Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa spór o Pomnik Poległych Stoczniowców. Co nam mówi pomnik Trzy Krzyże

Jarosław Zalesiński
Czy słowo "solidarność" mieliśmy przyjmować tak, że nie ma w nim miejsca na przesadny indywidualizm? Czy w totalitaryzmie obowiązuje podział na wyrodną władzę i prostych ludzi, czy to bardziej skomplikowane?
Czy słowo "solidarność" mieliśmy przyjmować tak, że nie ma w nim miejsca na przesadny indywidualizm? Czy w totalitaryzmie obowiązuje podział na wyrodną władzę i prostych ludzi, czy to bardziej skomplikowane? Robert Kwiatek
Podejrzliwość, stygmatyzacja i urojenie to "czynniki pierwsze" dzisiejszych konfliktów.

W połowie listopada opinię publiczną zaalarmował "List otwarty do rodaków w kraju i zza granicą" (taka pisownia w oryginale), sygnowany m.in. przez Bogdana Pietruszkę, autora idei pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku, oraz Szczepana Bauma, znanego architekta, zaangażowanego niegdyś w prace przy budowie monumentu. List w pełnych patosu frazach, odwołujących się do Boga, Honoru i Ojczyzny, ostrzega, że "w niejasnych okolicznościach w Niemczech" reaktywował się Komitet Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców, w którego składzie znaleźli się m.in. "tajni współpracownicy i donosiciele komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i represji". List stawia dramatyczne pytanie, czy reaktywowany komitet zamierza "zawłaszczyć pamięć historyczną dla bieżących potrzeb politycznych", i przestrzega sięgających po "narodowe świętości" słowami wziętymi z Miłoszowego wiersza na pomniku "nie bądź bezpieczny".

Wkrótce w podobne tony uderzył Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność. W liście otwartym delegaci zaprotestowali "przeciwko projektowi faktycznego oddania Pomnika Poległych Stoczniowców i Placu Solidarności w Gdańsku grupie prywatnych osób, niejednokrotnie związanych z obecną władzą". "To działanie haniebne, nie zgodzimy się, aby Pomnik i Plac prywatyzowano"- ogłosił związek.

Dla historii gdańskiego monumentu gorące spory to nie nowina. Pomnik Poległych Stoczniowców powstawał i trwał w ogniu rozmaitych konfliktów, wiele mówiących o czasach, w których były prowadzone. I tak jest do dzisiaj.

Który skrzywdziłeś

Te dawne spory bardzo ciekawie przypomina wydana niedawno książka Stefana Chwina "Miłosz. Interpretacje i świadectwa". Chwin zajmuje się duchową spuścizną poety, ale ponieważ życiowe ścieżki Miłosza nie raz i nie dwa przecinały się z Gdańskiem, siłą rzeczy opowieść dotyka też tego miasta. I pomnika. Znajduje się na nim przecież werset z Psalmu 29, przetłumaczony przez poetę, oraz umieszczony na płaskorzeźbie fragment wiersza Miłosza "Który skrzywdziłeś". Pomnik, tak jak go wyrysował w sierpniu 1980 roku Bogdan Pietruszka, miał się składać z czterech prostych krzyży, złączonych u góry ramionami z zawieszonymi na nich kotwicami. Po konsultacjach z kardynałem Wyszyńskim z czterech krzyży zostały trzy, a z czasem zaczęto też myśleć o tym, by w dolnej części ozdobić krzyże płaskorzeźbami. Autorami finalnej koncepcji artystycznej była para rzeźbiarzy Robert Pepliński i Elżbieta Szczedrowska-Peplińska, w sprawach konstrukcyjnych wspierani przez Wiesława Szyślaka. Teren wokół pomnika zaprojektowali Wojciech Mokwiński i Jacek Krenz. Przynajmniej ten zestaw nazwisk przywoływać by trzeba jako zbiorowego autora pomnika.

Jak to się stało, że na jednej z płaskorzeźb, wyobrażających grupę wdów, opłakujących swoich mężów i synów, pojawiły się zdania z wiersza Miłosza "Który skrzywdziłeś"? Czy życzył sobie tego sam noblista? Według ustaleń Chwina (nie wchodząc już we wszystkie szczegóły żmudnie odtwarzanych przez niego ówczesnych rozmów), odbyło się to raczej tak, że Miłosz został postawiony przed faktem dokonanym, a przynajmniej - nie powiedział wyraźnie ani tak, ani nie. "Przystał na propozycję nie do odrzucenia bo w atmosferze posierpniowej nie miał żadnej alternatywy" - odtwarza motywy Miłosza Chwin.

Istotnie, nie sposób sobie wyobrazić, żeby w tamtej atmosferze Miłosz mógł powiedzieć, że nie chce, by - niezbyt przez niego lubiany - wiersz trafił na gdański pomnik. Trudno się też dziwić członkom komitetu budowy pomnika, że przesadnie nie zawracano sobie w tak gorących czasach głowy kwestią praw autorskich. Już po odsłonięciu pomnika w polemikach, przypominanych przez Chwina, pojawiały się nawet głosy, że pomnik jest dziełem całego społeczeństwa i dyskutowanie o indywidualnych prawach autorskich "obraża twórców pomnika".

Dla Stefana Chwina takie stawianie sprawy dobrze pokazuje ducha tamtego czasu, kiedy to "słowo solidarność (...) stawało się synonimem anonimowej pracy niezróżnicowanego podmiotu zbiorowego". Prościej mówiąc - niektórzy walczący wtedy z kolektywizmem sami nieświadomie wpadali w kolektywizm.

Czarna tablica

Ważniejsza dyskusja, związana z ostatecznym kształtem pomnika, toczyła się wokół jego nazwy oraz wokół listy ofiar Grudnia'70, którą zamierzano umieścić na specjalnej tablicy. Dedykowanie pomnika poległym stoczniowcom było wynikiem strajkowych uzgodnień. Pojawiło się jednak z czasem pytanie, czy pomnik nie powinien przypominać wszystkich ofiar Grudnia, tak jak widnieje to w nazwie pomnika gdyńskiego. Władzom z kolei, z oczywistych powodów, zależało na tym, by z nazwy pomnika usunąć słowo "poległych". Jedną z alternatywnych, podsuwanych wówczas nazw, był pomnik Pojednania - w tamtym gorącym czasie nazwa nie do przyjęcia. Ostatecznie pozostano przy pierwotnej, obowiązującej do dzisiaj nazwie.

Komitet budowy pomnika nie zrezygnował jednak z zamiaru upamiętnienia nazwisk wszystkich - przynajmniej znanych wówczas - ofiar wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 roku. Wtedy pojawił się drugi problem, znacznie poważniejszy. Otóż na oficjalnej liście osób, które zginęły w Grudniu na ulicach Gdańska, znajdowało się także nazwisko Mariana Zamroczyńskiego, milicjanta, który według świadectw został zlinczowany przez tłum, po tym jak zastrzelił jednego ze stoczniowców. Umieścić nazwisko milicjanta wśród nazwisk ofiar komunistycznej władzy? "Jeżeli na tej tablicy pojawi się nazwisko milicjanta, to przyjdę z młotem pneumatycznym i z tablicy przy pomniku wyrąbię jego nazwisko" - miał wtedy zapowiedzieć jeden ze stoczniowców, co przytacza Chwin w swojej książce. Według relacji członków komitetu prymas Wyszyński był za umieszczeniem pełnej listy ofiar, ale doradzał, aby nie powiększać napięć i od pomysłu odstąpić. Tak też zrobiono. Na uroczystości odsłonięcia pomnika czarna stalowa tablica, na której miały być umieszczone nazwiska, pozostała pusta. Umieszczono na niej jedynie znane słowa Jana Pawła II, "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Amen" oraz zdania "Oddali życie, abyś ty mógł żyć godnie" i "Cześć ich pamięci".
Wiersz Czesława Miłosza "Który skrzywdziłeś" - komentuje Chwin - proponuje prosty podział na "tyrana" i "prostych ludzi" i dlatego znalazł się na pomniku. Nazwisko milicjanta burzyłoby ten prosty i obowiązujący wówczas podział i z tego powodu na pomniku znaleźć się nie mogło. "Gdyby pomnikowi nadano nazwę Pomnik Ofiar Grudnia, mógłby on stać się pamiątką Grudnia jako tragedii totalitaryzmu, która dotknęła wszystkich uczestników zdarzeń" - pisze dalej Chwin.
Gdy pomnik był stawiany, na tego rodzaju myślenie było za wcześnie. Obowiązywał nieprzekraczalny poddział na "my" i "oni". Nazwiska ofiar Grudnia, w tym i nazwisko Mariana Zamroczyńskiego, zostały umieszczone na czarnej tablicy dopiero w 1latach 80. I widnieją tam w naszych demokratycznych czasach.

Dwa komitety

Czy słowo "solidarność" mieliśmy przyjmować tak, że nie ma w niej miejsca na przesadny indywidualizm? Czy w totalitaryzmie obowiązuje podział na wyrodną władzę i prostych ludzi, czy też podziały były bardziej skomplikowane? Pomnik Poległych Stoczniowców stawiał nam w przeszłości takie właśnie pytania, wynikające z ducha czasów. Tak się dzieje i dzisiaj. Żeby jednak to dzisiejsze pytanie zrozumieć, trzeba najpierw rozjaśnić konflikt wokół dwóch komitetów.

