Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia marynarzy z pogłębiarki "Rozgwiazda"

Hubert Bierndgarski, Jacek Sieński
Józef Stachurski, wypoczywający w Unieściu, właśnie dowiedział się, że na pogłębiarce pracował jego szwagier
Józef Stachurski, wypoczywający w Unieściu, właśnie dowiedział się, że na pogłębiarce pracował jego szwagier Hubert Bierndgarski
O kolejną datę wydłużyło się tragiczne kalendarium katastrof morskich polskich statków. W piątek, w trakcie holowania, zatonęła na Bałtyku pogłębiarka "Rozgwiazda". Dwóch marynarzy z jej załogi zginęło, a trzech jest wciąż poszukiwanych.

Zbigniew Barański, prezes PRCiP, poinformował, że do wydarzenia doszło o godz. 6.55, na wysokości nadmorskiej miejscowości Gąski, w odległości ok. ośmiu mil morskich od brzegu. Wiał wiatr o sile czterech do pięciu st. Beauforta. "Rozgwiazda", zgodnie z kartą bezpieczeństwa, była dopuszczona do żeglugi morskiej w rejonie 20 mil morskich od brzegu, przy sile wiatru do sześciu st. Beauforta.

W momencie katastrofy siła wiatru dochodziła do pięciu stopni. Operacja holowania pogłębiarki, prowadzona przez holownik "Stefan", należący do PRCiP, zaczęła się we wtorek w Gdańsku. Miała ona dopłynąć do Kołobrzegu. Zespół holowniczy asekurowała szalanda motorowa.

W środę, na skutek pogarszających się warunków pogodowych i konieczności rezygnacji z asysty szalandy, PRCiP wynajęło w Szczecinie holownik "Goliat", który miał ją zastąpić. "Goliat" wyruszył ze Świnoujścia jeszcze w tym samym dniu. W czwartek zespół holowniczy, złożony ze "Stefana", "Rozgwiazdy" i szalandy, dopłynął nocą na wysokość Ustki.

Andrzej Rączka, kapitan Portu Ustka, poinformował, że szyper "Stefana" zwrócił się do niego o pozwolenie wejścia do portu. Kapitan odmówił, bo w nocy nie można zapewnić statkom usług pilota portowego, a do tego wprowadzenie zestawu trzech statków, płynących burta przy burcie, byłoby bardzo niebezpieczne.
Na wysokości Ustki szalanda zawróciła, natomiast "Stefan" kontynuował holowanie pogłębiarki. "Goliat" w tym czasie dopiero zmierzał w ich kierunku i dotarł do zespołu holowniczego wczoraj o godz. 3.20. Nie zdążył jednak podjąć holu. Tymczasem po niecałych dwóch godzinach doszło do zerwania holliny łączącej "Stefana" i "Rozgwiazdę". Spowodowało to ustawienie się obu statków w poprzek fal i ich gwałtowne wychylenie.

Załoga pogłębiarki próbowała ją ratować, rzucając kotwicę. Niewiele to pomogło. "Rozwiazda" nabrała przechyłu i zatonęła. Marynarze zdążyli jeszcze zrzucić do wody pneumatyczną tratwę ratowniczą (znaleziono ją pustą) i założyć pasy ratunkowe. Być może pod wodę wciągnąły ich wiry wywołane przez tonący, na głębokości 30 m, statek.

Akcję ratowniczą podjęto już po godz. 7. Prowadziło ją Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne służby SAR. W akcji uczestniczyły statki ratownicze "Tajfun", "Szkwał" i "Cyklon", patrolowiec Straży Granicznej "SG-216" i trzy śmigłowce ratownicze Marynarki Wojennej, które odnalazły na morzu ciała dwóch marynarzy z "Rozgwiazdy".
Do Kołobrzegu przyjechały żona i córka jednego z zaginionych marynarzy z "Rozgwiazdy". PRCiP nie powiadomiło ich, czy znaleziono jego ciało, czy też znajduje się ono pod wodą, we wraku.

Andrzej Królikowski
dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni

To była pierwsza duża katastrofa morska po II wojnie światowej: w czasie sztormu 19 września 1946 roku zatonął z 11 marynarzami, w rejonie Karwi, holownik "Atlas".
Rok po roku dwa bliźniacze statki rybackie wywróciły się do góry dnem na Morzu Północnym.

"Czubatka" zatonęła 19 maja 1955 roku. Zginęło 14 rybaków. "Cyranka", na której zginęło 12 rybaków z 18-osobowej załogi, wywróciła się 4 października 1956 roku. Ze statków ratowniczych słychać było, jak rybacy uwięzieni w kadłubach biją młotami w poszycie trawlerów - jednak nic nie można było zrobić. Przyczyną wypadków były błędy konstrukcyjne.

Załodze małego drobnicowca "Nysa", który 10 stycznia 1965 roku zatonął na Morzu Północnym, los nie sprzyjał. Morze pochłonęło 18 marynarzy z tego statku.
Następnymi dramatycznymi katastrofami były zatonięcia dwóch siostrzanych drobnicowców. 20 stycznia 1983 roku na Morzu Śródziemnym stracił stateczność i spoczął na dnie statek "Kudowa Zdrój". Z 28 marynarzy zdołało uratować się 8.

Natomiast 8 lutego 1985 roku zatonął na Morzu Północnym, w czasie sztormu, statek "Busko Zdrój". Zginęło wówczas 24 marynarzy.
Huraganowy sztorm na Bałtyku doprowadził do wywrócenia i zatonięcia 14 stycznia 1993 roku, w pobliżu Rugii, promu "Jan Heweliusz". Mimo szeroko zakrojonej na szeroką skalę, międzynarodowej akcji ratowniczej, zginęła większość marynarzy i pasażerów - razem 55 osób. Choć masowiec "Leros Strength" pływał pod cypryjską banderą i eksploatowany był przez obcego armatora, jego załogę stanowiło 20 polskich marynarzy, w większości pochodzących z Trójmiasta. Statek poszedł na dno na Morzu Północnym 26 lutego 1997 roku. Załogi, dowodzonej przez kpt. ż.w. Eugeniusza Arciszewskiego, nie zdołano uratować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki