Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trójmiasto na biurkach Centralnego Biura Antykorupcyjnego

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Przekopaliśmy stos dokumentów, aby zrobić zestawienie dla CBA - mówi Tomasz Banel
Przekopaliśmy stos dokumentów, aby zrobić zestawienie dla CBA - mówi Tomasz Banel Tomasz Bołt
Większość danych, których przekazania przed rokiem zażądało od trójmiejskich samorządów Centralne Biuro Antykorupcyjne, trafiła już w ręce CBA. Agenci, według składanych wtedy deklaracji, chcieli "złapać" urzędników na niegospodarności, np. sprzedawaniu działek poniżej ich wartości, dotychczas ich wysiłki spełzły jednak na niczym.

Zdaniem specjalistów, wywołane zamieszanie mogło spowodować wycofanie się z Trójmiasta niektórych inwestorów. Sławomir Koroluk, doktor prawa, na co dzień doradza przy poważnych transakcjach. Składał m.in. niedawno w imieniu kupców gdyńskich ofertę zakupu od miasta za 7 mln zł gruntu pod Centrum Handlowym Batory. Prawnik ten mówi, iż dysponując pokaźną gotówką, poważnie zastanowiłby się, czy nabywać nieruchomości od miasta, w sytuacji gdy wiadomo, iż tematem interesować się będzie CBA.

- To oczywiste, że wśród inwestorów pojawiły się tego typu obawy - twierdzi Koroluk. - Jeden z poważnych inwestorów wyraził opinię, że teraz nie warto nabywać nieruchomości m.in. w Sopocie, bo nie wiadomo, co z tego może wyniknąć.

Prawnicy przyznają jednak, że działania CBA trudno uznać za wymierzone w nabywców działek. Trzeba by udowodnić nabywcy, iż wręczył w zamian urzędnikom łapówkę, co w praktyce jest bardzo trudne. Osoby blisko związane z branżą deweloperską utrzymują natomiast, że samorządom trudno jest zaniżyć wartość sprzedawanych nieruchomości, szczególnie w tak atrakcyjnym regionie jak Trójmiasto, bo obowiązkowo trzeba na nie rozpisywać przetargi.

Nawet więc jeśli działka zostanie wystawiona poniżej realnej ceny, konkurujący ze sobą inwestorzy podbiją jej wartość do rynkowej stawki.

Sopoccy urzędnicy poprosili nawet generalnego inspektora danych osobowych o stwierdzenie, czy żądanie CBA nie łamie prawa. Inspektor, jak mówi Paweł Orłowski, wiceprezydent Sopotu, orzekł jednak, że agenci CBA mają tak szerokie uprawnienia. Sprawą zajmuje się też biuro rzecznika praw obywatelskich.

Przypomnijmy, że CBA zażądało wydania szczegółowych danych odnośnie sprzedanych nieruchomości w latach 1990-2007, wraz ze wskazaniem nabywcy, datą transakcji, ceną i numerem księgi wieczystej.
Z dużej chmury mały deszcz - tak na dziś podsumować można efekty bezprecedensowej akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które przed rokiem zażądało od trójmiejskich samorządów wydania kompletnego wykazu nieruchomości komunalnych, sprzedanych w ostatnich 17 latach.
Gdyńscy urzędnicy wykonali już tę mrówczą pracę niemal w całości, Sopot jest w połowie drogi, Gdańsk przekazał zestawienia za lata 2002-2007, gromadząc tylko za ten okres aż 12 tys. teczek.

Przedstawiciele CBA przed rokiem deklarowali, iż dane są im potrzebne, aby wykryć ewentualne nieuczciwe poczynania samorządowców. Urzędnicy sugerowali z kolei, że akcja to nic innego, jak szukanie "haków" na samorządowców Trójmiasta w regionie, który jest matecznikiem Platformy Obywatelskiej. Szef CBA Mariusz Kamiński to były polityk Prawa i Sprawiedliwości, prezydenci Gdańska i Sopotu jednoznacznie są kojarzeni ze środowiskiem PO.

Tymczasem CBA swoją nietypową prośbę skierowało do samorządowców niedługo przed wyborami, gdy pomiędzy PiS a PO trwała ostra walka o rządy w kraju. CBA zarzut o podłożu politycznym tej sprawy w wydanym oświadczeniu nazwało jednak niedorzecznym. Z perspektywy czasu samorządowcy oceniają jednak, że coś mogło być na rzeczy.

- Większość danych, o które prosiło nas CBA, przekazaliśmy już pół roku temu w wersji elektronicznej, ale w temacie zaniedbań jest cisza - mówi Jerzy Zając, dyrektor gdyńskiego Urzędu Miasta. - Nie ma żadnych wezwań na przesłuchania, nie mamy informacji o choćby jednym dochodzeniu prowadzonym przez CBA w związku z wysłanym przez nas wykazem.

To samo twierdzą w Gdańsku i Sopocie. Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego Ratusza, jak również Michał Piotrowski z gdańskiego Urzędu Miasta mówią zgodnie, że ze strony CBA po przekazaniu dokumentów urzędnicy nie otrzymali żadnej zwrotnej informacji o wykrytych nieprawidłowościach.
Wniosek CBA z września ubiegłego roku wywołał wzburzenie i przerażenie samorządowców, bo od początku było jasne, że zgromadzenie niezbędnych danych wymagać będzie ogromu pracy. Wiceprezydent Sopotu Paweł Orłowski poprosił nawet o sprawdzenie legalności działań biura rzecznika praw obywatelskich i generalnego inspektora ochrony danych osobowych. GIODO naruszenia przepisów jednak się nie dopatrzył, RPO natomiast ciągle prowadzi w tej sprawie postępowanie.

W trójmiejskich magistratach, aby uczynić zadość prośbie CBA, powołano specjalne zespoły urzędników, liczące od kilku do kilkunastu osób. W Gdyni zestawienia wykonywano po godzinach i w weekendy, informatycy napisali program komputerowy, do którego urzędnicy mogli zalogować się dopiero po godz. 16.

- Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - mówi Tomasz Banel, naczelnik Wydziału Polityki Gospodarczej i Nieruchomości Urzędu Miasta Gdyni. - Zestawienie, choć było pracochłonne, teraz nam się przydaje. Dzięki zgromadzonym danym jesteśmy w stanie bardzo precyzyjnie obserwować tendencje na wtórnym rynku nieruchomości w mieście.

W centrali CBA trudno jest dziś uzyskać informację, w jaki sposób biuro wykorzystuje dane przekazane przez samorządowców. Dowiedzieliśmy się jedynie, że służby specjalne nie informują opinii publicznej o szczegółach prowadzonych przez agentów działań operacyjnych. Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych i administracji, współtwórca innej służby ścigającej korupcję - Centralnego Biura Śledczego, mówi jednak, że efekty pracy CBA mogą jeszcze wypłynąć na światło dzienne.

- Taki ogrom danych potrzebny był CBA zapewne do kontroli, która być może jeszcze się nie zakończyła - ostrożnie ocenia Biernacki.

Wiedziałem, że tak to się skończy:

Paweł Orłowski, wiceprezydent Sopotu:

Poprosiłem rzecznika praw obywatelskich i generalnego inspektora danych osobowych o sprawdzenie działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego, ponieważ miałem wątpliwości, czy przekazanie danych osobowych około 6 tysięcy mieszkańców Sopotu, zawartych w informacjach o sprzedaży nieruchomości, nie będzie sprzeczne z prawem. Generalny inspektor ochrony danych osobowych odpowiedział nam jednak, że ustawa o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym daje agentom aż tak szerokie uprawnienia. Sprawa wydała się jednak interesująca rzecznikowi praw obywatelskich, który kilka miesięcy temu poinformował nas, że bada sprawę.
Jeśli chodzi o rzekome nieprawidłowości, które miałyby wynikać z danych przekazywanych do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, do dzisiaj nie znalazły one żadnego potwierdzenia, a ja mogę tylko podsumować, że sopocki samorząd dokonuje sprzedaży nieruchomości zgodnie z prawem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki