Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trefl Sopot wygrał z PGE Turowem Zgorzelec po trafieniu w ostatniej sekundzie!

KM
Fot. Karolina Misztal
Trefl Sopot zapewnił swoim kibicom nieprawdopodobne emocje. W spotkaniu z Turowem Zgorzelec w pewnym momencie wydawało się, że musi przegrać, a potem z kolei osiągnął wyraźną przewagę, żeby tuż przed końcem meczu ją stracić. Ostatecznie triumfował po trafieniu Piotra Śmigielskiego równo z końcową syreną.

Początek spotkania był niemrawy w wykonaniu obydwu drużyn. W pierwszych dwóch minutach punktował jedynie Trefl, który zdobył cztery "oczka". Potem natomiast to sopocianie przez blisko dwie minuty nie potrafili trafić do kosza i Turów wyszedł na prowadzenie 10:6. Od tego momentu mecz się wyrównał, jedni i drudzy grali punkt za punkt i ostatecznie po pierwszej kwarcie Trefl przegrywał 20:23.

Drugą kwartę gospodarze zaczęli jednak fatalnie, nie zdobyli punktów przez niemal cztery minuty i zgorzelczanie wyszli na prowadzenie 33:22. Goście przeważali przez większość drugiej odsłony. W grze Trefla brakowało organizacji i tempa, trzykrotnie w niewielkim odstępie czasu sopocianie nie zmieścili się w czasie 24 sekund przeznaczonych na akcję. W pewnym momencie Turów prowadził aż 41:29, ale gospodarze zmniejszyli straty i wicelider ligowej tabeli na przerwę zszedł z prowadzeniem 41:34.

A po przerwie Trefl był już zupełnie inną drużyną. Szybko złapał kontakt z rywalem trzech punktów i chociaż goście potrafili znów odskoczyć sopocianom na 6-8 "oczek", to ci nie ustawali w wysiłkach. Na parkiecie jak zwykle szaleli Anthony Ireland i Nikola Marković, wspomagał ich znów skuteczny z dystansu Jakub Karolak, a do tego wreszcie na swoim poziomie grał Filip Dylewicz. W końcu, na dwie minuty przed końcem kwarty, udało im się nawet wyjść na minimalne prowadzenie 56:55. Potem prowadziło już 61:57, ale po rzucie równo z ostatnią syreną Michała Michalaka Turów "wyciągnął" na 61:60. Taki wynik zapowiadał olbrzymie emocje w ostatniej kwarcie.

Na początku ostatniej odsłony Trefl szedł za ciosem i wyszedł na prowadzenie 68:60. Turów pokazał jednak, że zalicza się do krajowej czołówki. Od tego momentu zapanował nad meczem, a żółto-czarni byli praktycznie bezradni. Po serii 11:2 na niecałe dwie minuty przed końcem goście prowadzili 71:70. Na pół minuty przed końcową syreną akcją 2+1 dał swojej drużynie prowadzenie 73:71. Od razu po rzucie faulował jednak Marcin Stefański i dwa rzuty wolne miał Turów. Uros Nikolić jednak dwukrotnie pomylił się z linii rzutów osobistych. Za chwilę, po faulu Markovicia (było to dla niego piąte przewinienie) Nikolić znów rzucał wolne. Tym razem dwa razy trafił i na 10 sekund przed końcem było 73:73. W ostatniej akcji rzucał Anthony Ireland i... spudłował. Ale jego rzut równo z końcową syreną do kosza dobił Piotr Śmigielski! Sędziowie jeszcze chwilę potrzymali kibiców w niepewności, ale po wideoweryfikacji zaliczyli punkty Treflowi i sopocianie wygrali 75:73.

Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 75:73 (20:23, 14:18, 27:19, 14:13)

Trefl: Marković 19, Karolak 16, Ireland 11, Dylewicz 10, Śmigielski 9, Stamenković 8, Stefański 2, Kulka 0, Majewski 0

Turów: Michalak 17, Archibeque 16, Gospodarek 8, Nikolić 6, Kostrzewski 6, Borowski 5, Bochno 5, Jackson 4, Ikovlev 4, Carter 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki