Jednopunktowa porażka w dramatycznych i kontrowersyjnych okolicznościach w piątym meczu serii wzbudziła w koszykarzach z Sopotu ogromną sportową złość. Widać ją było od pierwszego gwizdka. Gracze Trefla musieli sobie radzić bez Giedriusa Gustasa, który w tamtej potyczce nabawił się kontuzji kolana. Brak podstawowego rozgrywającego nie okazał się jednak wielkim problemem. Sopocianie rozpoczęli od mocnego uderzenia: dzięki kapitalnej grze duetu Adam Waczyński - Lawrence Kinnard (razem zdobyli 18 pierwszych punktów zespołu) w 6 minucie prowadzili 18:4, a w 12 - już 31:16.
Gości utrzymywały w grze wyłącznie trafienia z dystansu, nieraz z ekwilibrystycznych pozycji. Po takim właśnie rzucie Michaela Kueblera w połowie drugiej kwarty przewaga zmalała do 7 "oczek" (33:26).
Gracze Trefla zgubili gdzieś tempo gry, a fatalnie spisywał się niezawodzący w dotychczasowych meczach play-off Dragan Ceranić. Serbski center co rusz pudłował spod samej obręczy lub dawał sobie wyrwać piłkę niższym rywalom. Na przerwę - dzięki akcji "2+1" Kinnarda w ostatniej sekundzie drugiej partii - sopocianie schodzili z zaliczką 8 punktów (43:35).
Po zmianie stron goście w dalszym ciągu próbowali zmniejszać różnicę "trójkami". Korzystnego dla Trefla wyniku pilnowali jednak Paweł Kikowski oraz świetnie dysponowany Kinnard. Amerykanin, który jeszcze kilka miesięcy temu nie mógł odnaleźć formy i był blisko pożegnania z sopocką drużyną, w niedzielę rozegrał swój najlepszy mecz w zawodowej karierze.
Kryzys żółto-czarnych przyszedł na początku ostatniej kwarty, którą Turów zaczął od serii 9:2. W 33. minucie po trafieniu Daniela Kickerta zgorzelczanie zbliżyli się na 6 punktów (71:65), lecz w odpowiedzi zza łuku trafił nie kto inny, jak... Kinnard! Kolejne punkty na przypieczętowanie wygranej zdobywali Filip Dylewicz i drugi bohater Trefla, Waczyński. Trefl nie pozostawił żadnych wątpliwości i udowodnił, że zasługuje na finał mistrzostw Polski nie mniej niż rywale z Dolnego Śląska.
Siódmy, decydujący mecz serii, odbędzie się w środę o godz. 18 w Zgorzelcu.
Protest Trefla odrzucony
Zarząd Polskiej Ligi Koszykówki w całości odrzucił protest złożony przez władze Trefla po meczu numer 5 w Zgorzelcu. Przypomnijmy, że w tamtym starciu PGE Turów zwyciężył jednym punktem (78:77) po dramatycznej końcówce, w której na 18 sekund przed końcową syreną jeden z sędziów nie odgwizdał ewidentnego faulu rozgrywającego Torey Thomasa i przyznał piłkę zgorzelczanom, odgwizdując błąd kroków powalonego na parkiet Lorinzy Harringtona. Poza tą sytuacją działacze klubu z Sopotu mieli poważne zastrzeżenia do obsługi zegara w końcowym fragmencie spotkania. Włodarze ligi nie zgodzili się jednak z tą argumentacją i nie uznali za zasadne powtórzenia meczu.
Trefl ma jeszcze prawo odwołać się do Komisji Odwoławczej Polskiego Związku Koszykówki. - Jako klub zastanawiamy się, czy odwoływać się oficjalnie, na pewno wydamy oświadczenie na temat tych wydarzeń - skomentował dyrektor sportowy Trefla Sopot Tomasz Kwiatkowski.
Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 93:79 (26:13, 17:22, 26:21, 24:23)
Trefl: Kinnard 28 (5), Waczyński 20 (2), Kikowski 14 (1), Dylewicz 12 (1), Stefański 6, Ceranić 5, Harrington 4, Ljubotina 3, Malesa 1
Turów: Thomas 20 (2), Kickert 15 (1), Wysocki 14 (2), Kuebler 10 (2), Gabiński 8 (1), Jackson 5, Zigeranović 3, Bochno 2, Jarmakowicz 2, Tomaszek 0, Brkić 0
Stan rywalizacji - 3:3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?