Ten pierwszy, Społeczny Komitet Budowy i Tradycji Pomnika Poległych Stoczniowców, utrzymuje, że formalnie istnieje od 1980 r. Dla uporządkowania spraw formalnych w rejestrach sądowych przeprowadził w listopadzie i grudniu dwa Walne Zebrania. Komitet animują członkowie komitetu z 1980 roku, m.in. z sekretarzem Zygmuntem Manderlą.

Ten drugi, Komitet Pamięci i Ochrony Pomnika Stoczniowców Poległych w Grudniu 1970, powstał w odpowiedzi na Komitet Budowy i Tradycji. Animuje go grupa innych członków dawnego komitetu budowy pomnika, m.in. z Bogdanem Pietruszką.

Sprostujmy od razu, że Komitet Manderli wcale nie powstał w Niemczech (mieszka tam jedynie Manderla, który wyemigrował do Niemiec w latach 80.). Członek komitetu, którego oskarżono o rolę agenta SB, może przedstawić wydane przez IPN zaświadczenie, że jego dane nie są tożsame z danymi żadnej osoby znajdującej się w rejestrze współpracowników i kandydatów na współpracowników SB. Wbrew temu z kolei, co zawiera list zjazdu Solidarności, komitet nie reaktywował się po 30 latach, bo działalność podjął po 1989 roku. Tyle że po śmierci drugiego przewodniczącego, Władysława Knapa (pierwszy przewodniczący, Henryk Lenarciak, zginął w 2006 r.), komitet praktycznie przestał funkcjonować. O tym wznowieniu działań w latach 90. Bogdan Pietruszka doskonale zresztą wie, bo to z jego inicjatywy zaskarżono w 2000 roku komitet i miasto Gdańsk o przeprowadzone na pomniku prace modernizacyjne (prokuratura umorzyła wtedy śledztwo). Bogdan Pietruszka doskonale też wiedział o obecnej reaktywacji, bo został na zorganizowane w listopadzie walne zgromadzenie zaproszony. Na tym zgromadzeniu przyjęto nawet uchwałę, by Bogdan Pietruszka został honorowym członkiem komitetu.

Dalekie od prawdy są stawiane komitetowi Manderli zarzuty, że to tylko grupa celebrytów, związanych z władzą. To, że zaproszono do niego takie związane z uroczystością odsłonięcia pomnika osoby jak Andrzej Wajda z Krystyną Zachwatowicz, Krzysztof Penderecki czy Daniel Olbrychski, nie zmienia przecież faktu, że w tej ponadczterdziestoosobowej grupie trzon stanowią osoby związane z budową pomnika w 1980 roku. Jest ich zresztą więcej niż "po drugiej stronie".

Najbardziej osobliwy jest zarzut, że reaktywowany komitet miałby zawłaszczyć teren wokół pomnika albo decydować, kto i kiedy mógłby się tam zbierać. W jaki niby sposób społeczne stowarzyszenie miałoby sobie uzurpować, a potem wyegzekwować podobne prawo? Wbrew prawom miasta jako właściciela terenu? Wbrew ustawie o zgromadzeniach? Tego już nikt nie tłumaczy, wystarcza puszczenie w obieg i nagłośnienie fikcyjnego zarzutu.

Spór dwóch komitetów rzeczywiście dobrze pokazuje ducha czasów, w jakich żyjemy, i ducha obecnych konfliktów. Można by go nawet rozłożyć na czynniki pierwsze.

A Podejrzliwość Jeśli ktoś podejmuje jakieś działania, na pewno robi to przeciwko nam, próbując nas wydziedziczyć z jakichś naszych praw czy tradycji. Niemożliwa jest zatem współpraca z nim, trzeba tego kogoś zacząć ze wszystkich sił zwalczać.

B Stygmatyzacja Zwalczając wroga, należy go stygmatyzować, przypisując mu najgorsze cechy. Na tej zasadzie reaktywowany komitet stał się grupą ludzi, którzy działając z Niemiec oraz posiłkując się agentami SB i związanymi z władzą celebrytami, chcą "zawłaszczyć pamięć historyczną walki Polaków o wolność i godność".

C Urojenie Podłożem zaś tego wszystkiego jest jakieś urojone zagrożenie, w rodzaju tego, że komitet budowy i tradycji mógłby decydować o prawie dostępu do pomnika.

Takie same "czynniki pierwsze" można by chyba wydestylować z innych prowadzonych dzisiaj w Polsce sporów. Pomnik Poległych Stoczniowców zatem znów pokazuje nam czasy, w jakich żyjemy.

Jednego w tym wszystkim być może nie widać wyraźnie. Komitet Budowy i Tradycji Pomnika ma wiele dobrej woli, by zadbać o teren pomnika odpowiednio do rangi tego miejsca. Ale w panującym dziś w Polsce klimacie nie ma takiej dobrej sprawy, która nie prowadziłaby do wrogości i podziałów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Trwa spór o Pomnik Poległych Stoczniowców. Co nam mówi pomnik Trzy Krzyże - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki