Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy osoby utonęły w weekend na Pomorzu

Paweł Rydzyński
Fot. Adam Warżawa
13-letni chłopiec i 66-letni mężczyzna utonęli w sobotę w Gdańsku. W Borównie Wielkim koło Skarszew utopiła się 14-letnia dziewczynka.

13-latek z ojcem weszli ok. godz. 15 do wody niedaleko falochronu na Westerplatte, na niestrzeżonym kąpielisku. W pewnym momencie zaczęli tonąć. Ojca udało się uratować - przebywa w szpitalu, jego życiu nic nie grozi. Chłopiec niestety utonął.

Trzy godziny później wydarzyła się tragedia w rejonie Portu Północnego. Prywatny jacht uderzył w falochron u wejścia do portu. Łódź wywróciła się do góry dnem, 66-letni żeglarz wypadł za burtę. Pomimo podjętej akcji reanimacyjnej mężczyzna zmarł. Jego 78-letni kompan został przewieziony do szpitala. Jego stan jest dobry.

W Borównie Wlk. 14-latka, mieszkanka powiatu tczewskiego utopiła się na strzeżonym kąpielisku. Jej dorosła opiekunka pływała w wodzie. W pewnym momencie spostrzegła, że dziewczyny nie ma na lądzie. Zawiadomiła woprowców, którzy po kilku minutach odnaleźli ciało dziewczynki pod wodą. Blisko godzinna reanimacja nie dała rezultatów. Policjanci ze Starogardu Gd. nie potrafią na razie odpowiedzieć na pytanie o przyczyny utonięcia.

- Korzystajmy z kąpielisk strzeżonych, pamiętajmy, by nie wchodzić do wody po alkoholu. Nie spuszczajmy dzieci z oka. Po długim leżeniu na słońcu nie wchodźmy szybko do wody, żeby uniknąć wstrząsu termicznego. Nie skaczmy do płytkiej wody i wody o niezbadanym dnie - wylicza zagrożenia Błażej Bąkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Nieoficjalnie funkcjonariusze przyznają, iż przyczyną utonięć w Gdańsku mogła być złudna pogoda.

- Aura niby jest super, ale w ten weekend na morzu było 4-5 stopni w skali Beauforta. Tworzy się niekorzystny wiatr, a w ślad za nim specyficzna fala, która przychodzi niespodziewanie - mówi funkcjonariusz policji wodnej, proszący o anonimowość.

Trzy utonięcia w regionie w tak krótkim odstępie czasu - czy to skrajnie nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czy może dowód na to, że na wodzie w woj. pomorskim jest wyjątkowo niebezpiecznie? - I jedno, i drugie - mówi Marek Koperski, prezes Pomorskiego Oddziału WOPR.

- Dziennikarze dzwonią do mnie tylko wówczas, gdy coś się wydarzyło. A gdy apeluję do mediów o podejmowanie akcji profilaktycznych, często napotykam na ścianę - żali się Koperski.

Jednak winni są nie tylko dziennikarze.

- Przyszedł sezon, przyjeżdżają ludzie z głębi kraju i ruszają w morze, nie zawsze przygotowani. Być może to była przyczyna śmierci tego chłopca w Gdańsku. Zwracam też uwagę, że od lat staram się przekonać gminy, by inwestowały w ratowników. Bezpieczeństwa na plażach powinni strzec pracownicy WOPR, a nie ludzie z ośrodków sportu czy prywatne firmy. Dysponujemy łodziami wiosłowymi i kołami ratunkowymi, sprzęt mechaniczny możemy policzyć na palcach jednej ręki. Jesteśmy sto lat za Europą pod względem bezpieczeństwa. Jedno życie ludzkie jest warte więcej niż pięć tysięcy, które jeden czy drugi ośrodek może zaoszczędzić, nie zatrudniając na sezon ratownika - kończy Koperski.
(wsp. SEBA)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki