Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomek wiedział, co robią takim jak on

Dorota Abramowicz, Maria Sowisło
Tomasz K. wraz z ojcem swojego kuzyna, Michała M., współpodejrzanego w sprawie o gwałt. To zdjęcie Michał  zamieścił na swoim profilu w internecie
Tomasz K. wraz z ojcem swojego kuzyna, Michała M., współpodejrzanego w sprawie o gwałt. To zdjęcie Michał zamieścił na swoim profilu w internecie Archiwum prywatne
Jeżeli wierzyć internetowym wpisom, był jednym z dwóch najbardziej znienawidzonych Polaków w Wielkiej Brytanii. O niewątpliwych występkach Tomasza K., zbrodni, którą mu przypisano, i o jego samobójczej śmierci.

Chojnice liczą 40 tysięcy mieszkańców. To za dużo, żeby powiedzieć, że wszyscy tu wszystkich znają. Ale wiele do tego nie brakuje. Na osobę, która ma coś do powiedzenia o Tomaszu K., nietrudno trafić. Jeszcze więcej jest takich, które, chociaż go nie znały, sądzą, że są uprawnione, by wydawać o nim sądy.

A im dalej od Chojnic, tym o takich łatwiej. Anonimowość internetu zachęca do wyrażania skrajnych opinii, bez przebierania w słowach. Dlatego "ten luj" to najłagodniejsze określenie, jakie można było przeczytać w sieci o Tomaszu. Jakie on sam przeczytał, zanim w Wielką Niedzielę odebrał sobie życie, wieszając się w celi szkockiego więzienia. Prawdopodobnie uwierzył, że tak będzie lepiej dla wszystkich - dla niego, rodziny, w tym kilkuletniego synka i dla rzesz internautów, którzy na forach odwiedzanych przez naszych rodaków przebywających obecnie na Wyspach zachęcali współwięźniów Tomasza, by ci wymierzyli mu sprawiedliwość. Tak jak w więzieniach robi się z "takimi jak on".

Zbrodnia przy supermarkecie

Poniedziałek, 16 lutego. Przejście podziemne Telfer niedaleko parku rozrywki Fountainbridge w centrum Edynburga. 24-letnia Australijka, wracająca z pracy, zostaje zaatakowana gazem przez dwóch młodych mężczyzn. Zaciągają ją do kryjówki przy supermarkecie Liedl. Tam gwałcą przez siedem godzin. Kobieta - po negocjacjach z oprawcami - zostaje w końcu uwolniona. Dociera na policję, zeznaje, że mężczyźni mówili ze "wschodnioeuropejskim" akcentem.

Policjanci przeglądają nagrania z miejskiego monitoringu. W ten sposób trafiają na 26-letniego Tomasza K. i jego 20-letniego kuzyna Michała. Zostaje im postawiony zarzut brutalnego gwałtu i usiłowania morderstwa.

Dwa dni później informacja o zatrzymaniu wymienionych z imienia i nazwiska kuzynów pojawia się w angielskiej prasie i w internecie. Ktoś podaje linki do ich profili na Naszej Klasie.
Pojawiają się pierwsze wpisy. Najdelikatniejsze krzyczą:

"Wstyd i hańba dla Polski i Polaków!"
"Obyś zdechł w pierdlu, sk..synu!"
"Takie gówno jak ty nie powinno żyć na tym świecie"
"Powieś się!"
Mniej delikatne dokładnie, ze szczegółami opisują, co powinno czekać sprawców ze strony współwięźniów. Serwis Naszej Klasy blokuje konto Tomasza. Konto Michała jest nadal aktywne, można na nim znaleźć ponad tysiąc wpisów. Także informację ostrzeżenie: "Wszystkie zdjęcia M., K. (tego drugiego wykolejeńca, który skasował już swój profil) i ich rodziny są skopiowane!".
Na początku marca na łamach polskiego "Faktu", wydawanego dla Wielkiej Brytanii i Irlandii, pojawia się "Spowiedź ojca gwałciciela".

- Należy mu się najsurowsza kara. Tomek wie, jak w więzieniu traktuje się gwałcicieli. Może to, jak bestialsko potraktują go współwięźniowie, otworzy mu oczy - miał zapłakać podczas rozmowy z dziennikarzami 51-letni Mariusz K.

- Słowa te doszły do Tomka - mówi Agnieszka, siostra K. - To było dla niego za dużo. Wolał umrzeć.

Taki był z niego "brój"

Babcia Krystyna krąży po mieszkaniu. Pokazuje zdjęcia wnuków i wnuczek. Szkolne i ze ślubu. Tylko fotografii Tomka nie może znaleźć. Gdzieś w kartonie była, ale w którym? Wnucząt jest dziesiątka, fotografii kilkadziesiąt, ale Tomkowe ma tylko jedno. Jako kilkumiesięczny szkrab siedział na fotelu. Fotel stał w babcinym pokoju.

- Mieszkali ze mną ze dwadzieścia lat - wzdycha babcia Krystyna. - Jakoś się mieściliśmy, chociaż prócz mnie, syna, synowej, czwórka dzieci tu żyła. A najstarszy z nich Tomek. Święty to on nigdy nie był. Syn nie pracował, pił, rozpuścił wnuka. Pozwalał mu na wszystko. Synowej całymi dniami w domu nie było. Kłopoty z Tomkiem zaczęły się dość szybko. Miał może 12 lat, gdy napił się alkoholu i trafił do szpitala.

Sąsiadka z tej samej ulicy:
- Jakże bym go miała nie znać? Miał może z 6-8 lat, gdy mi portfel ukradł. Nic nie zrobiłam, bo co z takim małym zrobić?

Zofia Myszka, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Chojnicach, do której chodził Tomasz, najpierw pyta: - Ale nie chcecie go szkalować?

I dalej wyjaśnia:
- Lubiliśmy go. Nie był złym dzieckiem. Taki "brój". Jaki by nie był, to szkoda chłopaka i tego, co zrobił, jak swoim życiem pokierował. On już się sam tam na górze rozlicza.
- Chodziłem do równorzędnej klasy Tomka - mówi Michał. - Zawsze był cwaniaczko-waty. Już w podstawówce zaczął kraść. Często był też wskazywany jako sprawca pobić. Chętnie uczestniczył w bójkach. Nauczyciele mieli z nim problemy.
Wychowawczynią Tomasza była Ewa Murawska, polonistka.
- W szkole nie mieliśmy z nim problemów - zaprzecza. - Gorzej poza szkołą. Pamiętam, że kiedyś nawet musiałam po jakimś włamaniu do ogródków działkowych jechać z nim na policję. Myślę, że nie miał łatwego życia w domu. Ojciec pił, bił, matka sobie nie radziła. A Tomek nie był zły, tylko w tym wszystkim zagubiony. Pod koniec szkoły załatwiliśmy mu miejsce w ośrodku wychowawczym pod Bydgoszczą. Nawet się zdziwiłam, gdy matka przyszła i podziękowała nam za to. Potem usłyszałam, że uciekł z ośrodka.

Później, na ulicy zawsze grzecznie się kłaniał swojej pani. Mówił "dzień dobry".
- Kiedy usłyszałam o tym, co stało się w Szkocji , pomyślałam - szkoda chłopaka. Wplątał się w coś, zniszczył sobie życie.

Przeglądamy kronikę szkolną z lat, gdy do chojnickiej podstawówki uczęszczał Tomek. Nigdzie go nie ma na zdjęciach - ani tych z pierwszakami i Mikołajem, ani z akademii i apeli ku czci, ani z wycieczek do Torunia i Ciechocinka.

Jakby go w ogóle nie było.
- A to była całkiem niezła klasa - dawna wychowawczyni wertuje listę uczniów. - Wielu poszło na studia. Kilku wyjechało za granicę.

Jedna z dawnych koleżanek z klasy K. skończyła studia prawnicze i dziś pracuje w komendzie policji w Chojnicach. W odpowiedzi na naszą prośbę o chwilę rozmowy przysyła rzecznika prasowego Renatę Konopelską, która oznajmia, że policjantka nie będzie "wypowiadać się na prywatne tematy".

Co go pokusiło

Życie dorosłego Tomasza K. nie budzi już współczucia.
- Przychodził do matki, nierzadko pijany, złym słowem rzucił - opowiadają sąsiadki z bloku, do którego od babci wyprowadziła się pani K. z dziećmi. Pan Mariusz K. - najpierw nieobecny - potem pojawiał się i znikał. Zresztą o ojcu Tomasza nawet nie chcą mówić. Bo po co mówić źle.
A Tomasz? Najczęściej pada określenie "ten luj". Popijał. Kradł. Został osądzony, skazany na prace społeczne. Nie poszedł do roboty, zaczęto go szukać listem gończym. I tak na dwa lata trafił za kratki.

- Po wyjściu z więzienia opowiadał nam, jak tam było - wspomina Rafał, szwagier Tomasza. - Najgorzej w więzieniu mieli gwałciciele, pedofile. I Tomek też o nich dobrze nie mówił. We wszystko mogę uwierzyć - w to, że ukradł, napił się, nawet naćpał. Ale nigdy nie uwierzę, że zgwałcił.
Zwłaszcza że miał w Szkocji przy sobie kobietę i dziecko. A Kubę to już kochał nad życie.
Kobieta to Wiola, też z Chojnic. Ponoć niegłupia, ponoć niebrzydka. Młodsza od Tomka o cztery lata, związała się z nim, gdy wyszedł z więzienia. Urodziła Kubusia.

- Jak ją traktował - nie wiem, ale ojcem był bardzo dobrym - twierdzi babcia Krystyna. - Przyszedł do mnie kiedyś z małym, powiedział, że Wiola musi mieć wolne na spotkanie z koleżankami. Krążył tak wokół synka, tu przewinął, tu nakarmił. Przyjemnie było popatrzeć.
Pracował przy budowie chojnickiej obwodnicy.

- Nie wiem, co go pokusiło do wyjazdu do Anglii - wzdycha babcia. - Na swoje i innych nieszczęście. Rodzina synowej, z Dąbrowy Górniczej, już tam była. Namawiali Tomka, obiecywali pewnie kokosy.
Tomasz pojechał pierwszy, w czerwcu. Później dołączyły do niego Wiola z Kubą i matka.
Pracował, zarabiał pieniądze, utrzymywał kobietę z dzieckiem. Miał odbić od chojnickiego dna. Jeśli wrócić - to już jak panisko. Z samochodem, kasą na mieszkanie. Tak, by mu zapomniano kradzieże, wyrok, więzienie.

Ale 16 lutego znalazł się wraz z kuzynem i bezbronną ofiarą w kryjówce niedaleko supermarketu Lidl.

Siostra:
- Wszystko, co złe, stało się przez Michała. Mojego kuzyna. Nie chcę go znać. Niech zgnije w więzieniu.

Michałek siedzi w pace

O drugim oskarżonym w sprawie okrutnego gwałtu, Michale M., wiadomo niewiele, ale nic dobrego.
Nie był orłem - na profilu w Naszej Klasie podał, że skończył - prócz podstawówki - gimnazjum specjalne i zasadniczą szkołę zawodową. Też specjalną. W galerii zdjęć z lubością zamieszczał fotografie albo z puszką piwa w dłoni, albo ukazujące go już po wypiciu tegoż piwa. Dodał też zdjęcie Tomasza ze swoim ojcem. Stoją na ulicy, wznoszą toast zielonymi puszkami.
Ktoś (konto usunięte) wypomina Michałowi, że "zaj.." portfel z zawartością i telefon brata. Obiecuje też, że wzajemne spotkanie może skończyć się nie najlepiej.

Ktoś inny pisze, że Michał nie jest do końca normalny. Miał podpalić mieszkanie, w którym spali rodzice i rodzeństwo. A potem znajomym też coś podpalił.

Miał ponoć dziewczynę, 16-letnią, w ciąży. Dziewczyna (konto usunięte) jeszcze na walentynki pisała Michałowi:

"Gdy pierwszą gwiazdkę ujrzysz na niebie, wspomnij tych, co kochają Ciebie. Gdy pierwsza zgaśnie, a druga zabłyśnie, niech Cię aniołek ode mnie uściśnie!".
Michał też pisał tuż przed napadem na Australijkę: "spac nie moge bo zaduzo ziola nie palcie ziola zostawcie dla mnie wiecie ja to lubie" albo "ZASADZIMY ZIARNO I SIE WNIM PSZEPIMY PALECI DUZO ZIOLA POZDRAWIAM PALONCYCH".

Na tym zakończyła się twórczość Michała M. w sieci, podsumowana ostatnim, informacyjnym wpisem dziewczyny: "Michałek siedzi w pace podejrzany o gwałt".

Wtedy posypały się komentarze. Większość nie do zacytowania. Tylko jeden użytkownik portalu miał odwagę zaapelować o zablokowanie możliwości dokonywania kolejnych wpisów:

"Komentarze na profilu są ubliżające, wulgarne, pełne przekleństw i innych obrzydliwości. Miejscami rasistowskie (uderzające w mniejszości etniczne i inne narody). Michał M. został oskarżony o gwałt na obywatelce Australii. Obecnie przebywa w areszcie i ma postawione zarzuty. Jego nazwisko zostało podane do publicznej wiadomości, stąd tyle osób odwiedza jego profil. Wiele użytkowników naszej klasy miało potrzebę wyrażenia swojego stanowiska w postaci gróźb i złych życzeń pod adresem Michała M. Tymczasem znalazło się i grono jego zwolenników, nawołujących do innych gwałtów i usprawiedliwiających podejrzanego. Obu stronom, jako że żadna nie zachowuje godności słowa, możliwość dodawania komentarzy na profilu Michała M. powinna być odmówiona. Jest to źródło wszelkiego zgorszenia, a użytkowników naszej klasy jest sporo, często są to niepełnoletni. Co więcej, portal onet.pl podał w wiadomościach, że serwis społecznościowy nasza-klasa.pl zablokował konta podejrzanych. Tak jednak nie jest. Z poważaniem, Izabela Morawska".
Apel pochodzi z 3 marca. Konto M. jest nadal aktywne.

Masz jednego wnuka mniej

Babcię Krystynę rodzina powiadomiła o zarzutach podczas urodzinowej imprezy.
- Siedzieli przy stole, tak na mnie patrzyli, aż w końcu powiedzieli, że o naszym Tomku w radiu i telewizji mówią - wzdycha babcia. - Czy uwierzyłam, że mógł to zrobić? Nie wiem. Biłam się z myślami, przypominałam sobie wszystkie dobre i złe rzeczy.

- Mama natychmiast pojechała do niego do więzienia - opowiada Agnieszka. - Przysięgał, że tego nie zrobił. Zresztą mama mówiła, że przy badaniu tej dziewczyny nie znaleziono DNA brata. To dlaczego siedział? Za współudział.
Agnieszka - na przekór informacjom dobiegającym z Edynburga - jest przekonana o niewinności brata.

- Mamie powiedział, że to Michał porwał i gwałcił dziewczynę - tłumaczy przez łzy. - Jeszcze z kimś innym, kogo Tomek nie mógł wydać. A on pojawił się tam później, wezwany przez kuzyna. Michał był naćpany i nieobliczalny. Wołał: "Zabić tę sukę!". Tomek nawet się z nim pobił, potem ściągnął dziewczynie opaskę z oczu i ją uwolnił. Wtedy zobaczyła tatuaż na jego szyi.

Siostra mówi, że wyrok wydano przed procesem, że tak naprawdę Tomasza skazano w gazetach i w internecie. Tata miał potem bić się w piersi, że nie powiedział tego, co zacytowali w tabloidzie. Ale zacytowali. Tomasz mógł przeczytać te wszystkie obelgi, groźby, wezwania do popełnienia samobójstwa.

Tomasza i Michała znienawidzono przede wszystkim za niszczenie dobrej opinii Polaków. Za krzywdę wyrządzoną młodej, niewinnej kobiecie. Za zbrodnię, która zasługuje na najwyższą karę.
W pierwszy dzień świąt wielkanocnych do babci przyszedł młodszy brat Tomasza, Karol. Płakał.
- Masz jednego wnuka mniej - powiedział.

Najbliżsi bronią Tomasza.
- Był tylko człowiekiem - z rozpaczą w głosie tłumaczy Agnieszka. - Miał dużo wad, ale potraktowano go jak zwierzę. Gdyby pozwolono mu porozmawiać z jakimś psychologiem, gdyby ktoś wyciągnął rękę... W końcu nie wytrzymał.

Różaniec za samobójcę

W ostatni piątek babcia Krystyna wybierała się do kościoła, by pomodlić się za zbawienie duszy wnuka. Różaniec w kościele gimnazjalnym w intencji Tomasza zamówiła siostra. W świątyni pojawiło się wąskie grono najbliższych. I to nie wszyscy. W Szkocji jest nadal matka Tomasza, jego synek i partnerka - Wioletta.

- Wiola pewnie szybko nie wróci - mówi znajoma dziewczyny. - Zagryzą ją tutaj, zaszczują. Dziecka też szkoda.

Ciało Tomasza też nadal jest w Szkocji. I też nie wiadomo, czy wróci do Polski.
- Za co? - pyta Agnieszka. - Mama się już pytała, taki transport kosztuje z 15 tysięcy złotych. Wszyscy tu ledwo wiążemy koniec z końcem.

Agnieszka mówi jednak, że zrobi wszystko, by pogrzebać najstarszego brata. Bo jaki by on nie był, należy mu się godny pochówek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki