Tusk i Kraśko na drodze. Rzecz o lekceważeniu zasad. Komentarz Artura Kiełbasińskiego

Tusk i Kraśko szybko zareagowali na kryzys, który ich dopadł, zresztą na własne życzenie. Donald Tusk sam zresztą ujawnił fakt zabrania mu prawa jazdy za przekroczenie prędkości na Twitterze. Kraśko przepraszał na Instagramie. Można dywagować na ile przeprosiny były szczere, a na ile były efektem zimnej kalkulacji. Można dyskutować czy nie zabrakło czegoś więcej, bo krótkie wpisy internetowe służą prostemu komunikowaniu, a nie realnemu żałowaniu win. Ale XXI-wieczne media rządzą się swoimi prawami. Obaj "bohaterowie" zdobyli się na minimum refleksji.

Co innego z ich obrońcami. Prawdę powiedziawszy czytając komentarze dotyczące Piotra Kraśki nie wierzyłem, że można jego postawę bronić w tak dramatycznie głupi sposób.

„Jeżdżenie bez prawa jazdy, wprawdzie nielegalne, ale już dawno przestało być naganne, a w niektórych środowiskach należy wręcz do właściwego stylu”.

Ta wypowiedź to nie zmyślone kłamstwo, to żadna kpina. To wypowiedź guru polskiego PR, tak powiedział Piotr Czarnowski, prezes First PR (źródło: wirtualnemedia.pl).

Rozumiecie Państwo? Bo ja nie bardzo. Jeżdżenie bez prawa jazdy należy do „właściwego stylu”? Jakiego stylu? Celowe jeżdżenie bez uprawnień to etyczny skandal i złamanie prawa, a nie żaden styl. Mówienie o tym, że takie zjawisko "przestało być naganne" to niemal podżeganie do podążania tą drogą. To puszczanie oka do odbiorców - wprawdzie to niezgodne z prawem, ale wcale nie naganne. Nie akceptuję takiego myślenia, głoszenie takich tez to skrajna nieodpowiedzialność.

Równie kontrowersyjnie bronił Kraśki publicysta Jacek Żakowski (Polityka, Gazeta Wyborcza). „W Polsce mamy populistyczną nagonkę na elity profesjonalne – lekarzy, prawników, dziennikarzy" to znowu cytat za Wirtualnemedia.pl. "Wybitni, utalentowani ludzie jak Piotr Kraśko, są skarbem publicznym". Populistyczna nagonka? Naprawdę? Dziennikarz łamie przez wiele lat prawo, a w tym czasie snuje kontrowersyjne opowieści o przestrzeganiu prawa w Polsce. No, ale tu pewnie leży wyjaśnienie opowieści Żakowskiego - Kraśko politycznie jest blisko niego, więc jest "skarbem". A jego krytyka, to "populistyczna nagonka".

Na tle tych wypowiedzi Roman Giertych, były polityk LPR, adwokat jawi się tylko jako człowiek zamknięty na wszelką dyskusję i ślepo broniący Kraśki. Na Twitterze wygłosił swoją opinię i praktycznie zamknął dyskusję na ten temat.

„Odczepcie się od Kraśki! To jego prywatna sprawa. Nikomu krzywdy nie zrobił. Poniósł przewidzianą prawem karę i tyle. Każdego kto w tej sprawie ma inne zdanie zachęcam do wyrażenia go. Ban murowany”.

Na tym tle obrońcy Donalda Tuska wypadali blado. Dominowały w stylu „kto nigdy nie przekroczył prędkości, niech pierwszy rzuci kamieniem”. Nigdy nie straciłem prawa jazdy, ostatni mandat zapłaciłem mniej więcej dekadę temu, więc pozwolę sobie komentować tę sprawę. Na tle tych banalnych wypowiedzi wyróżnił się jeden z tygodników ukazujących się w naszym regionie. Zdaniem dziennikarki tygodnika Tusk dołączył do grupy polityków, którzy łamali przepisy. Obok zdjęcia Donalda Tuska materiał zilustrowano zdjęciami marszałek Sejmu Elżbiety Witek i ministra Mariusza Kamińskiego. Problem w tym, że ani Witek, ani Kamiński nie złamali przepisów na podobieństwo Tuska. Media zarzucały nieostrożną jazdę ich kierowcom. Widocznie między politykiem, a jego kierowcą niektórzy nie widzą różnicy. Tylko czy Donald Tusk naprawdę potrzebuje takiej obrony?

Artur Kiełbasiński,
redaktor naczelny "Dziennika Bałtyckiego"