Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trefl Gdańsk zmierza po medal? Anastasi: Jesteśmy gotowi na taką walkę!

Rafał Rusiecki
Karolina Misztal
Były momenty, kiedy kibice zastanawiali się, czy drużynie Andrei Anastasiego uda się rozpocząć sezon. Teraz ci sami kibice mogą stawiać sobie pytanie, jakiego koloru medal zdobędzie Trefl Gdańsk.

BBTS Bielsko-Biała sportowym krezusem PlusLigi nie jest. Trzeba być jednak bardzo mocną drużyną, aby nawet takiego rywala - po serii trzech zwycięstw z rzędu - wgnieść w boisko. A tego w sobotę dokonał Trefl Gdańsk, wygrywając bez straty seta po godzinie i ośmiu minutach. Drużyna Andrei Anastasiego daje sygnał, że w tym sezonie chce liczyć się w wyścigu po medale.

- Przed tym meczem byłem trochę zestresowany, bo BBTS przed przyjazdem do Ergo Areny wygrał trzy spotkania z rzędu, a wszystko po tym, jak zmienił trenera (asystent Paweł Gradowski zastąpił Rostislava Chudika - przyp. aut.). To wiele zmieniło w samym zespole. Dobrze się jednak przygotowaliśmy do spotkania z nimi. Musieliśmy przedstawić nasz pomysł na siatkówkę i to zrobiliśmy. Jestem z tego zadowolony, bo kłopoty z przepchnięciem wyniku mieliśmy tylko w trzeciej odsłonie. Zawodnicy są w formie, a to bardzo ważne w tej części sezonu. Chcieliśmy wygrać 3:0, za trzy punkty, bo jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli. Mamy w tej chwili bilans 9 zwycięstw i 3 porażek, co jest bardzo dobrym wynikiem - wyjaśnia nam włoski trener Trefla.

Było tak dobrze, że na parkiet nie musiał być wysłany jeden z liderów drużyny, Mateusz Mika. Świetnie zastępował go Wojciech Ferens.

- Wracam po drobnym urazie do treningów. Byłem już do dyspozycji trenera, ale nie było takiej potrzeby, abym pojawiał się na boisku. Chłopaki grali bardzo dobrze. Nic, tylko się cieszyć - powiedział 26-letni przyjmujący.

Treflowi poszło tak łatwo, że przez moment można było odnieść wrażenie, czy BBTS za bardzo nie odstaje poziomem od reszty ekip.

- Nic nie ujmując drużynie z Bielska, w mojej opinii, drużyny, z którymi spotykaliśmy się wcześniej, były lepsze. Bardzo chcieliśmy, żeby nie było kolejnej niespodzianki na naszym boisku, takiej jak z Katowicami czy Szczecinem - skwitował Artur Szapluk, przyjmujący żółto-czarnych.

Po jednej trzeciej części sezonu zasadniczego PlusLigi wygląda więc na to, że w Gdańsku wszystko idzie w dobrym kierunku.

- Najważniejsze jest to, aby mieć pomysł na swoją drużynę - przekonuje Andrea Anastasi. - Myślę, że PlusLiga jest otwarta na ludzi, którzy chcą sprawdzić się ze swoimi projektami. W Gdańsku też mamy pomysł. Idziemy w jednym kierunku, całym zespołem. Weźmy na przykład takiego Damiana Schulza, który gra u nas od czterech sezonów. Spisał się bardzo dobrze w meczu z BBTS-em, ale nie tylko w nim. To jest efekt tego pomysłu, bo uwierzyliśmy w niego i postawiliśmy na niego. Jestem zadowolony także z „Fero” (Wojciech Ferens - przyp.). Trafił do nas w styczniu tego roku, a był po kontuzji. Natomiast teraz jestem dumny z jego postawy, on sam wierzy w pracę.

Doświadczony włoski trener przypomina też, że na boisku stara się dawać szansę wszystkim. Michał Kozłowski zastępuje więc na rozegraniu TJ Sandersa, jeśli Kanadyjczyk ma problemy z utrzymaniem odpowiedniej koncentracji. Tak było właśnie w spotkaniu z BBTS-em.

Teraz przed gdańskimi „Lwami” dwa wyjazdowe mecze: w Radomiu z Cerradem Czarnymi (niedziela, godz. 14.45) i w Bydgoszczy z Łuczniczką (środa, 13 grudnia). A później dwa hitowe spotkania w Ergo Arenie. Nad Bałtyk 23 grudnia przyjedzie Zaksa Kędzierzyn-Koźle, a 5 stycznia PGE Skra Bełchatów.

- Muszę być szczery i powiem, że nie interesuję się jeszcze wyjazdowym meczem w Bydgoszczy, ani hitowym meczem w Ergo Arenie z Zaksą. Najważniejsze jest teraz spotkanie w Radomiu. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na tabelę, w której różnice są minimalne. Z Zaksą zagramy tuż przed wigilią. To jeszcze szmat czasu. Musimy utrzymać się w najlepszej szóstce. Oczywiście, chcielibyśmy zostać na trzeciem miejscu. Stoimy jednak twardo na ziemi i myślimy o Czarnych Radom - tłumaczy Anastasi.

- W porównaniu do poprzedniego sezonu zmieniliśmy bardzo dużo. Jasne jest jedno, że z każdym meczem gramy coraz lepiej. Ulepszamy naszą grę w takcie każdego treningu. Chcemy być w czołowej szóstce. Chcemy grać w play-offach. Chcemy powalczyć o jakiś medal. Czy jesteśmy na to gotowi? Absolutnie, że tak - dodaje i promiennie uśmiecha się 57-letni Włoch.

Takiej dobrej prasy w Rzeszowie nie miał rodak Anastasiego - Roberto Serniotti. Szkoleniowiec rodem z Turynu w maju objął drużynę Asseco Resovii, a w minioną niedzielę pożegnał się z pracą, po kolejnej już przegranej w PlusLidze (0:3 w piątek z Onico Warszawa). Jego miejsce zajął Andrzej Kowal, który ostatnio był dyrektorem sportowym. Siedmiokrotni mistrzowie Polski w tym sezonie mają bilans 7-5.

TOP Sportowy24: zobacz hity internetu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki