Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transatlantyk Batory - powitania, pożegnania. Wystawa pomysłu m.in. Stefana Figlarowicza [ZDJĘCIA]

Grażyna Antoniewicz
Najsłynniejszy polski transatlantyk II Rzeczypospolitej MS Batory. W 1940 roku przewoził m.in. brytyjskie złoto i skarby Wawelu do Kanady. Po wojnie podróż nim była bramą do tajemniczego, innego, odległego świata. Gdański artysta fotografik Stefan Figlarowicz z zespołem przygotowuje wystawę zdjęć dokumentujących niezwykłą obecność słynnego statku w gdyńskim porcie w latach 60.

Poszukujemy niepublikowanych relacji, wspomnień oraz pamiątek z rejsów Batorym i Stefanem Batorym, zwłaszcza z lat 50.-70., w tym szczególnym okresie, kiedy Polska była odcięta żelazną kurtyną od świata - mówi artysta fotografik Stefan Figlarowicz.

Coś ważnego

Nadchodzą już pierwsze opowieści. Oto jedna z historii nadesłanych przez Włodka W., przyjaciela Stefana Figlarowicza: "Wiesz, Stefanie, Kasia opowiadała wczoraj o Aine, Szwedce i przyjaciółce jej nieżyjącej już mamy, jak po latach zauroczenia komunizmem i przyjęciu polskiego obywatelstwa spakowała się, oddała różne mebelki (do dziś stoi u Kasi urocza jasna komoda) i zabrała się po cichu na pokład Batorego w 1956 roku. Mama i Kasia żegnały ją i jej dzieci na gdyńskiej kei, gdy przez głośnik wezwano Aine, by wróciła na brzeg »po coś ważnego«. Wiadomo było, że ktoś się za późno zorientował i chcieli ją zatrzymać. Na szczęście nie dała się na to nabrać, widząc reakcje mamy Kasi, stojącej w tłumie żegnających".

Kapitański bal

Także znana aktorka Bogusława Czosnowska wspomina swój rejs:
- Płynęłam Stefanem Batorym w latach 70. Byłam gościem jakiegoś uroczystego rejsu marynarzy i portowców. Jadałam przy kapitańskim stole, a to ogromne wyróżnienie, bo wszystkie posiłki były podawane najpierw na stół kapitański, a potem dopiero innym - opowiada. - To był rejs do Rygi i Leningradu, a trwał chyba tydzień. Pamiętam, że przez dwa dni na Bałtyku była wtedy martwa fala. Pozornie to nieduży ruch morza, ale wszyscy wtedy na Batorym okropnie chorowali, ja oczywiście też. Ktoś mi poradził, żeby pójść do restauracji i zjeść kaszę gryczaną. Potem śmiałam się w duchu, na stole wymyślne potrawy, a ja wcinam suchą kaszę. Na Batorym można było jeść á la carte (co chcesz, na co masz ochotę, i nie płacisz), płatne były tylko trunki - poza tym wszystko wliczone w cenę biletu.

Kiedy już żołądek się uspokoił - nareszcie mogłam skosztować egzotycznych smaków. Pamiętam ostatnią kolację, na której podano kraby.

Patrzę, a na tacy jakieś łapy, szczypce. Myślę sobie - do ręki tego świństwa nie wezmę ani widelcem z talerza. Okazało się, że to tylko skorupki, a w nich przepyszna sałatka krabowa. Potem kelner zaproponował zupę. Spytał - z żółwia czy barszcz czerwony? Bałam się tego rosołu z żółwia, wybrałam barszczyk. Nie pamiętam, co jeszcze nam zaserwowano, ale na deser na pewno wniesiono płonące lody.

Zgaszono światła, orkiestra zaczęła grać "Świetliki" - co jest w teatrze "policyjnie" zabronione, bo mówi się, że ta melodia przynosi nam, aktorom, pecha. Kelnerzy weszli długim szeregiem, każdy wysoko na ręce niósł tace z płonącymi lodami. Wyglądało to pięknie.

Pamiętam też bal kapitański, na którym oficerowie mieli za zadanie obtańcowywać wszystkie panie, szczególnie te starsze ...
- Czasem, kiedy Batory odpływał w świat lub z rejsu wracał, specjalnie szłam, żeby zobaczyć cały ten ceremoniał, ale wtedy byłam wśród publiczności, na brzegu - opowiada aktorka. - Tym razem stałam na pokładzie, gdy orkiestra zagrała hymn narodowy, ludzie na nabrzeżu i na pokładzie płakali.

Po zakończonym rejsie Bogusława Czosnowska napisała do kapitana podziękowanie dla całej załogi, za opiekę i poczucie bezpieczeństwa. Kapitan Tadeusz Meissner odpowiedział pięknym listem, który aktorka ma do dzisiaj, bo zostawiła go sobie na pamiątkę.

Nocne wachty

Krzysztof Rojda jako młodszy marynarz pływał na Stefanie Batorym pół roku. - Od października do maja - wspomina. - Pierwszy rejs do Stanów Zjednoczonych odbyłem, gdy Karol Wojtyła został papieżem. To stało się, gdy byliśmy na środku Atlantyku, ale nikt nas o tym nie poinformował, choć na pewno wiedzieli zarówno kapitan, jak i radiooficer, bo przez radio otrzymywał zawsze gorące wiadomości.

Dopiero gdy wpłynęliśmy do Montrealu, przyjechali do nas Polonusi z informacją: "Polak papieżem został!". Głęboka komuna nas ściska, jest szaroburo, a tu taka radość. Nasza reakcja, gdy się o tym dowiedzieliśmy, była niesamowita.

To był mój jedyny rejs do Ameryki, potem były rejsy wycieczkowe - Leningrad, Ryga, Noworosyjsk, Wyspy Kanaryjskie, cały basen Morza Śródziemnego. Dla mnie to była podróż życia, choć początkowo byłem niezadowolony, że trafiłem na Batorego, marzyły mi się bardziej biznesowe - dalekie linie, ale jak patrzę z perspektywy czasu, to nigdy przedtem ani nigdy potem nie zwiedziłem tylu pięknych miejsc, nie przeżywałem tylu emocji.
- Każda podróż Stefanem Batorym to była podróż życia. Na Morzu Śródziemnym zwiedziłem wszystkie porty tego basenu - opowiada pan Krzysztof. - Genua, Wenecja - mam oryginalny dokument - spis całej marszruty Batorego z 1979 roku, a i przepustka załoganta jeszcze się zachowała.

Wśród pamiątek jest także oryginalna legitymacja nr 263/78 - Krzysztof Rojda, młodszy marynarz TSS Stefan Batory, Polskie Linie Oceaniczne.
- Służba nie była ciężka, choć bosman nas gonił do roboty, trzeba było zrobić swoje. O czwartej rano się wstawało - mieliśmy taką wachtę płukającą. Jak wszyscy już spali, to cały pokład spłukiwaliśmy wodą, żeby było czysto, zbieraliśmy szkiełka po hucznych imprezach. Obowiązki obowiązkami, o nich szybko się zapomina, ale wtedy była to dla mnie niesamowita okazja zwiedzenia świata.

Byłem w Barcelonie i na Malcie w La Valletcie - wpływało się do średniowiecznego portu, a tam atmosfera jak w "Piratach z Karaibów", coś niesamowitego. W portach organizowano wycieczki także dla załogi. W Atenach pojechaliśmy do wyroczni delfickiej.
- Kupiłem aparat Zenit i postanowiłem moje wyprawy uwiecznić. Mam wiele slajdów - najlepsze chyba i najładniejsze są te z La Valletty. Robiłem tam zdjęcia ze statku, potem fotografowałem Batorego z nabrzeży, jak nas motorówkami przewozili, bo nie było możliwości wpłynięcia do portu.

Wystawa w muzeum

- Liczymy na wspomnienia pasażerów, a także ich rodzin czy znajomych towarzyszących w pożegnaniach lub powitaniach statku - apeluje Stefan Figlarowicz. - Ciekawi jesteśmy także wspomnień i opowieści członków załogi. Wspomnienia nie muszą mieć charakteru utworu literackiego, wystarczą opisy pojedynczych wydarzeń lub sytuacji niepowiązanych ze sobą fabularnie.
Wybrane wspomnienia zostaną opublikowane na wystawie "Transatlantyk Batory - powitania, pożegnania" (listopad 2013 - styczeń 2014 w Muzeum Miasta Gdyni). Będą one uzupełnieniem prezentowanych tam fotografii Stefana Figlarowicza i Niny Smolarz z powitania MS Batory w Gdyni w lipcu 1966 roku oraz pożegnania TSS Stefan Batory, udającego się w pierwszy rejs 11 kwietnia 1969 roku.

Historia transatlantyków

Transatlantyk Stefan Batory zbudowano w 1936 roku, w stoczni Cantieri Riuniti dell Adriatico w Montfalcone. Mówiono o nim - szczęśliwy statek lub kołyszący statek. Do wybuchu wojny wypływał w rejsy liniowe do Ameryki, na wycieczki do fiordów. 24 sierpnia 1939 roku po raz ostatni wyszedł w rejs z Gdyni. Podczas wojny przewoził m.in. brytyjskie złoto i skarby wawelskie do Kanady. Od sierpnia do grudnia 1943 roku przewoził z Kharramshehrn i Basry polskie dzieci do Karaczi (głównie sieroty, które przybyły z wojskiem gen. Andersa z ZSRR).

MS Batory wrócił do Gdyni 30 kwietnia 1947 roku. Gdy zakończył 33-letnią służbę na morzu, stał przy nabrzeżu Pomorskim jako hotel restauracja. W 1971 roku zezłomowano go w Hongkongu.

Jego następca, TSS Stefan Batory - flagowy statek Polskich Linii Oceanicznych w latach 1968-1987 - został zbudowany w 1952 roku w Holandii. Otrzymał wówczas imię Maasdam. Zakupiony w 1968 roku, po przebudowie rozpoczął żeglugę na linii Gdynia - Montreal. Pływał do 1987 roku, potem został sprzedany. Ostatecznie podzielił los swego poprzednika, Batorego, i został zezłomowany w stoczni Aliaga.

Na zdjęciu w dolnym prawym rogu zespół architektów pracujących nad adaptacją holenderskiego Maasdama na potrzeby TSS Stefan Batory - główny projektant Wiesław Kobyliński oraz Zdzisław Kostkiewicz i Jerzy Szrajber.

Autorami koncepcji wystawy "Transatlantyk Batory - powitania, pożegnania" są Stefan Figlarowicz, Anna Makowska i Arek Staniszewski, W sprawie wspomnień można się kontaktować pod nr. tel. 58 556 57 81 bądź na adres e-mailowy [email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki