Stirlitz, byłbym spokojny o ich los. Skoro go nie ma, pozostaje wierzyć, że polityk i piłkarz pójdą po rozum do głowy i kompletnie zaskoczą kolejnymi posunięciami. Na miejscu Messiego, do trenowania Barcelony zaprosiłbym Franciszka Smudę, a premierowi Tuskowi zaproponowałbym Andrzeja Gołotę na ministra sportu. Uwierzcie mi, takie ruchy wytrąciłyby wszelkie argumenty zarówno sportowym, jak i politycznym przeciwnikom.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki