Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia rodziny Zarzyckich

Grzegorz Makus, IPN Lublin
Wkraczająca w 1944 r. na tereny Polski Armia Czerwona nie niosła „wyzwolenia”, a jedynie kolejną sowiecką okupację.

Narastający terror sprawił, że w całym kraju zaczęły odtwarzać się oddziały partyzanckie, które przez kolejne lata stawiały zbrojny opór komunistom. Nie byłoby to jednak możliwe bez poparcia miejscowej ludności, która za pomoc partyzantom płaciła straszną, czasem najwyższą, cenę. Tysiące ludzi przeszło przez więzienia, przeżyło cierpienia, szykany i kolejne lata pełne upokorzeń. Trwali w milczeniu i zapomnieniu, z pokorą znosząc swój los, o koszmarach bojąc się mówić nawet własnym dzieciom.

Na Lubelszczyźnie jedną z wielu takich rodzin byli Władysław i Stefania Zarzyccy oraz trójka ich dzieci: 12-letnia Marysia, 11-letni Henryk i 9-letnia Zosia. Ich gospodarstwo, położone w kol. Łuszczów (gm. Wólka Lubelska), od wiosny 1946 r. było ostoją oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Władysław Zarzycki był rolnikiem majętnym, prezesem związku chmielarskiego i członkiem Zrzeszenia WiN. Jego gospodarstwo, położone na uboczu i otoczone lasem, stwarzało doskonałe warunki, by regularnie odbywały się tam spotkania kadry dowódczej. Była to jedna z najważniejszych kwater oddziału, przez ludzi „Uskoka” nazywana „koszarami partyzanckimi”. O samych gospodarzach Broński pisał w pamiętniku: „Ludzie nad wyraz poczciwi, uczciwi – oto najogólniejsza charakterystyka rodziny pp. Zarzyckich”.

Preludium tragedii nastąpiło 31 marca 1949 r., kiedy funkcjonariusze UB aresztowali w kol. Pasów (gm. Rybczewice) dwóch podkomendnych „Uskoka” – Stanisława Skorka „Piroga” i Stanisława Bartnika „Górala”. Na podstawie informacji wydobytych podczas brutalnego śledztwa, następnego dnia osaczono w Pliszczynie (pow. Lublin) jednego z dowódców patroli kpt. Brońskiego – st. sierż. Walentego Waśkowicza „Strzałę”, który poległ podczas próby wyrwania się z okrążenia. Znaleziono przy nim m.in. kalendarzyk, w którym pod datą 2 kwietnia 1949 r. zapisał on: „spotkanie”. Bartnik potwierdził, że „Strzała” miał odejść na odprawę z „Uskokiem”, która miała odbyć się u Zarzyckiego, w związku z czym natychmiast przystąpiono do działania. Nocą z 2 na 3 kwietnia 1949 r. grupa operacyjna UB-MO-KBW osaczyła kpt. „Uskoka”, ppor. Stanisława Kuchciewicza „Wiktora” i ppor. Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego” na kwaterze w kol. Łuszczów. Dowódcy, wykorzystując nieudolność oraz chaos panujący w szeregach przeciwnika, w brawurowym stylu, strzelając z automatów i rzucając granaty, przedarli się przez pierścień obławy, raniąc przy tym śmiertelnie dwóch funkcjonariuszy resortu.

Gdy stwierdzono ucieczkę partyzantów, członkowie grupy operacyjnej wyładowali swą furię na dobytku Zarzyckich, dewastując siekierami wszystko co było pod ręką. Okiennice i drzwi wybito z futryn, zerwano podłogi, zniszczono meble, naczynia, zburzono piece, kuchnię węglową, rozpruto poduszki i pierzyny, a żywność zalano naftą. W ciągu godziny gospodarstwo doprowadzono do kompletnej ruiny, czego świadkami były dzieci Zarzyckich wraz z ojcem i matką, będącą w ostatnim miesiącu ciąży.

Tuż przed południem zakończono operację, a funkcjonariusze WUBP w Lublinie aresztowali Władysława i Stefanię Zarzyckich. Gdy matkę wpychano do samochodu, dzieci rzuciły się ku niej, jednak ubecy odpędzili je bijąc i strzelając na postrach, po czym odjechali, pozostawiając całą trójkę na pastwę losu. Ponad pół roku nocowały ukryte na strychu, głodowały. Sąsiedzi byli tak zastraszeni, że jedynie rodzina Latałów odważyła się przynosić im jedzenie do bunkra w lesie, do którego się z czasem przeniosły. Późną jesienią, po interwencji miejscowego proboszcza, dwoje najmłodszych zabrano do domu dziecka, a najstarsza Marysia trafiła do szkoły ogrodniczej w Kijanach.

W chwili aresztowania trzydziestoletnia Stefania Zarzycka była w zaawansowanej ciąży, jednak komunistów to nie interesowało. Świadomość, że właśnie wymknęli się im trzej najbardziej wówczas poszukiwani dowódcy podziemia na Lubelszczyźnie tylko potęgowała ich wściekłość. Brzemienną Stefanię podczas przesłuchań bito i poniżano, karano wielogodzinnymi „stójkami” i skakaniem „żabką”. Zarzyckich na przemian zmuszano do słuchania krzyków maltretowanego współmałżonka. Karolina Krzysztoń (z d. Bożek) „Inka”, aresztowana łączniczka grupy Piotra Smagały „Sroki”, wspominała po latach: „To było w areszcie [WUBP] na [ul.] Chopina [w Lublinie]. Pewnego dnia, w jednej z cel słyszę jęki kobiety i głos [Tadeusza] Flora, tego bandyty i kata nad katami: »Tę kurwę trzeba wykończyć razem z tym bachorem, który ma się urodzić«. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to Stefania Zarzycka. Zresztą na Chopina siedziała krótko. Wkrótce zabrali ją na Zamek”.

Rankiem 28 maja 1949 r. Stefania Zarzycka trafiała na więzienny oddział szpitalny, a w południe następnego dnia urodziła dziewczynkę, której nadano imię Magdalena. Niestety, 1,5 godziny później wycieńczona torturami matka zmarła, a jej ciało zostało potajemnie pogrzebane. Dziecko spędziło w więzieniu na Zamku ponad dwa lata, a w lipcu 1951 r. trafiło do sierocińca w Łabuniach pod Zamościem.

25 listopada 1949 r. Władysława Zarzyckiego skazano na 15 lat więzienia, które przedterminowo opuścił 16 października 1954 r., po czym wrócił do kol. Łuszczów. Gospodarstwo było zniszczone, ziemia rozparcelowana, a w oficynie władze zakwaterowały cztery rodziny. Postanowił jednak zebrać rozrzuconą rodzinę i

odnaleźć córkę, której nigdy nie widział. Zabrał ją z domu dziecka w roku 1957, w wieku 8 lat. Gdy ojciec zmarł na atak serca w 1963 r., Magdalena ponownie trafiła do domu dziecka. Tam przyklejono jej łatkę „córki bandyty”, która ciągnęła się za nią (i jej rodzeństwem) latami, utrudniając normalne życie i niszcząc relacje międzyludzkie.

Dowódcy, którym udało się przebić z „kotła”, jedynie przesunęli w czasie nieuchronne. Niespełna dwa miesiące później, 21 maja 1949 r., osaczony, rozerwał się granatem kpt. „Uskok”, 6 października 1951 r. zginął „Żelazny”, półtora roku później – 10 lutego 1953 r. – „Wiktor”.

28 maja 2007 r. prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Stefanię Zarzycką Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. 1 marca 2016 r. prezydent RP Andrzej Duda uhonorował tym samym odznaczeniem Władysława Zarzyckiego. W następnym roku specjalistom z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Lublinie udało się odnaleźć szczątki Stefanii Zarzyckiej na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie. 1 lutego 2019 r., na tej samej nekropolii, odbył się państwowy pogrzeb tego bohaterskiego małżeństwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tragedia rodziny Zarzyckich - Kurier Lubelski

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki